Epilog
Rok później
- Tourists?-
zapytał przerażony sprzedawca na stacji benzynowej łamaną angielszczyzną,
najpewniej widząc za szybą włoską rejestrację.
- Nic z tych rzeczy- odparłam-
Wracamy po prostu z dalekiej podróży. Nawet pan nie wie, jak miło jest znów
usłyszeć ojczysty język!- dodałam, a sprzedawca uśmiechnął się pod nosem.
- Wyobrażam sobie- mruknął,
kasując powolnym ruchem towary położone przeze mnie przy kasie. Wracaliśmy z
Trento do Polski, ale nie na długo. Chcieliśmy po prostu osobiście wręczyć
zaproszenia wszystkim najbliższym. Kątem oka spojrzałam na pierścionek lśniący
na mojej lewej dłoni. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tamtego dnia.
Sole, przestań zachowywać się jak dzieciak!- zganiłam
swojego chłopaka, a on tylko śmiał mi się do ucha. Już piętnaście minut temu
zawiązał mi opaskę na oczach i prowadził przez kręte dróżki.- To jakaś
specjalna okazja?- zapytałam, zastanawiając się, czy nie przegapiłam czegoś
ważnego. Moje urodziny? A może nasza rocznica? Jakoś nigdy nie miałam pamięci
do dat…
- Możesz zdjąć chustkę- wyszeptał, a ja pod wpływem jego
ciepłego oddechu zadrżałam. Posłusznie ściągnęłam z czoła zbędny dodatek i aż
zachłysnęłam się z zachwytu. Byliśmy na tarasie widokowym, w Trydencie, na
którego bramie wisiała czerwona tabliczka z napisem „Rezerwacja”.
- Nie powinniśmy tutaj wchodzić…- zaprotestowałam, a on
przewrócił oczami, zaskoczony moją niedomyślnością.
- To ja to zarezerwowałem, głuptasie!- odparł, a ja
uniosłam brwi zdziwiona. Jak mogłam być wtedy tak niedomyślna i jeszcze nie ułożyć
wszystkiego w jedną całość!- Nie chciałem bawić się w kolację, bo czuję, że nie
wytrzymam już ani chwili bez odpowiedzi, chociaż planuję to prawie od miesiąca-
wyjaśnił, przekręcając dźwignię zamocowaną w ścianie. Wszędzie zapaliły się
białe lampki, oplecione wokół drzew i winorośli. Sebastian stanął naprzeciw mnie
i uklęknął na jedno kolano. Torebka z głuchym pacnięciem wylądowała na ziemi. Chyba
rozpadł się mój telefon, który był w środku, na samym dnie. Wyjął pierścionek z
kieszeni spodni, a moim oczom ukazał się piękny diamencik w kształcie trójkąta.
- Gabrielo Aleksandro Kruk- zaczął uroczyście, a ja
zaczęłam zastanawiać się, skąd tak właściwie zna moje drugie imię.- Czy
uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- zapytał, a ja otworzyłam usta
ze zdziwienia.
- Jeszcze się pytasz?- pisnęłam psując cały nastrój, a
mój pocałunek był tak dla niego niespodziewany, że przeturlaliśmy się dobre
kilka metrów w dół stromego zbocza.
Nagle rozdzwoniła się moja
komórka, przerywając bieg miłych wspomnień. Spojrzałam na wyświetlacz.
- Sebastian, ven aquí!-
poprosiłam, po czym oddaliłam się kilka metrów aby porozmawiać.
- Tsvetan, co słychać?- zapytałam
po włosku, a sprzedawca zrobił wielkie oczy. Sokołov zaczął rozpaczać nad tym,
że przyszło zaproszenie na nasz ślub, a on zorientował się, że jeszcze nie
znalazł osoby towarzyszącej. Zaczęłam go uspokajać, miał przecież na to trzy
miesiące! Gdy poleciłam przyjacielowi wziąć dziesięć głębokich wdechów,
zaczęłam przysłuchiwać się konwersacji obok mnie.
- W ilu językach ona mówi?-
zapytał z trudem sprzedawca- widocznie tak bardzo zależało mu na odpowiedzi, że
był gotów przemóc swój strach przed obcokrajowcami.
- Nie jestem pewien, ale chyba w
sześciu- odparł Bastian usłużnie, a kędzierzawemu chłopakowi aż zaświeciły się
oczy. Pokiwał głową z uznaniem, a gdy przetworzyłam ich rozmowę w głowie,
wpadłam na pewien pomysł.
*
-Denerwujesz się?- zapytał, a gdy
usłyszał, jak głośno przełykam ślinę, to mocniej ścisnął mnie za rękę. Byliśmy w Bełchatowie, pod
domem Andrzeja. Nie wiem jak zareaguje na zaproszenie na nasz ślub. Może to
nieodpowiednie zachowanie z mojej strony? Ale przecież był moim najlepszym
przyjacielem, mimo tego wszystkiego, co między nami zaszło. Nie mogłam go tak
po prostu pominąć. Zaprosiłam właściwie cały sztab i zawodników, lecz jego
zostawiłam sobie na koniec. Drzwi otworzyła mi prześliczna blondyneczka o
niebieskich oczach. Uśmiechnęła się ciepło, lecz ze zdziwieniem.
- Jest może Andrzej?- zapytałam
jednym tchem, a blondynka odwróciła głowę.
- Kochanie, ktoś do ciebie!-
wykrzyknęła, a mnie serce zabiło szybciej. Czyżbym już nie musiała mieć
wyrzutów sumienia? Wrona pojawił się w drzwiach, a na mój widok jego oczy
przybrały dziwny wyraz. Zmierzył wzrokiem mojego kompana i uśmiechnął się
szeroko.
- Gabriela? Co ty tutaj robisz?
Sebastian?!- zapytał i nie wiadomo jak nagle znalazłam się w jego mieszkaniu
pod ostrzałem pytań. Blondynka (okazało się, że ma na imię Kasia, a są razem od
prawie pół roku- nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy to usłyszałam, więc wtedy
złapał mnie „nagły” atak kaszlu) zaprowadziła nas do salonu, przygotowała kawę
i ciastka.
- Opowiadajcie co słychać!-
zachęcił mnie Endriu, a ja przygryzłam dolną wargę. Trochę się zmienił od
naszego ostatniego spotkania. Skrócił nieco włosy, a z zarostu pozostało już
tylko wspomnienie. Promieniał, widocznie znalazł wreszcie swoją drugą połowę
jabłka. Cieszyłam się jego szczęściem.
-Wy się znacie?- zignorowałam
pytanie, zwracając się tym razem do Sebastiana.
- Tak, spotykamy się często na
reprezentacji- odparł, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
Zmarszczyłam brwi i upiłam łyk kawy. No tak, reprezentacja rządzi się swoimi
prawami.
- Właściwie to nie przyjechaliśmy
na pogaduszki…- zaczęłam, skubiąc materiał bluzki.
- Chcieliśmy was zaprosić na
ślub- dokończył za mnie Sebastian- oczywiście z osobą towarzyszącą- dodał, gdy
Kasia usiadła obok nas.
- Ślub?- zdziwił się- Więc
wreszcie znalazłaś tego jedynego po tylu latach prób?- zapytał, a w jego głosie
nie było nic szyderczego. Wyglądał na zadowolonego z obrotu sytuacji.
- Chyba tak- odparłam krótko,
niekontrolowanie spoglądając czule na Sebastiana. Przegadaliśmy pół dnia,
okazało się, że u Andrzeja i chłopaków ze Skry trochę się zmieniło. Maciek
wreszcie znalazł miłość swojego życia, która wcale nie była blondynką, a
„rudowłosym chochlikiem”, jak to określił mój przyjaciel. Facundo nadal szukał
klubu, bo po przegranej Maceraty w fazie grupowej ligi mistrzów działacze
zdecydowanie podziękowali mu za współpracę. Skra w zeszłym sezonie zdobyła
Mistrzostwo Polski, a Miguel został zgodnie okrzyknięty najlepszym trenerem
plus ligi.
- Dobra gołąbeczki, nie chcę was
wyganiać, ale mam zaraz trening…- Wronka podrapał się po głowie, a my zgodnie
uznaliśmy, że pora się zbierać. Pożegnali nas z Kasią w drzwiach, a gdy
odwróciłam się, aby ostatni raz na nich zerknąć, zobaczyłam chłopaka delikatnym
gestem odgarniającego jej włosy z czoła, za co dostał pstryczka w nos.
Uśmiechnęłam się i złapałam Argentyńczyka za rękę. Odkąd byliśmy razem,
wszystko szło właściwym torem.
*
- A co, jeśli ona się podrze?-
jęknęłam żałośnie, poprawiając spadający welon. Sukienka była przepiękna, ale w
ogóle nie praktyczna- Przecież ja na nią nadepnę!- w moim głosie można było
wyczuć nutkę histerii.
- Siadaj- zakomenderowała Aśka, a
ja posłusznie przycupnęłam na fotelu. Czułam, jak w moich oczach gromadzą się
łzy.
- A co, jak ja ją zniszczę? Już
jej nie naprawimy. Co będzie, jak ją zepsuję? A może ją odłożę i założę jakąś
inną? Przecież ta może poczekać- gadałam jak opętana, a Asia przyjrzała mi się
uważnie.
- Tobie wcale nie chodzi o
sukienkę, prawda?- zapytała ostrożnie, a ja ryknęłam płaczem. Jak to dobrze, że
jeszcze nie dopuściłam do siebie makijażystów!
- Oczywiście, że nie!-
wychlipałam- Co będzie, jeśli ja go przestanę kochać? Albo on mnie? Może po
ślubie staniemy się nudni i przewidywalni, a on już mnie niczym nie zaskoczy?-
Dziewczyna uspokajającym gestem pogłaskała mnie po ramieniu, a ja otarłam
spływające po policzkach łzy. Czy nawet jako panna młoda muszę się prezentować
tak żałośnie?
- Głupia jesteś i tyle.
Przyjechałam z Paryża raptem dwa tygodnie temu, żeby ci pomóc przy
przygotowaniach, a przez ten czas widzę, jak oboje na siebie działacie! Jak on
ukradkiem spogląda na ciebie, jak godzinami trzymacie się za ręce, jak zawsze
siadacie koło siebie i ani jedna osoba nie może być między wami. Zachowujecie
się jak jeden organizm i to on jest dla ciebie tym jedynym, a ty dla niego
miłością życia. Przyjmij to wreszcie do tego swojego móżdżku poligloty! Tyle
języków wchłaniasz jak gąbka, a nie jesteś w stanie przyswoić, że ten facet nie
może bez ciebie żyć?- wytknęła mi i kazała wziąć dziesięć uspokajających
oddechów.
- Cieszę się, że cię mam-
przytuliłam się do przyjaciółki, na co ona odskoczyła.
- Zostaw, jeszcze cię pobrudzę!-
zganiła mnie, a ja parsknęłam śmiechem- potem będzie czas na wylewanie łez.
- Mam nadzieję, że tylko tych
radosnych- mruknęłam, na co dała mi sójkę w bok, zupełnie nie zważając na to,
że jestem na skraju załamania nerwowego. Zaśmiała się tylko, a jej śmiech
brzmiał jak tysiące dzwoneczków.
- Nie mazgaj się i zachowuj jak
należy! To przecież twoja wielka chwila!- poinstruowała z uśmiechem, a ja
przewróciłam oczami. Miała rację. Przecież dzisiaj miał być najszczęśliwszy
dzień w moim życiu!
*
Nigdy w życiu nie miałam tak
wielu wątpliwości. Najchętniej wsiadłabym do pierwszej lepszej taksówki i
uciekła na drugi koniec świata, żeby przeżyć kolejną przygodę. Kochałam go, to
pewne. Ale czy to uczucie z czasem nie wygaśnie? Może warto chwilę poczekać?
Znamy się zaledwie od dwóch lat, po co od razu pakować się w małżeństwo? Tyle
pytań cisnęło mi się do głowy, ledwo szłam z nadmiaru emocji. Do ołtarzu
prowadził mnie ojciec- rozstał się ze swoją dotychczasową partnerką i próbował
ułożyć życie od nowa. Nie miał mi za złe żadnego z wypowiedzianych słów, bo po
kilku tygodniach zdał sobie sprawę, że ten związek nie ma najmniejszego sensu.
Przyjechał tutaj, do Werony, gdzie ślubowała moja babcia, żeby być przy mnie w
ten wyjątkowy dzień. I nie tylko on przyjechał. Była mama, Oskar z dziewczyną,
bliżsi i dalsi krewni, cały sztab Skry i kilkunastu znajomych z dawnych lat.
Byli też rodzice Sebastiana oraz jego liczni kuzyni, ciotki i wujkowie. Jakimś
cudem udało nam się tutaj zorganizować polskiego księdza, który zgodziłby się
przeprowadzić ceremonię.
- Jak samopoczucie?- pyta tata, a
ja czuję, że nogi trzęsą mi się jak kostki lodu w szklance.
- A na jakie wygląda?- odpowiadam
pytaniem na pytanie, mając wrażenie, że zaraz zacznę szczękać zębami.
- Jak zwykle na wyśmienite- mówi
z szelmowskim uśmiechem i chwyta mnie pod ramię. Opieram wszystkie swoje
wątpliwości na jego barkach, osuwając się niemalże na ziemię. Ojciec z hardą
miną przytrzymuje mnie w pionie. Rozbrzmiewa Marsz Mendelsona, a ja, ciągnięta
przez rodziciela powoli sunę w stronę ołtarza. Czy jeśli teraz się wyrwę to
zdążę złapać taksówkę zanim ktoś mnie dogoni? Przecież Sebastian zrozumie. Nie
muszę wychodzić za mąż, możemy żyć razem bez tego cholernego świstka papieru i
obrączek. Nie chcę zmian, nie chcę tej pompy, nie chcę żyć inaczej! Rytm
melodii zagłusza mój coraz bardziej spazmatyczny oddech. Znowu jestem
niezdecydowana. Czy ja chociaż raz nie potrafię czegoś zrobić dobrze? Nawet nie
orientuję się, gdy jestem już u celu. Mój narzeczony ma głowę zwróconą do tyłu,
więc nie mogę zobaczyć jego twarzy. Dla uspokojenia podziwiam więc ładnie
skrojony czarny garnitur. Staram się uspokoić oddech. Sebastian odwraca się i nagle,
jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko staje się jasne. Tak jasne,
jak słońce na niebie, tak jasne jak fakt, że moja sukienka biała, a jego oczy
brązowe. Odwzajemniam uśmiech i chwytam jego dłoń. Przy nim wszystko jest takie
proste!
Widzę jak Bruno Romanutti mruga
rozbawiony do środkowego. Jak to dobrze, że teraz nie miał racji! Bo co by
było, gdybym nie odważyła się polecieć do Brazylii?
*
- Yo, Gabriela Aleksandra Kruk-
mówię, a jego oczy przewiercają całą moją duszę.- Te quiero a ti Sebastian Sole
como esposo y me entrego a ti, y prometo serte fiel en las alegrias y en las penas,
en la salud y en la enfermedad, todos os dias de mi vida.- oznajmiam uroczyście, drżącymi palcami sięgając po
obrączkę.
- Ja, Sebastian Sole, biorę
ciebie Gabrielo Aleksandro Kruk za żonę- jego polszczyzna nigdy nie była tak
piękna, nawet gdy kłóciliśmy się o to, kogo to wina, że zlew się zapchał, ani
gdy nauczył się wszystkich przekleństw, bo denerwowało go moje ciągłe „Puta
Madre”, ani nawet wtedy gdy po raz pierwszy w tym języku wyznał mi miłość. Moje
oczy zaszkliły się, starałam się zahamować chlipanie. Widząc to, Bastian
zupełnie nie zważając na procedury i zasady obowiązujące w kościele ujął moją
twarz w dłonie i mówił dalej- I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską- zaśmiałam się przez łzy, widząc, z jakim trudem przyszło mu
wymówienie tych wszystkich zbitych głosek- i że cię nie opuszczę aż do śmierci-
dodał szeptem i nie spuszczając ze mnie wzroku wsunął pierścionek na mój palec.
Zamknął moją drobną postać w szczelnym uścisku i złożył delikatny pocałunek na
moich spierzchniętych wargach.
Spojrzałam na niego spod
wachlarza gęstych rzęs i mocniej ścisnęłam za rękę. Jak mogłam chcieć uciekać?
Teraz byłam spokojna jak nigdy, pewna swego, szczęśliwa. Z niezmierną łatwością
uświadomiłam sobie jeszcze jedną ważną rzecz, której oczywistość aż mnie
poraziła- nieważne gdzie byśmy nie byli, moje miejsce zawsze będzie u jego
boku.
______________________________________________________
NIENAWIDZĘ LEPKICH ZAKOŃCZEŃ!
Ale napisałam ten epilog sto lat temu i nie chciałam nic w nim zmieniać.
Znowu Was przepraszam, że tak długo mnie nie było. Gdańsk jest wspaniałym miastem. Uwielbiam Gdańsk. Mimo, że gubię się tam na każdym kroku, że wiatr wieje mocniej, a ludzie są wyżsi. To by było na tyle z mojego tygodnia :)
Kurczę, skończyliśmy to! Nie ja skończyłam. My, Wy skończyliście tę historię za mnie. To pierwsze opowiadanie, które udało mi się skończyć, napisałam je od początku do końca. I to wszystko dzięki WAM. Bo gdyby nie Wy i Wasze miłe słowa, to już dawno rzuciłabym to wszystko w cholerę i przestała wstawiać cokolwiek.
Z tej odrobiny miłości (jak w tytule) zrobiło się jej całkiem sporo, ale zamysł był zupełnie inny... Podczas tworzenia było mnóstwo pomysłów, chcecie wiedzieć jakich?
Oto kilka ciekawostek:
- Pierwszym głównym bohaterem miał być Karol Kłos
- Potem głównym bohaterem miał być Andrzej Wrona
- Później Facundo Conte...
- A Gabriela miała poznać nie Sebastiana, a Quirogę
- Rodrigo miał jej pokazać, że miłość to jednak fajna sprawa, ale wcale nie mieli być razem
- Na samym końcu miał pojawić się Facundo i wszystko wyjaśnić
- Kurs tanga miał być kursem samby, ale głupia Chimera zdała sobie sprawę, że samby przecież nie tańczy się z partnerem...
- Pomysły na następne rozdziały pojawiały się tuż przed snem, wszystkie możliwe opcje mam zapisane w notatkach na telefonie
I chciałabym tylko ogromnie podziękować za to, że byliście, mimo tego, że ja ostatnio bardzo Was zaniedbywałam.
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ wszystkim razem i każdemu z osobna, bo przyczyniliście się do powstania tego opowiadania.
Ale ja nie znikam, dlatego nie musicie ronić łez w ogóle :) Jestem na Mroźnej Rosji
Kończymy na ponad 20000 wyświetleniach i prawie 550 komentarzach. DZIĘKUJĘ! :*
Zapomniałam! Wesołych Świąt wszystkim! :))
EDIT:
Zapraszam serdecznie na pierwszy rozdział na http://bardzo-mrozna-rosja.blogspot.com :)
Zapomniałam! Wesołych Świąt wszystkim! :))
EDIT:
Zapraszam serdecznie na pierwszy rozdział na http://bardzo-mrozna-rosja.blogspot.com :)
Szkoda, że to już koniec bo to było jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam. Ale nic nie może wiecznie trwać;* Dziękuję za tego bloga. Idę na Rosję;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;D
Jej, ryczę jak głupia *.*
OdpowiedzUsuńCo tam lepkie zakończenia. Wszystkie zakończenia są piękne, lepkie czy nie. I to jest tym najpiękniejszym. Jacy oni są uroczy i w ogóle. Po prostu brak mi słów, aby ich opisać. Mam tyle myśli, że nie wiem od której zacząć. W życiu bym nie uwierzyła, że pomysł na ucieczkę sprzed ołtarza przyjdzie jej do głowy. Każdemu, ale na pewno nie jej. Już myślałam, że to zrobi, ale oczy Seby mówią wszystko. Chwała mu za to. Jestem przeszczęśliwa, że Wronka jakoś sobie życie ułożył i przyjął tę ich wiadomość tak pozytywnie. Ja też bym przyjęła. Poryczałabym się przed nimi i wyła jak wilk.
Te wszystkie moje tu pierdołki i tak nie oddadzą tego, co ja sobie czuję jak to czytam, bo nawet nie ma słów, żeby to opisać. Powiem tylko jedno. Dziękuję. DZIĘKUJĘ i d z i ę k u j ę. To było wspaniałe i pewna jestem, że reszta twoich opowiadań też taka będzie.
Czekam na Mroźną Rosję. Wesołych Świąt i zdrowia, mnóstwo zdrówka, żebyś nie była chora na święta tak jak ja. Niestety moja ospa rządzi się swoimi prawami. Trzymaj się ciepło :*
Wybacz, że się nie rozpiszę, ale po prostu nie dociera do mnie, że to już koniec... :(
OdpowiedzUsuńTo była świetna historia! Bardzo polubiłam główną bohaterkę..
Czekam na kolejne Twoje dzieła!
Całuję,
K.
PS. U mnie już tylko trzy do końca..
Epilogi są straszne. Znaczy ten jest piękny i w ogóle cały czas jak czytałam to się cieszyłam jak głupia, ale świadomość, że kończysz już to opowiadanie trochę mnie przybiła. To wszystko było cudowne!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Gabi skończyła z Sebastianem, bo pasują do siebie idealnie. Cieszę się, że znalazłaś Wronie jakąś dziewczynę, bo od początku go lubiłam i chciałam, żeby to z nim była Gabi, ale to było przed poznaniem Sole, bo teraz wiem, że argentyńczyk i Gabi świetnie do siebie pasują. Nic więcej już nie napiszę, bo zaraz zacznę ryczeć. Po prostu dziękuje za wszystko! :)
Kurcze, kiedy czytałam Twoje podziękowanie to myślałam, że uronię nie jedną łzę, ale z dziesięć. Całe szczęście, że za łatwo się nie wzruszam. Dziwnie jest płakać we Wigilię- dzień radości. ;)
OdpowiedzUsuńEpilog bardzo mi się podoba. Nawet lubię te szczęśliwe zakończenia. :D
Powiem szczerze- to jedno z najlepszych opowiadań o sporcie, jakie czytałam. Ciekawie piszesz, masz świetny styl no i w Twoim opowiadaniu było ,,to coś". :)
Pozdrawiam i życzę WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU. :D
Boszsz jak ja lubię takie zakończenia! Cudownie się to czyta szczególnie w taki dzień jak dziś, bo ja właśnie czekam na wyjście na Pasterkę i żeby nie zasnąć nadrabiam zaległości.
OdpowiedzUsuńPodobno prawdziwa miłość zdarza się tylko raz i niesamowicie się cieszę, że ta dwójka zakończyłą pewien etap życia ślubem, tym samym rozpoczynając nową podróż. Oby szczęśliwą!
Kurcze,nszkoda że to koniec.... swietny epilog.
OdpowiedzUsuńDziekuje za to wspaniqle opowiadanie :-) :-). :-)
Wesolych swiat:-)
Pozdrawiam
Idealne zakończenie :) nie wyobrażam sobie, żeby Conte miał tu grać pierwsze skrzypce i miałby być z Gabi, albo Kłos. Na początku chciałam Wronę i nawet jak pojawił się Sebastian-ale tylko z początku, bo potem pomyślałam jednak, że Sole to idealny kandydat dla Gabi. I dobrze, że akurat takie jest zakończenie. Wolę nawet nie myśleć, że miałoby być tutaj zupełnie inne zakończenie. Już nawet jak czytałam o tym, jak Gabrysia zastanawiała się czy zwiać, to miałam ochotę ją walnąć. Ale się powstrzymała i chwała jej za to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i również wesołych świąt i świetnego sylwestra :)
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!!
OdpowiedzUsuńNIe było mnie na najsłodszym epilpgu w dziejach kurde ludzkości... Jest piękny, idealny, zupełnie jak całe to opowiadanie :D Jak TY, Chimero, zupełnie jak TY!! :D
Spotykamy się w Rosji? :D
Wybacz, że mało wylewnie, ale zważając na to, że jest 1:25 troszkę brakuje mi snu haha :D
Wesołych, wesołcyh ;3 i upojnego Sylwestra ^^ :D
i dobrze, że napisałaś to opowiadania od początku do końca, bo wartało! naprawdę:) jest to jedno z niewielu opowiadań, o których pamiętałam, które mnie wciągnęły i które pokochałam. mam nadzieję, że Mroźna Rosa będzie podobna i z taką refleksją zostawiam to opowiadania, i przechodzę do Rosji... trochę krótko, jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńCudowne zakończenie :)
OdpowiedzUsuńNie chce mi się wierzyć, że to już koniec mojego ulubionego opowiadania. Aż łezka się w oku kręci ;)
Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czytać Twoje nowe opowiadanie.
Pozdrawiam gorąco :*
Przeczytałam całe w kilka dni i chociaż były różne potknięcia, typu język hiszpański w Brazylii ^^, to generalnie jestem na tak i w wolnej chwili zabieram się za Mroźną Rosję :) Sama mam zamiar ulokować tam kawałek mojego opowiadania, więc już się boję bo nigdy tam nie byłam i nie znam się na kulturze rosyjskiej ani nic...
OdpowiedzUsuńAle wracam do Twojego :D Było cuuuuudownie <3 Też lubię opisywanych przez Ciebie siatkarzy :)
W pośpiechu zostawiłam komentarz nie z tego konta co trzeba :D Ech te pospieszające koleżanki xD
UsuńJakie cudowne zakończenie :D Masz talent ;) http://przyszopceuszatych.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNajlepsze siatkarskie opowiadanie jakie czytałam w życiu:**
OdpowiedzUsuńhttp://niebujajtaprosze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń