Miał czelność stać tutaj,
uśmiechać się tym swoim obleśnym uśmiechem i patrzeć na mnie, świdrować mnie
wzrokiem, jakby miał ochotę… Odgoniłam złe myśli. Czułam tylko obrzydzenie.
Obrzydzenie i coraz większy strach. Czemu w pokoju obok zrobiło się nagle tak
głośno? Nikt nie mógł usłyszeć naszej wymiany zdań. Wielka gula stanęła mi w
gardle, nie mogłam nawet krzyknąć. Przełknęłam głośno ślinę, przygotowując się
na tę ewentualność.
- Co ty tu robisz?- warknęłam,
próbując wydostać się z zasięgu jego ramion. Zrobił krok do przodu.
- O to samo miałem zapytać
ciebie, kochanie- położył rękę na moim udzie, a ja aż wzdrygnęłam się z
obrzydzenia.
- Zabieraj te obślizgłe łapska-
wyrwałam się, a on uśmiechnął się szyderczo. Co ja w nim kiedyś widziałam?
- Ale się harda zrobiłaś, żabko!
Podobasz mi się taka…- szepnął, próbując mnie pocałować. Zrobiłam unik. W
oczach Facundo dostrzegłam gniew.- O nie, tak się nie będziemy bawić…- mruknął,
zaciskając zimne dłonie na moich nadgarstkach. Jęknęłam z bólu.
- Zostaw mnie, w pokoju obok jest
mnóstwo osób. Dorwą cię- splunęłam prosto w jego twarz, a ten gest jeszcze
bardziej go rozsierdził.
- Ty mała suko…- syknął, a ja
zacisnęłam zęby. Czemu nie mogłam wezwać pomocy? Strach zawiązał gruby sznur
wokół moich przerażonych strun głosowych. Gdy Conte przymierzał się do
wymierzenia mi policzka, w kuchni zapaliło się światło. Chłopak zamarł w pół
ruchu, widząc, jak zmierza do niego Sebastian. Nagle wszystko zwolniło, jak w
stopklatce. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Rozszerzone nozdrza
i żądne krwi oczy, usta wykrzywione w tragicznym grymasie. Zacisnął prawą dłoń
w pięść i się zamachnął. Conte zatoczył się do tyłu, a z jego łuku brwiowego
spłynęła krew. Sole nie mógł się uchronić przed kolejnym ciosem. Otarł
szkarłatną ciecz spływającą z kącika ust i zamachnął się jeszcze raz. Gula w
gardle wreszcie ustąpiła.
- POMOCY!- wrzasnęłam, ile miałam
sił w płucach. Głośne kroki zlały się z przerażającym odgłosem łamanej kości.
Argentyński przyjmujący osunął się na ziemię, przewracając przy tym kuchenne
krzesło. Krew lała mu się z nosa, a półprzymknięte oczy wpatrywały się z
nieskrywaną zawiścią. Wkrótce potem się zamknęły. A Sebastian stał nad nim,
dyszący, zakrwawiony. W jego oczach szalała żądza zemsty. Do pokoju wbiegli
kolejno Emanuele, Simone i Ivan, wszyscy z oczami jak pięciozłotówki. Parodi
pospieszył ocucać nieprzytomnego Argentyńczyka, a Zajcew dopadł do Sebastiana.
Ten machnął tylko ręką na znak, że wszystko w porządku. Powoli się uspokajał.
- Zadzwońcie po karetkę- rzucił
niedbale do Birarelliego, posyłając pogardliwe spojrzenie leżącemu na podłodze
Facundo. Podszedł do mnie, objął delikatnie ramieniem i powoli zaprowadził do
sypialni. Wciąż byłam w szoku. To wszystko działo się tak szybko! Bastian
posadził mnie na brzegu łóżka, a sam przykucnął obok i ujął moją twarz w
dłonie.
- Nic ci nie jest?- zapytał z
troską w głosie, wyraźnie zmartwiony. Pokręciłam głową.
- Twoje usta…- szepnęłam,
dotykając jego przeciętej dolnej wargi.- Opatrzę to- zerwałam się z łóżka, lecz
on złapał mnie za nadgarstek.
- Nic mi nie jest.- odparł,
usadzając mnie z powrotem.
- Przecież widzę!- znów
próbowałam się wyrwać.
- To może poczekać- zapewnił,
opierając twarz o moje kolana. Był taki abstrakcyjnie mały i przytłoczony
sytuacją, że miałam ochotę otulić go niczym małe dziecko. Podniósł głowę. W
jego oczach nie dostrzegłam nic, prócz strachu i bezgranicznej troski.
- To dobrze, że ten sukinsyn nic
ci nie zrobił…- wyszeptał, ściskając mocniej moją dłoń.
- Szkoda, że nie mogę tego samego
powiedzieć o tobie- westchnęłam, wolną ręką gładząc go po włosach.
- Wiedziałem, że byłaś w związku
z jakimś Latynosem, ale do jasnej cholery, czemu nie powiedziałaś mi, że to
gość, który jest powołany razem ze mną do reprezentacji?!
- Jakoś wypadło mi z głowy…-
wyjaśniłam, próbując jakoś zniwelować swój strach.
- Mniejsza z tym. Nie mam
pojęcia, jakim cudem on się tu znalazł!- chłopak zerwał się nagle jak oparzony,
dając upust emocjom.- Gdybym tylko go spotkał jeszcze raz…- cały aż drżał, tym
razem to ja próbowałam go uspokoić.
- To i tak nic by nie zmieniło-
stwierdziłam rozsądnie- Teraz na pewno wie, gdzie jego miejsce- dodałam,
chociaż w moim głosie sama usłyszałam nutkę zwątpienia.- Wracajmy do domu-
poprosiłam, a on bez szemrania spełnił moją prośbę. Ostatnim tego wieczora
autobusem dotarliśmy do mieszkania. W łóżku Sebastian objął mnie w pasie, a ja
oparłam głowę na jego torsie. Chłopak po kilku minutach zasnął, a ja przez
bardzo długi czas biłam się z myślami. W moim ciele nadal buzowała adrenalina, która
powoli ustępowała miejsca zmęczeniu. Facundo mnie śledził, czy nasze spotkanie
było tylko przypadkiem? Chociaż bardziej niż to, spokoju nie dawała mi postawa
Sebastiana, który zachował się iście po rycersku. Nigdy w życiu nie widziałam
go w takiej furii. Sprawiał wrażenie, jakby bez skrupułów mógłby urwać
przyjmującemu łeb, za ten jeden dotyk, za to, że podniósł na mnie rękę. A potem
tak po prostu dał mu w pysk i oberwał- dla mnie. Bo się o mnie troszczył, bo o
mnie dbał? Bo ciągle się mną opiekował? Bo chyba tak mogłabym nazwać tę
nieznaną dotąd sytuację, w której on poświęca swoje zdrowie dla jakiejś tam
dziewczyny. Poświęca je dla mnie.
Miesiące mijały nam w niesamowitej
symbiozie, żyliśmy ze sobą w taki sposób, jakby było nam to pisane od lat. Jego
obecność sprawiała, że czułam się szczęśliwsza i bardziej spełniona. Nawet
zbierając jego skarpetki z podłogi, a potem drąc koty o to, czyj to obowiązek
sprzątać za „królewiczem”- mój, czy jego własny. Nastał marzec, nie było czasu
na nic, nawet na nasze przekomarzanie- zaczęły się play offy, a z ogromu pracy
prawie się z Sebastianem nie widywaliśmy. Ja zwiększyłam obroty jako klubowy
psycholog, bo nastała pora na terapie grupowe odnośnie radzenia sobie z presją
oraz sesje indywidualne. Miałam lekki zawrót głowy, bo przychodzili do mnie
wszyscy- wszyscy, oprócz Bastiana.
- Czemu omijasz mój gabinet
szerokim łukiem?- zapytałam podczas jednego z nielicznych wieczorów, gdy
siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy telewizję. W normalnych warunkach już od
godziny chrapalibyśmy grzecznie w łóżku, lecz chłopaki dostali dzień wolnego
przed ćwierćfinałowymi meczami z Perugią.
- Mam cię na co dzień, poza tym,
nie czuję zbyt wielkiej presji- wzruszył ramionami i zaczął bawić się moimi
włosami.
- W Internecie czytałam, że jesteś
bardzo impulsywnym graczem i nie bardzo radzisz sobie ze stresem.- wyznałam,
nieco rumieniąc się z powodu tych detektywistycznych zapędów. Sebastian zaśmiał
się cicho.
- Śledzisz mnie?- posłał mi
figlarny uśmiech, aby pokazać, że wcale się nie gniewa.- Kiedyś tak było, ale
teraz jest zupełnie inaczej. Nie mam problemów z presją- odparł ze stoickim
spokojem wypisanym na twarzy.
- A co takiego się nagle
zmieniło?- zaciekawiłam się, nie bardzo wierząc w jego zapewnienia.
- Mam wrażenie, że to dzięki tobie.
Po prostu gdy pomyślę o tym, że jesteś przy mnie i mnie wspierasz, całe
napięcie gdzieś ulatuje. Jesteś moją szczęśliwą maskotką!- zażartował, wtulając
policzek w moje włosy. Uśmiechnęłam się delikatnie. Zabawne, bo ja czułam
dokładnie to samo. Mimo tej sielanki bałam się każdego dnia, że coś zacznie się
psuć. Bałam się, że znowu znudzimy się sobą, że to „coś” między nami nagle
pryśnie jak mydlana bańka. A co, gdy znowu zapyta, czy go kocham? Przecież ja
nadal sądzę, że miłość nie istnieje i chyba nic tego nie zmieni. Nawet tak
wspaniały facet jak Sebastian.
___________________________________________
Możecie się na mnie obrazić, zwyzywać, czy co tam chcecie. Mam bardzo pracowity czas aktualnie w szkole i poza szkołą, poza tym rodzinnie też dużo rzeczy się nawarstwiło. Dzisiaj informuję tylko na fejsie.
Wiem, że obiecałam, że wszystko ponadrabiam, ale musicie mnie zrozumieć. Chcę już skończyć tę historię, żeby zrobić sobie kilka tygodni przerwy i wejść ze świeżą siłą w nowy projekt, który jest nieco luźniejszy i wprost nie ocieka obleśną miłością, jak ten tutaj.
Wymarzłam okropnie dzisiaj stojąc w poczcie sztandarowym, chyba znowu będę chora.
Pan Tadeusz jest głupi, a gdy jadę na Łuczniczkę, to zawsze trafiam na emocjonujące spotkania, tak jak to piątkowe z Zaksą.
Jeszcze raz przepraszam. Wiem też, że oglądalność spadnie, ale nie mogę na to poradzić.
Matko, nieskładnie bardzo dzisiaj. Przepraszam, dziękuję, dobranoc :)
Asdfghjkl, Seba O.O To mnie normalnie wbiło w fotel. Już jej pokazał czym jest miłość, więc niech się teraz nie wypiera, że ona nie istnieje. Ma na to namacalne wręcz dowody! Czego chcieć więcej.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałabym się tego po Facundo. Miał on swoje grzeszki, no ale żeby aż tak? Charakterny chłopaczek Ci wyszedł w praniu. Nie wiem czy nie postąpiłabym tak samo jak Sole. Wiadomo, w obronie tych, których kochamy stajemy się żadnymi krwi.
Poukładaj sobie te tygodniu, poukładaj. Ja poczekam i czekać zawsze będę ;) Też zmarzłam dzisiaj, aczkolwiek w poczcie nie stałem, ale trzy godziny odmurowane w kościele, a wczoraj dwie. Powinnam zastrajkować, ale u nas zawsze to tak pięknie wszystko wychodzi *.* Buziaki :*
Jeśli będziesz miała czas to zapraszam do mnie na nowości ♥
UsuńSole bohater :) uwielbiam go normalnie <3 rozdział jak zwylke genialny ;) nie mogę się już doczekać następnego! :) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńPS zapraszam serdecznie na NOWE OPOWIADANIE :) http://smak-szczescia.blogspot.com/
Też Pana Tadeusza nie lubię, a jeszcze gorsze są Dziady. Toż to istna masakra;) Bardzo dobrze, że Bastian przywalił Facu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
Sole rycerzem :) Bardzo dobrze zrobił, że tamtemu walnął, zachował się jak prawdziwy rycerz, obronił swoją księżniczkę.
OdpowiedzUsuńRozumiemy ( ja na pewno) każdy ma w szkole dużo obowiązków, a to gazetkę szkolną trzeba zrobić, a to sprawdzian, a to kartkówka, a to coś tam jeszcze i czasu na nic nie ma. Więc rób sobie spokojnie to co masz robić do szkoły/dla szkoły my poczekamy. Nawet miesiąc(ale tyle może sobie nie rób przerwy, chociaż jakbyś musiała tyle to zrozumiemy, i poczekamy)
Genialny rozdział :D
Czekam już na kolejny <3
Pozdrawiam serdecznie :*
Sole bohaterem bomba czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńOłłł Seba ale z ciebie rycerski latynos! Zaimponował mi normalnie. Wcale mu się nie dziwię, że tak impulsywnie zareagował. Miał rację, że obił pysku Facundo!
OdpowiedzUsuńej facu i na co Ci to było! ale dzielny seba i już po kłopocie hahaha super opowiadanie! ale jak on mógł ją śledzić? świnia!
OdpowiedzUsuńZ utęsknieniem fanka Chimery!
Zaje*iste opowiadanie! bohater Sole! hahaha! czekam na następny! Czekam na pierwszy w mroźnej Rosji zapowiada się super!
OdpowiedzUsuńAU.
Ummm.. Sebastian do mnie przemawia!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to będzie Facundo! Pfff.. Nie lubię go i stwierdzam to z całą stanowczością! Mam ochotę go walnąć, naprawę, tak jak zrobił to Bastian!
Gabrysi pewnie jest ciężko, ale takie jest życie. Mam nadzieję, że już za niedługo wypowie te jakże piękne dwa słowa :))
Pozdrawiam i do następnego! :**
Przepraszam, że długo mnie tu nie było, ale czasu nie miałam ;/ Ojej, Seba :D Coś czułam, że to Facundo. Kurczę, ale szkoda, bo lubię go, mimo wszytko ;p Rozdział genialny ( jak zwykle) czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńhttp://kazda-droga-wymaga-poswiecen.blogspot.com/
Cudowny ;D
OdpowiedzUsuńSole super się zachował, mam nadzieję, że Conte zostawi Gabi w spokoju.
Czy ona kiedyś przekona się do miłości?
Pozdrawiam :*
Hej! Przepraszam, że dopiero teraz zajrzałam na Twojego bloga...
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Całe szczęście, że Gabrysi i Sole nic się nie stało... Serce podeszło mi do gardła, jak czytałam ten fragment.
Straciłam już na dobre wiarę w Facundo... Miałam skrytą nadzieję, że rozstanie z dziewczyną go zmieniło, no ale trudno... Jest on egoistycznym debilem i raczej już o nim zdania nie zmienię.
Gabi jest uparta jak osioł, że nadal nie wierzy w miłość. Może kiedyś zrozumie, co tak naprawdę czuje do Sebastiana. A potem będzie ślub i małe Solątka. ;D
Pozdrawiam. :)
PS. Zapraszam na nowy rozdział.
http://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/2013/11/rozdzia-vii.html
Jak ja nie lubię Conte, ughghg! Dobrze, że Sole mu przywalił :D Niech spada z życia Gabi i Seby. Gabi mogłaby wreszcie zrozumieć, że istnieje coś takiego jak miłość. Widać, że Sebastian szczerze ją kocha, a u niej też widać, że jej zależy, tylko po prostu nie potrafi przyznać się do tego uczucia.
OdpowiedzUsuńA ja tam lubię tę historię i uwielbiam Sole i Gabi. Oni są słodcy <3 a Sebastian zachował się jak prawdziwy bohater :D bronił swojej kobiety :D spodobało mi się, że tak postąpił. Trzymam kciuki za nich i za Gabi, aby Sebastian mógł w końcu usłyszeć od niej 'kocham cię' :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ;D
OdpowiedzUsuńŻyjesz? Kiedy dodasz następny?
OdpowiedzUsuń