Ta nocna kawa to był naprawdę zły
pomysł. Głupia myślałam, że gdy dodam do niej nieco mleka, to kofeina w ogóle
się nie odezwie. A tak, liczyłam już sześćset osiemdziesiątą trzecią owcę i
krew zalewała mnie z bezsilności. Niechciane myśli tłukły się po mojej głowie
niczym rój wściekle brzęczących os, a ja za nic nie mogłam się od nich
odpędzić. Mama, Facundo, Oskar, Andrzej, Tata, Maciek, macocha, Karol… Co
chwila w umyśle pojawiały się nowe twarze, a każda z nich była powodem do
zmartwień. Jak młodszy brat radzi sobie bez wsparcia siostry? Czy mama nie
martwi się o mnie, gdy dzwonię tylko raz na trzy tygodnie? Jak ojciec czuje się
po tym, jak uświadomiłam mu zdradę? A może Conte przejrzał na oczy? Ciekawe,
czy Andrzej za mną tęskni. Albo Maciek. Albo Karol. Nie potrafiąc znieść tych
obijających się o czaszkę myśli, zdenerwowana podniosłam się z łóżka i na palcach
ruszyłam do sąsiedniego pokoju. Usiadłam na skraju łóżka Argentyńczyka i
wsłuchiwałam się w jego miarowy oddech.
- Sebastian…- szepnęłam, lekko
trącając jego ramię. Głośno mlasnął i otworzył lewe oko.
- Już rano?- zapytał, głosem
tłumionym przez poduszkę.
- Nie. Nie mogę spać- jęknęłam
żałośnie, a on otworzył drugie oko. Odchylił kołdrę i przesunął się na drugi
koniec łóżka.
- No to wskakuj- zaproponował, a
ja bez szemrania ułożyłam się koło niego. Strasznie zmarzły mi stopy.- Ale masz
zimne macki!- wzdrygnął się, na co wypięłam mu język.
- A ty jesteś brzydki!-
odparowałam, kładąc się plecami do niego. Zaśmiał się prosto w moje jeszcze
wilgotne po kąpieli włosy.
- Felices
sueños - szepnął mi na dobranoc i dłonią otoczył mnie w talii. Ułożyłam głowę na
poduszce i zamknęłam oczy. Jego ciepły, słodki oddech działał na mnie
uspokajająco. Zasnęłam chyba po trzydziestu sekundach.
Nie wiem jak to się stało, ale po
tygodniu łóżko w moim pokoju było zupełnie niepotrzebnym meblem zajmującym
mieszkanie. Oboje z zaskoczeniem uznaliśmy, że dużo lepiej śpi nam się razem,
bo nie mamy wtedy żadnych problemów z zaśnięciem. Poza tym, jaka to oszczędność
pościeli! Jakimś trafem przeszliśmy z tym do porządku dziennego i żadnemu z nas
nie wydawało się to w żadnym stopniu dziwne.
Pewnego styczniowego poranka
obudziłam się w łóżku sama. Sebastian najpewniej był już na rehabilitacji, co
później wywnioskowałam po zostawionej na jego poduszce karteczce. Wstałam i
zagotowałam kawę w czajniku- z przyzwyczajenia, jak zawsze dla dwóch osób.
Zabawne, że ostatnio wszystko robiłam dla nas, nie dla siebie. Musiałam się
powstrzymać, żeby nie zrobić sobie podwójnej liczby kanapek i rozłożyć drugiego
nakrycia przy stole. Naprawdę osobliwie było nie jeść razem śniadania.
Spojrzałam na zegarek. Była dziewiąta, a Sole zazwyczaj zaczynał
leczenie dopiero o jedenastej. Zdenerwowana postukałam palcami o blat stołu.
Przecież nie miałby mnie po co okłamywać, prawda? Zresztą, to jego życie. Czym
ja się martwię? Po dwóch godzinach, gdy posprzątałam po śniadaniu, odprawiłam
poranną toaletę i ubrałam się odpowiednio do nastroju, drzwi otworzyły się z
trzaskiem.
- Hola, Bella!- przywitał się
Bastian, na co ja odpowiedziałam cichym mruknięciem. Naprawdę wciągnął mnie
program przyrodniczy dotyczący wędrówek słoni. Zgasił światło palące się w
łazience, które zapomniałam wyłączyć. Podszedł do telewizora, oparł się o
kanapę i położył brodę na czubku mojej głowy.
- Co słychać?- zapytałam, nie
odrywając wzroku od ekranu.
- Nic szczególnego, skończyłem
rehabilitację- mruknął, bawiąc się moimi włosami. Gwałtownie odwróciłam się w
jego stronę.
- Naprawdę? To wspaniale!-
wykrzyknęłam uradowana, lecz po chwili uśmiech zupełnie zniknął mi z twarzy. To
przecież oznaczało, że musimy się pożegnać, bo on wraca do Włoch, a ja
najprawdopodobniej do Polski. Mieszkanie było zbyt drogie, żebym mogła je
utrzymać sama. Zresztą… Bez niego to już nie będzie to samo.
- Za tydzień wyjeżdżam.-oznajmił
ze strapioną miną. Przez kilka minut wpatrywaliśmy się w siebie w głuchej ciszy.
Zabawne, tak bardzo się przywiązałam, że na chwilę obecną nie dopuszczałam do
myśli tego, że kiedyś nasze drogi się rozejdą.- Co powiesz na ostatnie tango?-
zapytał ze smutnym uśmiechem, a ja nagle zapomniałam o wszystkim, a moim ciałem
wstrząsnął przyjemny dreszcz. Ale… Czy to miało sens? On odjeżdżał, nasze drogi
się rozchodziły. Poza tym, byliśmy tylko przyjaciółmi. A tamten wieczór w
Akademii Tańca był tylko jednorazowym wyskokiem. Więc czemu stałam teraz na środku
pokoju, patrząc jak wkłada płytę do odtwarzacza i ustawia numer piąty? Czemu
nie ruszyłam się z miejsca, gdy chwycił moją dłoń, a drugą rękę położył na
plecach? A gdy wcisnął PLAY, nie liczyło się już nic. Tylko nasze ciała,
złączone w namiętnym tańcu. Krążyliśmy po pokoju zacięcie, nic nie robiąc sobie
z dzwoniącego telefonu, brzęczącego telewizora, czy tego, że ja miałam a sobie
spodnie od dresu i rozciągniętą bluzkę, a on bosymi stopami szurał po dywanie.
Byliśmy już tylko my i kolejne piosenki, wszystkie wylane tęsknoty, chwile
niepewności i zwątpienia. Każdy uśmiech, każdy dotyk, każde zmierzwienie włosów
i każdy pstryczek w nos. Nie wiadomo kiedy pełne pasji tango przerodziło się w
namiętne i coraz bardziej zachłanne pocałunki. Miłość nie istnieje, miłość nie
istnieje. Więc czemu tak bardzo go pragnę? Mojego najlepszego przyjaciela,
którego zawsze traktowałam jak najukochańszego misia z dzieciństwa, do którego
mogłabym się przytulić w każdej trudnej dla mnie chwili. Najlepszego
przyjaciela, z którym razem myłam zęby codziennie rano, śpiewając przy tym
piosenki z ulubionych musicali, jadłam każdy posiłek, dzieliłam się każdym sekretem,
oglądałam brazylijskie telenowele, jadłam lody czekoladowe i podczas oglądania
horrorów chowałam się w jego ramionach. Najlepszego przyjaciela, z którym
spałam w jednym łóżku. Przyjaciela, którego uśmiech od jakiegoś czasu
przyprawiał mnie o szybsze bicie serca, jego dotyk, który- mimo tego, że tak
częsty- nie był tym, którego chciałam. Łapczywymi ruchami zdarłam z niego
T-shirt, a on zręcznie pozbył się mojej koszulki i spodni. Stopniowo
przenosiliśmy się do jego sypialni. W amoku nie zwracaliśmy uwagi na nic. Nie
przeszkadzało nam to, że był środek dnia, że stłukliśmy lampkę nocną, że
zarwało się łóżko. Byliśmy tylko my i nic nie było w stanie tego zatrzymać. Mam
nadzieję, że sąsiedzi mieli taki sam stosunek do naszych głośnych jęków.
Kochaliśmy się z ogromną pasją, jakby to miał być nasz zarówno pierwszy jak i
ostatni wspólny raz. Moje długie paznokcie zostawiały krwawe smugi na jego
plecach, a jego silne dłonie były w każdym miejscu na moim ciele. W naszych
pocałunkach było tyle chciwości, sprawialiśmy oboje wrażenie, jakbyśmy czekali
na ten moment całe życie albo- takie było moje wrażenie- odkąd pierwszy raz
spojrzeliśmy sobie w oczy, wtedy, w kieleckim barze. Chwilę największego
uniesienia osiągnęliśmy niemal jednocześnie. Po wszystkim opadliśmy wyczerpani
na poduszki. Zarwane łóżko jęknęło głośno w proteście, na co wybuchliśmy
głośnym śmiechem. Sebastian odnalazł ręką moją dłoń i przyciągnął mnie do
siebie, po czym z uśmiechem pocałował w czoło. Odpowiedziałam całusem w kącik
ust. To wszystko było takie… Nasze, własne. Wspólne.
Przez następne dni nie
odstępowaliśmy siebie na krok, nie licząc ostatnich dwóch badań Sebastiana, w
czwartek i piątek. W niedzielę mieliśmy się rozstać. Piątkowego popołudnia jak
co dzień wszedł do domu o piętnastej, a ja jak co dzień siedziałam na kuchennym
blacie i rozwiązywałam krzyżówkę. Podszedł i objął mnie w pasie, obdarowując
pocałunkami moją szyję. Żaden mężczyzna nie trafił nigdy w ten czuły punkt,
żaden nie całował mnie w ten sposób. Żaden z nich nie miał o tym pojęcia. A on?
On wiedział od razu, czuł, jak drży całe moje ciało, gdy po raz kolejny muska
ustami moje ucho, zmierzając językiem coraz niżej i niżej, w końcu zatrzymując
się na obojczyku i jadąc znów do góry.
- Jak ci minął dzień?- zapytał,
nie przerywając tej czynności.
- Zanim przyszedłeś, to myślałam,
że dobrze, ale teraz mogę uznać, że beznadziejnie- odparłam, odwracając się i
wplatając palce w jego włosy. Znów połączyliśmy się w gorącym pocałunku.
Jak to w końcu jest z tą
miłością? Przecież miłość nie istnieje. Jest przyzwyczajenie, pożądanie, jest
zazdrość, jest przywiązanie i poczucie empatii. Więc czemu nie potrafię tego
Sebastianowi powiedzieć? Bo boję się odrzucenia? Bo nie chcę, żeby cierpiał?
Ale kiedyś to powie, powie, że mnie kocha. I co ja mu na to?
- Kocham cię- szepnął, gdy w
końcu oderwaliśmy się od siebie. No, to wywołałam wilka z lasu. Chłopak nie patrzył na mnie wyczekująco, nie czekał
na odpowiedź. Wszystko zobaczył w moich oczach.- I nie mów, że miłości nie ma-
dodał, przyciskając palec wskazujący do moich ust.- Ja ci pokażę, że jest. Bo
ty mnie kochasz. Tylko jeszcze o tym nie wiesz.- wyjaśnił, a ja przybrałam
smutną minę.
- Za dwa dni się rozstajemy, jaki
jest sens to ciągnąć?- zapytałam płaczliwie.- Wyjedziesz, a ja znowu będę
porzucona. I znów będę potrzebowała mnóstwa czasu, aby zagoić nowe rany. A
potem znów kogoś spotkam. I on też mnie zostawi. Czy to nie jest błędne koło?-
prawie krzyczałam, a w moich oczach pojawiły się łzy. Łzy pełne goryczy, żalu i
bezradności. Tak bardzo chciałam, żeby ze mną był…
- Nigdy cię nie zostawię-
szepnął, opierając czołem o moje czoło.
- Nie mów tak- wyrwałam się, gdy
próbował chwycić moją dłoń- To tak samo puste słowa jak „Kocham Cię”.- chłopak
ciepłymi pocałunkami starł słone krople spływające po policzkach. Ostatnio
płakałam aż za często.
- W takim razie obiecuję ci tylko
to, że nie rozstaniemy się w niedzielę.
- Jak to?- zapytałam, nie
wykazując cienia entuzjazmu. Oczekiwałam raczej odpowiedzi „Bo wyjeżdżam we
wtorek”, aniżeli czegoś lepszego.
- Bo mam dla ciebie
niespodziankę- oznajmił z tajemniczą miną, cmokając mnie w czoło.
____________________________________________________
Misiaki! Zaniedbuję Was strasznie i ogromnie mi z tego powodu wstyd. Dzisiaj wszystko nadrobię!
Nie mam zamiaru robić ograniczeń komentarzy, rozdziały będą się pojawiały najprawdopodobniej w weekendy, postaram się co tydzień. Zostały nam jeszcze tylko 3 części i epilog, wiecie? Ale przypominam, że w trzech rozdziałach naprawdę wiele może się zdarzyć...
Przepraszam jeszcze raz i mam nadzieję, że będziecie się ujawniać, mimo tego, że limit komentarzy jest zniesiony- źle się czułam, tak Was szantażując :D
A gdy skończymy, to serdecznie zapraszam na coś nowego, zupełnie innego, idealnego na zbliżającą się zimę. Innymi słowy po zakończeniu un-poco-de-amor zapraszam Was serdecznie na mojego nowego bloga: bardzo-mrozna-rosja.blogspot.com - na razie możecie zapoznać się z głównymi bohaterami, którzy na stronie już są.
Całusy! :*
Ah, no i jeszcze coś bardzo ważnego! Dziękuję ogromnie Faith za ten rekord, który chyba rzeczywiście ustanowiła, jeśli chodzi o długość komentarza. Dla takich chwil chce się pisać! :D
Ah, no i jeszcze coś bardzo ważnego! Dziękuję ogromnie Faith za ten rekord, który chyba rzeczywiście ustanowiła, jeśli chodzi o długość komentarza. Dla takich chwil chce się pisać! :D
AJAJAJAJ, TAKIE CUDA TU SIĘ DZIEJĄ ♥ Jak ty mi jeszcze piszesz, że w tych trzech rozdziałach wiele może sie zdarzyć to ja nie wiem, w którym Teamie mam być ^^ Poczekamy, zobaczymy. Dobra, spróbuję się uspokoić, ale Bastian jest tu takie alkfsfjakdalda. Na kogoś takiego zasługuje właśnie Gabi. Wiele ludzi ją skrzywdziło, a teraz właśnie Sole chce to naprawić. Jeju, to takie piękne :3 I niech tu nikomu nie wmawia, że miłość nie istnieje. Bo istnieje. Przekona się o tym. buziaki :*
OdpowiedzUsuńOjeusjesusjuesususususuussuusus <3333
OdpowiedzUsuńJezusisku, jak tu się u Ciebie słodko porobiło ;)
Tak, tak i jeszcze raz tak!!
Wreszcie są razem... Ja po prostu nie umiem wyrazić słowami jak niebiańsko się u Ciebie dzieje teraz <3
Do zobaczenia! :*
Ej.. Wzruszyłam się! Naprawdę!
OdpowiedzUsuńWiesz jak fajnie się pisze komentarze, gdy ma się do dyspozycji takie opowiadanie? Gdzie każda postać wnosi coś nowego, akcja jest żywa, a całość sprawia, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy?
Cudownie!
Wracając do najnowszego rozdziału.. ^^
Sebastian i Gabrysia nie mogą się rozstać! Ja na to nie pozwolę i będę o nich walczyć, jak lwica o swoje młode. Bo tak się kurde, nie wiedząc czemu, czuję. Jak matka uczucia, które ich łączy.. Czy to w ogóle ma sens?
Chyba jednak nie.. Co tam! Mam nadzieję, że Sebastian w tej swojej niespodziance zaproponuje Gabrysi wspólny powrót do Polski, czy gdzieś tam.. Albo jej zakomunikuje, że znalazł klub w Brazylii i nie będą musieli wyjeżdżać!
Och.. Moje serce wierzy, że serce Gabi nie jest z kamienia i w końcu znów poczuje, co to jest miłość. Liczę, że stanie się to wcześniej niż później..
Brakuje mi tutaj tylko Andrzeja, Karola i innych z TEAM SKRA :), ale rozdział i tak jest piękny, więc przebaczam!
Jestem wyrozumiałym człowiekiem!
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i korzystając z okazji zapraszam do siebie..^^
Pozdrawiam cieplutko :*
ajaj ale się narobiło.... słodko
OdpowiedzUsuńpiękny rozdział :)
nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału..
wpadłam na pomysł co się może wydarzyć pod koniec a nawet w następnym rozdziale, ale mam nadzieję, że to się nie sprawdzi :)
pozdrawiam ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO matko.... Ale słodko <3 nie masz pojęcia jak się cieszę, że oni są razem. A pomyśleć, że zaczęło się od tanga. Oni są do siebie wprost stworzeni. Jakoś nie wyobrażam sobie końca tego opowiadania :( bo wreszcie Gabi po tylu porażkach, znalazła kogoś idealnego, kogoś kogo naprawdę kocha. I mam nadzieję, że będą razem do końca. Nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej. Ciekawe, co to za niespodzianka, co Sebastian ma do Gabi. Oby to był wyjazd razem z nim. Kocham tą parę <3 i już nie chcę Wrony, chcę Sole, bo jest taki kochany <3 :D
OdpowiedzUsuńI znowu tango... Pięknie :) Myślę, że przez te 3 rozdziały to już tak zostanie duet Gaba- Sole jest cudowny i nie możesz już ich rozdzielić :) Następne opowiadanie o Sivozhelezu no nie mogę UWIELBIAM CIĘ :) Mój ulubiony rosyjski siatkarz <3 Nie mogę się doczekać :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Gabrysia powinna być z Sole. Bardzo do siebie pasują. :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Sebastian zabierze ją ze sobą do Włoch, albo zrobi coś, by mogli zostać razem w Brazylii. Mogliby też razem polecieć do Polski... Szkoda by było, gdyby się rozstali... ;)
Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów! Choć trochę szkoda, że tak szybko kończysz... Będzie mi tego opowiadania brakować.
Już zaglądam na Twojego nowego bloga. Na pewno będę go czytać! :D
Pozdrawiam! :)
PS. Myślę nad nowym opowiadaniem, ale nic mi nie przychodzi do głowy... Więc na razie będę musiała odpocząć trochę od pisania... ;)
Jeejku, jeeejku nawet nie wiesz jak ja się cieszę z przebiegu tego rozdziału! Normalnie czytałam to z nieustającym uśmiechem na ustach. Gabi wreszcie chyba znalazła szczęście, a Sebastian wydaje się być świetnym facetem. Mam nadzieje, że ta niespodzianka którą przygotował zakłada, że ona wyjedzie razem z nim, nieważne gdzie, ale żeby byli razem! :)
OdpowiedzUsuńNormalnie mi troszki smutno jak napisałaś, że jeszcze tylko trzy rozdziały i epilog, wierzę Ci, że jeszcze dużo się może zdarzyć, bo jestem przekonana, że w niejednym nas jeszcze zaskoczysz, ale chciałabym żeby oni byli razem, bo tworzą naprawdę zgraną parę i miło się na nich patrzy/czyta :D
Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału!
Pozdrawiam :*
To musiało się tak skończyć!! Chemia między nimi była od początku i Sebastian ma rację ona jeszcze nie wie, że kocha. Myślę, że Sole na tyle się postara zawładnąć jej sercem, że mu się to uda! Wierzę w to!
OdpowiedzUsuńMogłabym czytać i czytać. Dziewczyno, Ty stworzyłaś cudo :D Jestem cholernie ciekawa co takiego wymyślił Sole. Wiem, że po Tobie można spodziewać się wszystkiego i za to Cię uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńCałuję i czekam na kolejny :*
Jejkuuuuuuuuu.. JAKI SIĘ SŁODKO POROBIŁO <333 No sama się do siebie uśmiecham! :]] Gabi ma być z Sebastianem, bo pasują do siebie i wgl.. Czekam za niecierpliwością za nextyy!! ^^
OdpowiedzUsuńA w wolnych chwilach zapraszam do Mnie - http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/ - jak możesz, to skomentuj coś, Thx :**
Pzdr :3
WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM ŻE TAK TO SIĘ SKOŃCZY! Od początku między Sole a Gabi było to "coś", potem ta sytuacja z tańcem... A czytając początek tego rozdział byłam pewna, że on się skończy zakochaną parą:). I wiedziałam, że Sebastian nie zostawi jej, chyba już prędzej by chyba sam sobie nową kontuzję sprawił, tak myślę xD. Czyli pewnie zakochana para jedzie do Włoch, czy nie mam racji?:)
OdpowiedzUsuńAle jeśli piszesz, że tu coś się ma jeszcze dziać... To ciekawi mnie co. Kłótnia? Nowy facet? Facundo, Andrzej, Karol...? Czy kto tam jeszcze? No to czekam na kolejny i z przyjemnością wpadnę n Twój nowy blog.
A jeśli chodzi o moje opowiadanie: nie radzę sobie z czasem, z moim słomianym zapałem miałam tylko jeden rozdział do prozodu, brak czasu na pisanie kolejnych, do tego krytyka wielu osób, która mnie tylko zdeprymowała... Także może kiedyś tam wrócę do pisania... Ale na pewno nie teraz, jak na razie ten jeden blog, który mam, mi zdecydowanie wystarczy, i tak mam przy nim duużo pracy:)
Jak zwykle napiszę Ci to co zawszę, że rozdział jest świetny i, że mi się podoba ale cóż...Co ja zrobię, że twoje rozdziały naprawdę takie są?
OdpowiedzUsuńJak zwykle wiesz, że czekam na więcej i cieszę się, że teraz rozdziały będą co tydzień, bo strasznie długo schodziło uzbieranie tych 30 komentarzy.
Pozdrawiam,ZooZoolka.
Bastian! Bastian! <3 niech już się nie rozstają... Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Liv. ;*
Mam nadzieję, że ona będzie z Sole;) Bo Wronkę kocha jak przyjaciela, a Facu... wszyscy wiemy co chcialł zrobić. No chyba, że dotarło do niego, że tylko ją kocha i naprawdę się zmienił w co wątpię;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*