środa, 4 grudnia 2013

Veintiseis


(OSTATNI)

Po długich tygodniach bezgranicznego wysiłku, wreszcie byliśmy tak blisko tego, o czym marzył każdy od początku sezonu. Finał ligi włoskiej, a w nim Itas Diatec Trentino i Lube Banca Macerata. Najzagorzalsi kibice już od ponad godziny gromadzili się na hali i obgryzali paznokcie ze zdenerwowania. Ten mecz był meczem o wszystko- o prestiż i sławę na arenie narodowej, o honor i o status, który Trentino koniecznie chciało zachować. Zawodnicy dopiero co wyszli na płytę boiska i zaczęli się rozgrzewać. Na hali panowała atmosfera radosnego podniecenia i oczekiwania. Ja sama złapałam się na tym, że nerwowo stukam palcami o barierkę. Nagle do moich uszu dochodzi gwizdek sędziego- zaczyna się. Pierwsze szóstki wchodzą na parkiet, a ja już jak przez mgłę widzę całe widowisko. Patrzę głównie na Sebastiana i dla uspokojenia liczę jego ataki- siedemnaście skończonych, cztery bloki, jeden as- niebywała statystyka jak na środkowego. Jak to możliwe, że z taką skutecznością ataku daliśmy przeciwnikom doprowadzić do tie-breaka? Jest 11:7 dla gospodarzy. Nie przegramy tego, jestem pewna. Kibice zdzierają sobie gardła drąc się w niebogłosy, a ja siedzę w ciszy i patrzę- oniemiała patrzę, jak chłopaki tracą tę czteropunktową przewagę, jak Conte i Zajcew szaleją w ataku, jak Sokołov dostaje drugą czapę z rzędu. Już 14:11 dla gości. Publiczność zamiera, na hali nie słychać nawet szmeru zdenerwowanych głosów. Piłka setowa dla Maceraty. Conte zmierza pewnie na zagrywkę, a ja mam ochotę zamknąć oczy. Psuje, a cała sala wydaje z siebie głęboki oddech. Jest jeszcze nadzieja. Ratujemy się podwójnym blokiem, Parodi aż sapie ze złości, gdy piłka po jego ataku ląduje mu w okolicy kolan. Już tylko 14:13. Jeszcze tylko jedna piłka do obrony, uda nam się! Sokołov zmierza na zagrywkę, lecz trener Maceraty bierze czas dla wybicia przeciwnika z rytmu. Zdenerwowana zaciskam pięści. On niezbyt dobrze radził sobie z presją. Moje obawy są jednak zbędne- po przerwie Bułgar posyła dwa asy z rzędu. Tłum zaczyna głośno skandować jego imię, bo teraz to gospodarze mają piłkę setową. Tsvetan huknął tak, aż boisko zatrzęsło się w posadach, lecz Hubert Henno przyjął niemalże perfekcyjnie. Mamy wyblok, Colaci jakimś cudem wymuskuje tę piłkę niemalże z trybun, a ona trafia prosto w ręce Sintiniego. A on po tylu latach grania dobrze wie, co robi. Wystawia piłkę na środek, a Sebastian trafia prosto pod nogi Facundo Conte. To koniec, Trentino zdobywa Mistrzostwo Włoch. Kibice wpadają w dziki szał, tańczą, śpiewają, niektórzy nawet płaczą z radości. Siatkarze lokalnej drużyny rzucają się na siebie w przypływie bezgranicznej radości, trenerzy odrzucają image „poważnych pracowników” i oblewają szampanem głowy swoim podopiecznym. A ja siedzę wciąż na krześle, a wszystko dociera do mnie jakby z boku. Bo gdy Sole uderzał tę ostatnią w sezonie piłkę, ja uświadomiłam sobie coś naprawdę bardzo ważnego. Zrywam się jak oparzona z ławeczki i przepycham przez rozradowany tłum. Nie liczy się nic innego, mój wzrok szuka tylko jego. W końcu dopadam do jednej z barierek i przeskakuję przez nią, zupełnie nie zwracając uwagi na krzyczącego ochroniarza. Rozglądam się nerwowo po boisku, ale nigdzie nie mogę go znaleźć. Obracam się wokół własnej osi, wyciągam szyję jak tylko mogę, ale nadal nie widzę tej znajomej czarnej czupryny. Nagle wpadam prosto w jego ramiona, które przygarniają mnie do jego ciepłego ciała. Odsuwam go od siebie i kładę ręce na jego barkach.
- Sebastian, ja już wszystko rozumiem!- wykrzyknęłam rozgorączkowana, a jemu uśmiech spełzł z twarzy.
- Co takiego rozumiesz?- zapytał, marszcząc czoło. Odciągnęłam go w nieco cichszy zakątek, poza zasięgiem kamer.
- Posłuchaj mnie! Ja już wszystko wiem. Nie wierzę, że potrzebowałam tak dużo czasu, żeby wreszcie na to wpaść…- zaśmiałam się z niezmierną lekkością, a on nadal patrzył na mnie zdezorientowany. Jak dobrze było już podjąć tę decyzję!- Wiesz, że zawsze robię kawę dla dwóch osób? Nawet gdy jestem sama w domu to wszystko robię podwójnie. Tak bardzo przywiązałam się do mieszkania razem, że gdy wyjeżdżasz na mecze to zawsze śpię w twojej bluzie, żeby oszukać umysł, który już nie potrafi zasnąć bez ciebie. Za każdym razem gotuję się z zazdrości, gdy jakaś ładna Włoszka rozpoznaje cię na ulicy, zawsze wtedy mam ochotę tej biednej dziewczynie wydrapać oczy, mimo tego, że nic nie zrobiła. Podczas każdego meczu ogromnie się boję, że doznasz kontuzji, a po przegranym spotkaniu czasem jestem bardziej przybita niż ty! Kiedyś raz po treningu wróciłeś później do domu zrobiłam ci ogromną awanturę, pamiętasz? Tak się bałam, że coś ci się stało, bo gdy pomyślałam, jak życie byłoby bez ciebie puste, to miałam ochotę coś sobie zrobić. Pół godziny później wróciłeś, a ja rzuciłam się na ciebie krzykiem i z łzami, które wcale nie były spowodowane wściekłością- po prostu uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem od ciebie uzależniona. To jest jak jakiś pieprzony narkotyk, a kiedy jesteś smutny to nagle cały świat robi się szary i bezwartościowy, rozumiesz? Nie mogę ścierpieć tego, że zostawiasz skarpetki na środku salonu, że krzywo wstawiasz naczynia do zmywarki… Ale gdy wracasz po ciężkim dniu i codziennie całujesz mnie w szyję, to wiem, że nie mogłabym przetrwać ani minuty ze świadomością, że nie ma cię przy mnie. I nie wiem, czy takie silne uczucia mogę określić tak prozaicznym i małostkowym słowem jak „miłość”, ale jeżeli te wszystkie emocje oznaczają właśnie miłość, to bez zastanowienia mogę powiedzieć, że kocham cię najbardziej na świecie.-
Moje oczy zaszły łzami, które wartkim strumieniem popłynęły po policzkach. Sebastian wpatrywał się we mnie oniemiały, najwidoczniej przyswajając wszystkie informacje.

- Te amo- szepnął poruszony, a potem chwycił moje uda, pozwalając mi opleść swoje nogi wokół jego bioder. Złożył na moich ustach pocałunek, a ja wreszcie mogłam poddać się temu uczuciu w całości. Koło nas zaczęły błyskać flesze, złaknieni nowego materiału fotografowie robili nam zdjęcia. A my trwaliśmy tak zaciekle, zupełnie nie zwracając uwagi na otaczający nas świat. Kompletnie nic nie było ważne- prawie trzy tysiące par oczu zwróconych w naszą stronę, to, że najprawdopodobniej będziemy na okładce jutrzejszego wydania La Repubblica jako symbol zwycięstwa, ani to, że Conte właśnie chciał zabić nas mrożącym krew w żyłach wzrokiem. Nie liczyło się nic, tylko my dwoje. Już nie musiałam szukać dalej- znalazłam tego jedynego, który pozwolił mi zrozumieć czym jest miłość.
___________________________________________________________
To jest już koniec. Pozwolicie, że zostawię tę część bez komentarza?
Za jakiś tydzień pojawi się epilog, a przed świętami startujemy z Mroźną Rosją.
Przepraszam, że tak długo mnie nie było i że Was tak zaniedbałam- jutro wszystko nadrabiam, bo mam wolne.
Przepraszam, kocham, czekam na Waszą opinię :*

19 komentarzy:

  1. Cieszę się, że w końcu zrozumiała że kocha Sole;) A Facu niech patrzy co stracił przez swoją głupotę.
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  2. O proszę jednak zrozumiała czym jest miłość. Dobrze, że Sole miał na tyle cierpliwości żeby na to zaczekać. No i Conte dostał za swoje, co mnie bardzo cieszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. O wszyscy święci, jakie to piękne ♥ Nawet sobie tego nie wyobrażasz. O matko kochana. Zatkało mnie i nie mogę nic napisać. Oni są niesamowici, uroczy, wspaniali o mogłabym tak wymieniać i wymieniać, ale to naprawdę coś cudownego. Jej przemowa tak mnie rozczuliła, że w ciemno sięgnęłam po chusteczkę. I jeszcze reakcja Sole. To już po prostu coś czego sobie wyobrazić nie mogłam. Chyba jestem szczęśliwsza od nich, że wszystko zaczęło się tak pięknie układać. Conte ma za swoje i nawet wydrapanie oczu tu nie pomoże, bo to już była jego porażka czy tego chciał, czy nie.
    Na epilogu się rozryczę jak głupia, przyrzekam ci to. Coś niesamowitego, to co tutaj stworzyłaś.
    I jeszcze jedno. Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna za komentarz u Amy i Grześka ♥
    Czekam niecierpliwie na ostatni rozdział i nową przygodę z Rosją. Trzymaj się słonko :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Opis meczu był genialny, czułam się tak, jakbym go naprawdę oglądała. :D
    Cieszę się, że wszystko się dobrze kończy. Gabi i Sole naprawdę do siebie pasują i dobrze, że ona to zrozumiała. ;)
    Powiem tyle- to jedno z najlepszych opowiadań o siatkówce, jakie miałam przyjemność czytać. Szkoda, że już je kończysz, pewnie będę za ty blogiem tęskniła i nawet jak już nie będziesz umieszczać notek, i tak będę tu od czasu do czasu zaglądać. :)
    A teraz czekam z niecierpliwością na epilog i ,,Mroźną Rosję". :D
    Pozdrawiam. :)
    PS. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś coś napiszę, na razie chcę sobie zrobić z tym przerwę.
    Ale jeśli zacznę coś tworzyć, to Cię poinformuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A! I dziękuję za wsparcie. I za to, że chce Ci się moje wypociny czytać i komentować. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Awww! Opis jej uczuć Bastiana wspaniały..cieszę się, że w końcu zrozumiała jak bardzo kocha Sole :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zacznijmy od poważnego ochrzanu. Dziewczyno, jak możesz kończyć tak świetne opowiadanie?! No jak się pytam, jak. Weszlam sobie na GG, patrze, że u Ciebie nowy rozdział, to się zaczynam szczerzyć jak idiotka, bo ostatnio patrzyłam czy coś nowego dodałaś. No to klikam w link i ukazuje mi się napis "ostatni". No żesz w dupe, nie możesz już kończyć :(
    No dobra, chyba się już uspokoiłam :D.
    Rozdział jest taki kdjnbkbjksdjbsksj, mega, mega, mega prze-super-ekstra-zajebisty <3. Nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę, że tak to się potoczyło. Już myślałam, że Gabi będzie potrzebowała jeszcze miliona lat na to, żeby sobie uświadomić co czuje do Sebastiana, a tu taka miła niespodzianka.
    Jak pisałaś o tych piłkach setowych dla Maceraty, to chyba się denerowałam nie mniej niż główna bohaterka, serio xD
    Z drugiej strony mam nadzieje, że Conte totalnie dał sobie spokój, a Gabi i Seba będą żyli długo i szczęśliwie z gromadką małych dzieciaczków ( będę musiały być mega słodkie :D ) no i czasem mogliby wstąpić do Bełchatowa, bo ciekawa jestem co u Skrzatów ( tak, mam na myśli głównie Wronę xD)

    Już się więcej nie rozpisuje, tylko czekam na kolejną ostatnią (to brzmi źle) część, mam nadzieje, że długo nie będziesz nas trzymać w niepewności, bo się już doczekać nie mogę :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Cię :D
    To w jaki sposób opisałaś mecz, to wyznanie miłości, no po prostu mistrzostwo świata ;)
    Jestem z tym opowiadaniem od początku i szkoda mi, że to już koniec, ale wszystko kiedyś się kończy. Na pewno będę teraz śledziła Mroźną Rosję.
    Jesteś jedną z moich ulubionych blogerek i będę czytała wszystko co piszesz, bo wiem, że na pewno będzie dobre :)
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętam jak byłam za Wronką, ale teraz od jakiegoś czasu jak pojawił się Sole to był tylko on. I są razem. Cudownie :) a Conte niech znajdzie inną paniusię.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na epilog. :)
    http://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Najpiękniejszy!
    Ten rozdział jest cudowny i nic tego nie zmieni..
    Mecz opisany tak doskonale, że sama siedziałam jak na gwoździach i zaciskałam kciuki za Trentino! A kiedy Gabrysia wyznała Sebastianowi swoje uczucia, miałam łzy w oczach..
    Coś się kończy, coś się zaczyna.. Już za niedługo epilog, ale ja już teraz mogę z pewnością stwierdzić, że będzie mi brakowało głównych bohaterów!
    Pozdrawiam cieplutko i czekam niecierpliwie na epilog, który moim zdaniem będzie piękny, cudowny i niesamowity!
    Faith.

    OdpowiedzUsuń
  12. No wiesz?! Nie mogę! Czemu mnie nie poinformowałaś? Ani o tym, ani o przedostatnim rozdziale? Co jak co, ale Twoje opowiadanie wciągnęło mnie okropnie i bardzo czekałam na te rzdziały, jednak ja nie mam takiej dobrej pamięci i niestety zapomniałam sobie o Twoim blogu:( Jednak na szczęście w porę się opamiętałam i ogarnęłam te dwa rozdziały;) Czyli to tyle? NAPRAWDĘ? NIEEEEE. To było takie piękne... Na szczęście zapowiada się kolejny projekt, a tam mam nadzieję, że BĘDZIESZ MNIE INFORMOWAĆ;D

    /KibicoweLove

    OdpowiedzUsuń
  13. Nadal nie wierzę, że to już prawie koniec tego opowiadania. To wyznanie miłosne, no po prostu PERFEKCYJNE! Uwielbiam ten rozdział, uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam cię, że stworzyłaś tak wspaniałe opowiadanie! Pozdrawiam Betty.

    PS Nominowałam Cię do Liebster Award. Szczegóły u mnie w zakładce.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej! A jednak wracam z czymś nowym. Będę z koleżanką pisała to opowiadanie, mam nadzieję, że zechcesz zajrzeć. ;)
    http://otworzdrzwi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej! Przepraszam, że wypisuję tyle komentarzy, ale ten po prostu muszę. :D
    Nie mogę się doczekać epilogu i ,,Mroźnej Rosji". Proszę, dodaj rozdziały jak najszybciej. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do wszystkich jednostek! Jestem w Gdańsku, czyli jakieś 4,5 godziny autobusowej drogi od mojego miejsca zamieszkania. Gdy wrócę, to od razu pojawi się epilog i może coś na Mroźnej Rosji. Nie dodawałam epilogu na czas, bo tego czasu nie miałam, a i oglądalność trochę mnie zniechęciła, bo była bardzo mała. Wracam 23 wieczorem, może już wtedy uda mi się dodać nowy rozdział.
      Całusy, Chimera :)

      Usuń
  16. jedno z najpiekniejszych opowiadań jakiekolwiek w zyciu czytałam . Urzekło mnie to ze jest niesamowicie dojrzale pisane . nie ma samych przemyslan bohaterow w formie monologow , na szczescie sa przeplatane dialogami. piekna historia , czekam na kolejne !!1

    OdpowiedzUsuń