- Maciek?-
zniżam głos do konspiracyjnego szeptu, chociaż wiem, że żaden z obecnych
lokatorów nie potrafi zrozumieć moich słów.
- Gaba!- wykrzykuje, a ja słyszę
odgłos tłuczonego szkła.- Dzwoniłem do ciebie ze dwadzieścia razy, już chciałem
zgłaszać zaginięcie!- oznajmił zdenerwowany. W oczach wyobraźni widziałam, jak
chłopak raz po raz niespokojnie przemierza salon, donośnie tupiąc.
- Wszystko w porządku-
odpowiadam, skubiąc samotną nitkę mojego golfu- Musiałam wyjechać na trochę.
- Gdzie jesteś? Dzwoniłem nawet do
Andrzeja, ale powiedział, że zniknęłaś- mówi, a ja na dźwięk imienia swojego
„byłego najlepszego przyjaciela” przygryzam wargi aż do krwi.- Przyjechać po
ciebie?- dodaje w końcu, a ja zachłystuję się powietrzem.
- Nie!- zaprzeczam szybko- Zostań
w Bełchatowie. Niedługo wracam, muszę zabrać resztę rzeczy.
- Jakich rzeczy?- podchwycił Muzaj,
a ja zacisnęłam zęby. Przecież nie mogę go okłamywać.
- Maciek, wyprowadzam się-
szepczę, a odpowiada mi głucha cisza.
- Dokąd?- pyta bezbarwnym głosem,
a ja głośno wzdycham.
- Jeszcze nie wiem- odpowiadam
wymijająco.- Nie mówi nikomu, dobrze? Miguel jeszcze nie wie, że chcę się zwolnić.
- Ale Gabi, dlaczego…- słyszę
głośne kroki zmierzające do salonu i nie pozwalam mu dokończyć.
- Muszę lecieć. Zobaczymy się za
kilka dni, dobrze?- nie czekając na odpowiedź, rozłączam połączenie i rzucam
telefonem o łóżko. Łzy wściekłości zaczynają płynąć po moich policzkach- znowu
płaczę, a przecież obiecywałam sobie, że już nie będę, że się opanuję. Nie
zdążyłam otrzeć słonych kropli przed przyjściem Sebastiana. Z szerokim
uśmiechem niósł dwa talerze pełne różnobarwnych kanapek.
- Nie spaliłeś?- wychlipałam,
starając się odwrócić jego uwagę od mojego fatalnego stanu.
- Nie- oznajmił z dumą, a gdy
położył śniadanie na stoliku, nagle przybrał zdziwiony wyraz twarzy.- Bella, co
się stało?- spytał, przysiadając obok mnie na łóżku.
- Wychodzę!- krzyczy z progu
Bruno i głośno zatrzaskuje za sobą drzwi wejściowe. Chyba wybierał się na
trening.
- Nic- burknęłam, próbując
schować twarz w dłoniach. Nie chcę, żeby widział, jaka jestem słaba. Chłopak
delikatnie odrywa moje ręce od rozpalonych ze złości na siebie policzków i
chwyta za podbródek. Unosi go w taki sposób, aby móc spojrzeć mi w oczy.
Uciekam wzrokiem.
- Czemu płaczesz?- pyta znowu, a
ja odpowiadam mu pociągnięciem nosem.
- Bo moje życie osobiste jest
ruiną- dodaję w końcu, siląc się na hardość. Zaciskam zęby i staram się
zatamować wciąż płynące łzy.
- Chcesz o tym pogadać?- mam
wrażenie, jakbym była u jakiegoś pieprzonego psychiatry, a absurdalność tej
sytuacji sprawia, że czuję się jeszcze gorzej. Mimo to kiwam głową. Sebastian
mnie nie pospiesza, patrzy tylko wyrozumiałym wzrokiem i czeka na moją
opowieść.
- Mam już zacząć wymieniać?-
zaczynam drżącym tonem, a Sebastian widzi, jak bardzo trzęsą mi się ręce.
Chwyta moją dłoń i uśmiecha się pokrzepiająco- Prawie zgwałcił mnie mój
niedoszły chłopak- z zazdrości o mojego najlepszego przyjaciela. Uciekłam od
niego i o mało co nie przespałam się ze swoim najlepszym przyjacielem- tak, tym
samym. Oboje są zawodnikami Skry, a ja jestem drużynowym psychologiem. Nie mogę
tam wrócić, więc straciłam pracę. Odbiorą mi klubowe mieszkanie. Nie mam się
gdzie podziać- żona mojego ojca mnie nienawidzi, a mama ma zbyt dużo problemów,
żebym zwalała jej się na głowę. Straciłam cztery najważniejsze rzeczy w ciągu
tygodnia- chłopaka, który i tak był wart funta kłaków, najlepszego przyjaciela,
który był gotów zrobić dla mnie wszystko, satysfakcjonującą pracę i dach nad
głową. Przeze mój obecny przyjaciel wyrywa sobie włosy z głowy, bo nie ma
pojęcia, gdzie teraz jestem. A, no i zniszczyłam życie swojemu ojcu i jego
rodzinie. Wczoraj.- dodaję, a gdy uświadamiam sobie, ile osób przeze mnie
cierpi, z mojego wnętrza wydobywa się spazmatyczny ryk. Argentyńczyk nie mówi
kompletnie nic, tylko wyciąga swoje muskularne ramiona i zamyka mnie w
szczelnym uścisku. Zostawiam słone ślady na jego ubraniu, wciąż chlipiąc mu w
ramię. On delikatnie buja się w przód i w tył, gładząc przy tym moje włosy.
Dzięki jego dotykowi i niesamowitej woni perfum trochę się uspokajam.
- Będziesz miał mokrą koszulę-
zauważam, unosząc nieco głowę. Ślady tuszu do rzęs szpetnie zdobią jego
niebieską bluzkę.
- Nie szkodzi- odpowiada prosto w
moje włosy, a ja zamykam opuchnięte oczy i pozwalam, żeby owionął mnie jego
ciepły oddech. Siedzimy w tej pozycji jeszcze kilkanaście minut. Sebastian
pozwala, abym ulżyła sobie poprzez wypłakanie się u jego boku. Czuję jak bawi
się moimi włosami, z brodą ułożoną na czubku mojej głowy.
- Zgłodniałam od tego mazania
się- mówię w końcu, a on śmieje się cicho. Odsuwa się na odległość jego długich
ramion, a ja nagle czuję się gorzej- mam wrażenie, jakby zabrał ze sobą część
mnie. Podaje mi wielgachny talerz pełen kanapek. Zjadam dwie i odstawiam
naczynie.
- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś-
bąknęłam, wpatrując się w ścianę.
- Od czego są przyjaciele?- pyta
po przełknięciu trzeciej kromki chleba. Uśmiecham się ciepło w odpowiedzi i
zakręcam włosy na palec. Sebastian bardzo usilnie się nad czymś zastanawia-
wskazują na to zmarszczone brwi pokryte
zmarszczkami mimicznymi czoło- Co powiesz na spacer?- sugeruje po zjedzeniu
jeszcze kilku.
- Chętnie się przejdę. Muszę
tylko doprowadzić twarz do stanu używalności- odpowiadam z udawanym śmiechem, a
on patrzy na mnie sceptycznie.
- Nie musisz.
- Chcę.- wstaję i udaję się do
łazienki. Tam pomalowałam oczy, podrasowałam policzki różem i ponownie rozczesałam
włosy.
- Z gwiazdami filmowymi nie idę.
Jeszcze nas paparazzi złapią- oznajmia niczym naburmuszony dzieciak, po czym
siada na podłodze i składa ręce na piersi.
- Przestań pajacować!- upominam
go i chwytam za rękę.- Jeszcze nie wiesz ile kosmetyki potrafią w moim
przypadku zdziałać.
- Aż się boję- przewraca oczami i
daje się pociągnąć w stronę wyjścia. Uderza nas chłód listopadowego południa.
Ludzie spieszą się do pracy, samochody suną wolno po ulicy, a zdenerwowani
kierowcy wyładowują swoją złość na klaksonach. Otulam się szczelniej szalikiem.
- Gdzie idziemy?- spytałam,
próbując okiełznać włosy targane przez wiatr.
- Przejść się- odpowiedział
pewnie i złapał mnie za nadgarstek. Szliśmy spokojnym tempem, a Sebastian
sprawiał wrażenie osoby, która wie, gdzie idzie. Jednak po kilkunastu minutach
łażenia krętymi uliczkami nagle przystanął i bezradnie złapał się za głowę.
- Zgubiłem nas- wyznał
rozdzierająco, a ja wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Miał taką słodką minę,
a w połączeniu z jego potężną posturą dawała przezabawny efekt.
- No to wracamy- oznajmiłam z
prostotą, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Wiesz gdzie iść?
- Zapytamy kogoś o drogę-
odparłam, a on pokręcił zdecydowanie głową.
- To przynosi pecha- powiedział
poważnie, a ja parsknęłam śmiechem.
- Większego pecha już się nie
nabawię. No chodź!- próbowałam wyciągnąć środkowego z tej ślepej uliczki, lecz
on zaparł się mocno na nogach i oznajmił, że nigdzie się nie wybiera.- Dobra,
więc ja zapytam kogoś o drogę, a ty tu poczekasz, okej?- postanowiłam pójść na
kompromis i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w poszukiwaniu przechodniów.
- Czekaj! Przecież nie zostawię
cię samej- dogonił mnie, po czym złapał za ramię- Jeszcze się zgubisz.- dodał,
a ja spojrzałam na niego ze zmarszczonym czołem. I to podobno kobieca logika
jest nie do rozwiązania?- Wiesz co? Już pamiętam drogę- mruknął po kilkunastu
sekundach marszu.
- Więc prowadź- odparłam
rozbawiona. Ten chłopak zdecydowanie coś kombinował. Pokierował mnie do starej
kamienicy, a potem kazał przecisnąć się przez wąski korytarz. Po chwili zrobił
to samo, chociaż musiał włożyć w tę czynność trochę więcej wysiłku niż ja.
Wyszliśmy na otwartą przestrzeń, a gdy rozejrzałam się dokładniej, to poznałam
to miejsce- byliśmy przed klatką schodową prowadzącą do mieszkania Romanuttiego.
- Potrzebowałem tego spaceru-
głośno westchnął i wypuścił powietrze z płuc. Pokiwałam tylko głową z aprobatą-
Musiałem przemyśleć pewną ważną sprawę…- zaciął się i przez chwilę patrzył w
przestrzeń.
- Jaką sprawę?- zaciekawiłam się.
Bastian spojrzał na mnie z niemrawą miną i zmierzwił swoje kruczoczarne włosy.
- Gabriela…- przygryzł dolną
wargę, spojrzał w niebo i znów odważył się zerknąć na moją twarz.- Polecisz ze
mną do Brazylii?
______________________________________________
Hejka! Jak podoba Wam się ten zwrot akcji? Miało być niespodziewanie, nagle i nieoczekiwanie, mam nadzieję, że wyszło. Mówiłam przecież, że jeszcze będzie się działo? Krótko trochę, ale chcę to rozłożyć na kilka części, żeby na raz wszystkiego nie skończyć.
Wiecie, że już skończyłam pisać epilog? Wczoraj. Wyszedł taki beznadziejny, ale czuję, że nie mogę go zmienić. Nic w tej historii już nie chcę zmieniać, bo to trochę część mnie, dużo godzin w sumie spędziłam na rozmyślaniu o dalszych losach Gabrieli. Nie powiem Wam ile jeszcze rozdziałów zostało do końca, ale jesteśmy już całkiem blisko :)
Zupełnie nie mam czasu na czytanie opowiadań! Przez ten tydzień prawie nie zaglądałam na kompa, treningi, lekcje, nauka (już sprawdziany! i ten najgorszy- z chemii czeka mnie w środę!), zaraz dojdzie basen dwa razy w tygodniu, zumba i korepetycje. Jestem taka zalatana, że weekendy spędzam na leżeniu i nicnierobieniu, bo na inne sprawy mam już siły. Deszczowo, ponuro, szaro. Dlatego podsyłam Wam piosenkę, która w takie dni sprawia, że nagle zza chmur wychodzi słońce:
W ten weekend nadrobię wszystko, czego nie zdążyłam przeczytać w ten weekend.
Przepraszam, dziękuję i całuję :*
PRZEPRASZAM :< Dawno się nie odzywałam, wybacz mi proszę. Czas niestety mnie goni z kosą w rękach i krzyczy, że mam jeszcze zadania z maty na konkurs i książki do przeczytania na kolejny dzień. Ten rozdział mnie zszokował i poprzedni także. Sebastian jest tu taki... awwww :3 Naprawdę. Trochę mi żal, że Gabi nie trafiła akurat na niego. A tak serio to nie wiem jak chcesz skończyć tą historię. Czy jednak rozwinie jakieś interakcje z Sole czy wróci do Bełchatowa do może załamanego Conte. Nie mam pojęcia i to w tym wszystkim jest najlepsze. Nie mogę nic, a nic przewidzieć. I ta propozycja Sebastiana też mnie zwaliła z nóg. Ja bym poleciała bez dwóch zdań, no ale wiadomo, że to nie dla mnie ten zaszczyt. Szkoda mi Gabi. Tyle przykrości ją spotkało. A wspominanie ich w niczym nie pomoże. Musi zamknąć za sobą jakiś rozdział i wierzę, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńNie kończ tego, bo ja zżyłam się z Gabrielą tak samo jak ty :3 Z całą tą historią ♥
Do Brazylii??? Pojedzie czy nie pojedzie? Powiedzmy, ze w Polsce tak na prawdę nic jej nie trzyma, ale jednak wyjazd z obcym facetem w nieznane nie byłoby mądre.
OdpowiedzUsuńSole jest taki kochany w tym opowiadaniu <3 jestem ciekawa co Gabi zrobi dalej ze swoją przyszłością ;) Świetny rozdział! :D Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńSole to taki dzieciaczek, ale za to słodki dzieciaczek :* jeśli Gabrysia pojedzie z nim do Brazylii, to mam nadzieję, że nie spieprzy tej znajomości, żeby nie załatwiali niczego poprzez łóżko, chyba, że się w sobie zakochają, to co innego. Trochę mnie ona dobija, bo gdy coś się dzieje źle, to od razu ucieka, a przecież trzeba stawiać czoła przeciwnościom. Jeżeli nie poleci z Sole, to oby nie wróciła do Conte. Pozdrawiam i miłej nauki życzę. Ja w szkole też chemii nie lubiłam :D
OdpowiedzUsuńTrochę mi szkoda Gabrysi. Myślę, że zanim wyjedzie z Sole (o ile wyjedzie), to wyjaśni wszystko na spokojnie z Facundo, Andrzejem i Maćkiem.
OdpowiedzUsuńWedług mnie nie powinna tak po prostu odchodzić, ale to jej wybór. Nie wydaje mi się, żeby Sole ją skrzywdził, ale mi na jej miejscu byłoby ciężko opuszczać to, co stanowiło część mojego życia.
Mam nadzieję, że przez ostatnie wydarzenia nie ucierpi przyjaźń Gabi i Maćka. ;)
Pozdrawiam. :)
Ojueku <3
OdpowiedzUsuńJezusMaria, JezusMaria, JezusMaria.... :OOO
Boziu, ten rozdział jest taki ... świetny, kurde <33333
Jezus, niech ona wyjedzie, niech ma świetne życie! :**
(zbyt dużo serduszek, zbyt dużo)
Czekam na kolejny :DD
http://znow-tu-jestesmy.blogspot.com/
UsuńZAPRASZAM DO MNIE NA NOWOŚĆ, DOŚĆ KRÓTKĄ HISTORIĘ, PROLOG POJAWI SIĘ NIEBAWEM :D
Kurde...Tego się nie spodziewałam....Sole i Brazylia razem z Gabrysią? No nie wiem...W sumie propozycja kusząca ale ja bym się chyba nie zgodziła lecieć z chłopakiem, którego znam 3 dni, do Brazylii gdzie rozmawia się po Portugalsku (czyli języku, którego nie znam i chyba raczej Gabi też). Poza tym czekam na więcej ;D Chciałabym Cię serdecznie zaprosić na 3 rozdział na moim blogu. Zobacz co tym razem stanie się w trójkącie między Kurkiem, Andersonem i jedną dziewczyną. Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://nigdy-wiecej-ciebie.blogspot.com/2013/09/rozdzia-3.html
PRZEPRASZAM ZA SPAM!
Sole jest tutaj taki słodki że aż podejrzewam że coś tu jeszcze nawywija ;> i teraz ta Brazylia Gaba zgódź się !!!!
OdpowiedzUsuńtak, jak prosiłaś informuję o nowym rozdziale na http://i-still-believee.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Świetny... Czekam na więcej:> Sole to słodziak.
OdpowiedzUsuńŚwietny... Czekam na więcej:> Sole to słodziak.
OdpowiedzUsuńSole jest uroczy ;) Ja na miejscu Gabrieli chyba bym zaryzykowała. Widać, że między nimi jest chemia i może być z tego coś więcej. Szkoda, że już zbliżamy się do końca, ale każda historia kiedyś się kończy :)
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne, że nawet nie domyślam się jaki będzie koniec, bo ciągle mnie czymś zaskakujesz :p
Pozdrawiam :*
Wiem ze juzto pisalam ale sole mnie urzekl :D
OdpowiedzUsuńMoże ona niech lepiej jedzie z nim do tej Argentyny. Tu i tak ją nic już nie trzyma a tam będzie mogła zacząć wszystko od nowa;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
Czekam na następny
OdpowiedzUsuń