poniedziałek, 11 listopada 2013

Veinticinco

Miał czelność stać tutaj, uśmiechać się tym swoim obleśnym uśmiechem i patrzeć na mnie, świdrować mnie wzrokiem, jakby miał ochotę… Odgoniłam złe myśli. Czułam tylko obrzydzenie. Obrzydzenie i coraz większy strach. Czemu w pokoju obok zrobiło się nagle tak głośno? Nikt nie mógł usłyszeć naszej wymiany zdań. Wielka gula stanęła mi w gardle, nie mogłam nawet krzyknąć. Przełknęłam głośno ślinę, przygotowując się na tę ewentualność.
- Co ty tu robisz?- warknęłam, próbując wydostać się z zasięgu jego ramion. Zrobił krok do przodu.
- O to samo miałem zapytać ciebie, kochanie- położył rękę na moim udzie, a ja aż wzdrygnęłam się z obrzydzenia.
- Zabieraj te obślizgłe łapska- wyrwałam się, a on uśmiechnął się szyderczo. Co ja w nim kiedyś widziałam?
- Ale się harda zrobiłaś, żabko! Podobasz mi się taka…- szepnął, próbując mnie pocałować. Zrobiłam unik. W oczach Facundo dostrzegłam gniew.- O nie, tak się nie będziemy bawić…- mruknął, zaciskając zimne dłonie na moich nadgarstkach. Jęknęłam z bólu.
- Zostaw mnie, w pokoju obok jest mnóstwo osób. Dorwą cię- splunęłam prosto w jego twarz, a ten gest jeszcze bardziej go rozsierdził.
- Ty mała suko…- syknął, a ja zacisnęłam zęby. Czemu nie mogłam wezwać pomocy? Strach zawiązał gruby sznur wokół moich przerażonych strun głosowych. Gdy Conte przymierzał się do wymierzenia mi policzka, w kuchni zapaliło się światło. Chłopak zamarł w pół ruchu, widząc, jak zmierza do niego Sebastian. Nagle wszystko zwolniło, jak w stopklatce. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Rozszerzone nozdrza i żądne krwi oczy, usta wykrzywione w tragicznym grymasie. Zacisnął prawą dłoń w pięść i się zamachnął. Conte zatoczył się do tyłu, a z jego łuku brwiowego spłynęła krew. Sole nie mógł się uchronić przed kolejnym ciosem. Otarł szkarłatną ciecz spływającą z kącika ust i zamachnął się jeszcze raz. Gula w gardle wreszcie ustąpiła.
- POMOCY!- wrzasnęłam, ile miałam sił w płucach. Głośne kroki zlały się z przerażającym odgłosem łamanej kości. Argentyński przyjmujący osunął się na ziemię, przewracając przy tym kuchenne krzesło. Krew lała mu się z nosa, a półprzymknięte oczy wpatrywały się z nieskrywaną zawiścią. Wkrótce potem się zamknęły. A Sebastian stał nad nim, dyszący, zakrwawiony. W jego oczach szalała żądza zemsty. Do pokoju wbiegli kolejno Emanuele, Simone i Ivan, wszyscy z oczami jak pięciozłotówki. Parodi pospieszył ocucać nieprzytomnego Argentyńczyka, a Zajcew dopadł do Sebastiana. Ten machnął tylko ręką na znak, że wszystko w porządku. Powoli się uspokajał.
- Zadzwońcie po karetkę- rzucił niedbale do Birarelliego, posyłając pogardliwe spojrzenie leżącemu na podłodze Facundo. Podszedł do mnie, objął delikatnie ramieniem i powoli zaprowadził do sypialni. Wciąż byłam w szoku. To wszystko działo się tak szybko! Bastian posadził mnie na brzegu łóżka, a sam przykucnął obok i ujął moją twarz w dłonie.
- Nic ci nie jest?- zapytał z troską w głosie, wyraźnie zmartwiony. Pokręciłam głową.
- Twoje usta…- szepnęłam, dotykając jego przeciętej dolnej wargi.- Opatrzę to- zerwałam się z łóżka, lecz on złapał mnie za nadgarstek.
- Nic mi nie jest.- odparł, usadzając mnie z powrotem.
- Przecież widzę!- znów próbowałam się wyrwać.
- To może poczekać- zapewnił, opierając twarz o moje kolana. Był taki abstrakcyjnie mały i przytłoczony sytuacją, że miałam ochotę otulić go niczym małe dziecko. Podniósł głowę. W jego oczach nie dostrzegłam nic, prócz strachu i bezgranicznej troski.
- To dobrze, że ten sukinsyn nic ci nie zrobił…- wyszeptał, ściskając mocniej moją dłoń.
- Szkoda, że nie mogę tego samego powiedzieć o tobie- westchnęłam, wolną ręką gładząc go po włosach.
- Wiedziałem, że byłaś w związku z jakimś Latynosem, ale do jasnej cholery, czemu nie powiedziałaś mi, że to gość, który jest powołany razem ze mną do reprezentacji?!
- Jakoś wypadło mi z głowy…- wyjaśniłam, próbując jakoś zniwelować swój strach.
- Mniejsza z tym. Nie mam pojęcia, jakim cudem on się tu znalazł!- chłopak zerwał się nagle jak oparzony, dając upust emocjom.- Gdybym tylko go spotkał jeszcze raz…- cały aż drżał, tym razem to ja próbowałam go uspokoić.
- To i tak nic by nie zmieniło- stwierdziłam rozsądnie- Teraz na pewno wie, gdzie jego miejsce- dodałam, chociaż w moim głosie sama usłyszałam nutkę zwątpienia.- Wracajmy do domu- poprosiłam, a on bez szemrania spełnił moją prośbę. Ostatnim tego wieczora autobusem dotarliśmy do mieszkania. W łóżku Sebastian objął mnie w pasie, a ja oparłam głowę na jego torsie. Chłopak po kilku minutach zasnął, a ja przez bardzo długi czas biłam się z myślami. W moim ciele nadal buzowała adrenalina, która powoli ustępowała miejsca zmęczeniu. Facundo mnie śledził, czy nasze spotkanie było tylko przypadkiem? Chociaż bardziej niż to, spokoju nie dawała mi postawa Sebastiana, który zachował się iście po rycersku. Nigdy w życiu nie widziałam go w takiej furii. Sprawiał wrażenie, jakby bez skrupułów mógłby urwać przyjmującemu łeb, za ten jeden dotyk, za to, że podniósł na mnie rękę. A potem tak po prostu dał mu w pysk i oberwał- dla mnie. Bo się o mnie troszczył, bo o mnie dbał? Bo ciągle się mną opiekował? Bo chyba tak mogłabym nazwać tę nieznaną dotąd sytuację, w której on poświęca swoje zdrowie dla jakiejś tam dziewczyny. Poświęca je dla mnie.
Miesiące mijały nam w niesamowitej symbiozie, żyliśmy ze sobą w taki sposób, jakby było nam to pisane od lat. Jego obecność sprawiała, że czułam się szczęśliwsza i bardziej spełniona. Nawet zbierając jego skarpetki z podłogi, a potem drąc koty o to, czyj to obowiązek sprzątać za „królewiczem”- mój, czy jego własny. Nastał marzec, nie było czasu na nic, nawet na nasze przekomarzanie- zaczęły się play offy, a z ogromu pracy prawie się z Sebastianem nie widywaliśmy. Ja zwiększyłam obroty jako klubowy psycholog, bo nastała pora na terapie grupowe odnośnie radzenia sobie z presją oraz sesje indywidualne. Miałam lekki zawrót głowy, bo przychodzili do mnie wszyscy- wszyscy, oprócz Bastiana.
- Czemu omijasz mój gabinet szerokim łukiem?- zapytałam podczas jednego z nielicznych wieczorów, gdy siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy telewizję. W normalnych warunkach już od godziny chrapalibyśmy grzecznie w łóżku, lecz chłopaki dostali dzień wolnego przed ćwierćfinałowymi meczami z Perugią.
- Mam cię na co dzień, poza tym, nie czuję zbyt wielkiej presji- wzruszył ramionami i zaczął bawić się moimi włosami.
- W Internecie czytałam, że jesteś bardzo impulsywnym graczem i nie bardzo radzisz sobie ze stresem.- wyznałam, nieco rumieniąc się z powodu tych detektywistycznych zapędów. Sebastian zaśmiał się cicho.
- Śledzisz mnie?- posłał mi figlarny uśmiech, aby pokazać, że wcale się nie gniewa.- Kiedyś tak było, ale teraz jest zupełnie inaczej. Nie mam problemów z presją- odparł ze stoickim spokojem wypisanym na twarzy.
- A co takiego się nagle zmieniło?- zaciekawiłam się, nie bardzo wierząc w jego zapewnienia.

- Mam wrażenie, że to dzięki tobie. Po prostu gdy pomyślę o tym, że jesteś przy mnie i mnie wspierasz, całe napięcie gdzieś ulatuje. Jesteś moją szczęśliwą maskotką!- zażartował, wtulając policzek w moje włosy. Uśmiechnęłam się delikatnie. Zabawne, bo ja czułam dokładnie to samo. Mimo tej sielanki bałam się każdego dnia, że coś zacznie się psuć. Bałam się, że znowu znudzimy się sobą, że to „coś” między nami nagle pryśnie jak mydlana bańka. A co, gdy znowu zapyta, czy go kocham? Przecież ja nadal sądzę, że miłość nie istnieje i chyba nic tego nie zmieni. Nawet tak wspaniały facet jak Sebastian.
___________________________________________
Możecie się na mnie obrazić, zwyzywać, czy co tam chcecie. Mam bardzo pracowity czas aktualnie w szkole i poza szkołą, poza tym rodzinnie też dużo rzeczy się nawarstwiło. Dzisiaj informuję tylko na fejsie.
Wiem, że obiecałam, że wszystko ponadrabiam, ale musicie mnie zrozumieć. Chcę już skończyć tę historię, żeby zrobić sobie kilka tygodni przerwy i wejść ze świeżą siłą w nowy projekt, który jest nieco luźniejszy i wprost nie ocieka obleśną miłością, jak ten tutaj.
Wymarzłam okropnie dzisiaj stojąc w poczcie sztandarowym, chyba znowu będę chora.
Pan Tadeusz jest głupi, a gdy jadę na Łuczniczkę, to zawsze trafiam na emocjonujące spotkania, tak jak to piątkowe z Zaksą.
Jeszcze raz przepraszam. Wiem też, że oglądalność spadnie, ale nie mogę na to poradzić.
Matko, nieskładnie bardzo dzisiaj. Przepraszam, dziękuję, dobranoc :)

17 komentarzy:

  1. Asdfghjkl, Seba O.O To mnie normalnie wbiło w fotel. Już jej pokazał czym jest miłość, więc niech się teraz nie wypiera, że ona nie istnieje. Ma na to namacalne wręcz dowody! Czego chcieć więcej.
    Nie spodziewałabym się tego po Facundo. Miał on swoje grzeszki, no ale żeby aż tak? Charakterny chłopaczek Ci wyszedł w praniu. Nie wiem czy nie postąpiłabym tak samo jak Sole. Wiadomo, w obronie tych, których kochamy stajemy się żadnymi krwi.
    Poukładaj sobie te tygodniu, poukładaj. Ja poczekam i czekać zawsze będę ;) Też zmarzłam dzisiaj, aczkolwiek w poczcie nie stałem, ale trzy godziny odmurowane w kościele, a wczoraj dwie. Powinnam zastrajkować, ale u nas zawsze to tak pięknie wszystko wychodzi *.* Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli będziesz miała czas to zapraszam do mnie na nowości ♥

      Usuń
  2. Sole bohater :) uwielbiam go normalnie <3 rozdział jak zwylke genialny ;) nie mogę się już doczekać następnego! :) Pozdrawiam ;*


    PS zapraszam serdecznie na NOWE OPOWIADANIE :) http://smak-szczescia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Też Pana Tadeusza nie lubię, a jeszcze gorsze są Dziady. Toż to istna masakra;) Bardzo dobrze, że Bastian przywalił Facu.
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Sole rycerzem :) Bardzo dobrze zrobił, że tamtemu walnął, zachował się jak prawdziwy rycerz, obronił swoją księżniczkę.
    Rozumiemy ( ja na pewno) każdy ma w szkole dużo obowiązków, a to gazetkę szkolną trzeba zrobić, a to sprawdzian, a to kartkówka, a to coś tam jeszcze i czasu na nic nie ma. Więc rób sobie spokojnie to co masz robić do szkoły/dla szkoły my poczekamy. Nawet miesiąc(ale tyle może sobie nie rób przerwy, chociaż jakbyś musiała tyle to zrozumiemy, i poczekamy)
    Genialny rozdział :D

    Czekam już na kolejny <3
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Sole bohaterem bomba czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ołłł Seba ale z ciebie rycerski latynos! Zaimponował mi normalnie. Wcale mu się nie dziwię, że tak impulsywnie zareagował. Miał rację, że obił pysku Facundo!

    OdpowiedzUsuń
  7. ej facu i na co Ci to było! ale dzielny seba i już po kłopocie hahaha super opowiadanie! ale jak on mógł ją śledzić? świnia!
    Z utęsknieniem fanka Chimery!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaje*iste opowiadanie! bohater Sole! hahaha! czekam na następny! Czekam na pierwszy w mroźnej Rosji zapowiada się super!

    AU.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ummm.. Sebastian do mnie przemawia!
    Wiedziałam, że to będzie Facundo! Pfff.. Nie lubię go i stwierdzam to z całą stanowczością! Mam ochotę go walnąć, naprawę, tak jak zrobił to Bastian!
    Gabrysi pewnie jest ciężko, ale takie jest życie. Mam nadzieję, że już za niedługo wypowie te jakże piękne dwa słowa :))
    Pozdrawiam i do następnego! :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że długo mnie tu nie było, ale czasu nie miałam ;/ Ojej, Seba :D Coś czułam, że to Facundo. Kurczę, ale szkoda, bo lubię go, mimo wszytko ;p Rozdział genialny ( jak zwykle) czekam na nn :*

    http://kazda-droga-wymaga-poswiecen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny ;D
    Sole super się zachował, mam nadzieję, że Conte zostawi Gabi w spokoju.
    Czy ona kiedyś przekona się do miłości?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej! Przepraszam, że dopiero teraz zajrzałam na Twojego bloga...
    Rozdział jest świetny! Całe szczęście, że Gabrysi i Sole nic się nie stało... Serce podeszło mi do gardła, jak czytałam ten fragment.
    Straciłam już na dobre wiarę w Facundo... Miałam skrytą nadzieję, że rozstanie z dziewczyną go zmieniło, no ale trudno... Jest on egoistycznym debilem i raczej już o nim zdania nie zmienię.
    Gabi jest uparta jak osioł, że nadal nie wierzy w miłość. Może kiedyś zrozumie, co tak naprawdę czuje do Sebastiana. A potem będzie ślub i małe Solątka. ;D
    Pozdrawiam. :)
    PS. Zapraszam na nowy rozdział.
    http://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/2013/11/rozdzia-vii.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak ja nie lubię Conte, ughghg! Dobrze, że Sole mu przywalił :D Niech spada z życia Gabi i Seby. Gabi mogłaby wreszcie zrozumieć, że istnieje coś takiego jak miłość. Widać, że Sebastian szczerze ją kocha, a u niej też widać, że jej zależy, tylko po prostu nie potrafi przyznać się do tego uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja tam lubię tę historię i uwielbiam Sole i Gabi. Oni są słodcy <3 a Sebastian zachował się jak prawdziwy bohater :D bronił swojej kobiety :D spodobało mi się, że tak postąpił. Trzymam kciuki za nich i za Gabi, aby Sebastian mógł w końcu usłyszeć od niej 'kocham cię' :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Żyjesz? Kiedy dodasz następny?

    OdpowiedzUsuń