sobota, 7 września 2013

Diecinueve

- Zwierzęta domowe?- pytam, upijając łyk miętowej herbaty z ogromnego kubka.
- Pies, wabi się Zeus- odpowiada, a mnie oczy zaczynają się świecić. Zawsze chciałam mieć pieska!
- Plus za imię- mówię, a on uśmiecha się wesoło.
- A co, interesuje cię mitologia?- drąży, a ja staram się być tajemnicza, lecz nie bardzo mi wychodzi, bo mam ochotę śmiać się cały czas.
- Mitologia to zaszyfrowana księga wiedzy o człowieku- szepczę, bo to jedna z niewielu sentencji, którą potrafię w swoim stanie fizycznym poprawnie przetłumaczyć na hiszpański.
- Mądre słowa- chwali mnie, a ja błyskam zębami.
- Nie są moje, ale dzięki.
- Ulubiona postać w mitologii?- dalej toczymy tę dziwną zabawę, która trwa niemalże od półtorej godziny. Ja w dziwny sposób nieco wytrzeźwiałam i byłam z tego powodu bardzo dumna- w końcu mogłam z Sebastianem prowadzić normalną konwersację. W ciągu tych kilkudziesięciu minut wie o mnie więcej, niż nie jeden bliski znajomy, a i on szczerze odpowiada na każde zadane pytanie.
- Chyba Hades. Lubię czarne charaktery- wyjaśniam, a on z zamyśleniem kiwa głową.
- Ale on nie był do końca taki zły! Przecież kochał Persefonę, to dlatego ją porwał. A z Demeter doszli do porozumienia- bronił swojego mitycznego ulubieńca.
- Niby tak, ale zgodził się na to, żeby Kora powróciła do matki dopiero po tym, jak zesłała na ziemię klęskę i zahamowała rozwój żniw- wykłócałam się.
- Hades zrobił to z miłości- mówi z pewnością Bastian, a ja już nie mam siły mu się sprzeciwiać. Mierzymy się tylko chwilę spojrzeniami, po chwili wybuchając śmiechem.
- Cześć?- słyszymy nieśmiałe zająknięcie dochodzące z okolic wejścia. W drzwiach stoi wysoki brunet, dzierżący w obu dłoniach reklamówki z zakupami.
- Hej Bruno!- zrywa się z kanapy Sebastian, o mało co nie wylewając mojej herbaty. Mrożę go za to wzrokiem i stabilizuję poziom płynu w kubku.- To moja znajoma, Gabrysia. Może z nami zostać do mojego wyjazdu?- pyta, a ja wstaję i uśmiecham się zza pleców mojego rosłego kompana. Z wysiłkiem przesuwam Argentyńczyka i podaję dłoń jego przyjacielowi. On odwzajemnia uścisk i uśmiecha się szeroko. Widzę, jak puszcza oczko do Sole, lecz on w odpowiedzi jedynie wywraca oczami.
- Dobrze, że zrobiłem trochę zapasów na jutro- unosi pakunki do góry i odwraca się, aby zanieść je do kuchni.
- Która godzina?- krzyczy w jego stronę środkowy, a ja rozglądam się za zegarkiem, lecz po chwili uświadamiam sobie, że w salonie takowego nie ma.
- W pół do drugiej!- odkrzykuje, a my spoglądamy na siebie z Sebastianem zdziwieni. Trochę się zagadaliśmy…
- To co, czas spać?- pyta chłopak, zacierając ręce. Patrzę na niego z uniesionymi brwiami, a on śmieje się donośnie i czochra mi włosy. Zachowujemy się jakbyśmy znali się od lat, a taka sytuacja jest dla mnie dość… Intrygująca. Bo to przecież facet, którego znam od zaledwie kilku godzin!- Mamy tylko dwa łóżka, więc wybieraj: Bruno, czy ja?- mruga zalotnie rzęsami, a ja robię minę cierpiętnicy.
- Podłoga?
- Nie wygłupiaj się! Łóżko jest naprawdę duże, a ja mimo tego, że chciałbym być dżentelmenem, to nigdzie indziej się nie prześpię, chyba że na stole w kuchni, albo ewentualnie na klatce schodowej- zasypuje mnie miliardem argumentów, a ja uśmiecham się pod nosem.
- A jakie łóżko ma Romanutti?- pytam, lubując się zabawnym brzmieniem jego długiego nazwiska.
- Malutkie, malusieńkie. Na pół osoby.- wyjaśnia szybko Sebastian, a ja parskam śmiechem.- Zresztą, strasznie chrapie. I się ślini.- dodaje, a z wnętrza kuchni słychać okrzyk pełen oburzenia.
- Słyszałem!- odzywa się obrażony Bruno, a my parskamy śmiechem.
- No, to chyba mnie kupiłeś- odpowiadam i szturcham go w ramię.
- Jeśli chcesz, to możemy spać na waleta- proponuje, a ja krzywię się z obrzydzeniem.
- Fuj! Wybacz, ale nie uśmiecha mi się wąchanie twoich stóp…- odpowiadam zgorszona, a on robi bardzo urażoną minę.
- Mam czyściutkie stopy!- zarzeka się- Mam ci pokazać?- już zdejmuje skarpetkę z chęcią uraczenia mnie tym wspaniałym widokiem, ale wzbraniam się, unosząc ręce.
- Madre mía! Zabierz te śmierdzące nogi!- krzyczę, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Wspominałam, że jednak byłam ODROBINKĘ pijana? Bastian pokazuje mi łazienkę, a ja przez piętnaście minut stoję pod prysznicem i zmywam napięcie z całego dnia. Myję włosy szamponem Romanuttiego (Garnier do kręconych włosów, przywracający zniewalający blask?! W dodatku z ekstraktem z winogron. Albo Bruno mieszka z dziewczyną, która wyjechała na jakiś czas, albo już rozumiem, czemu Sole nie chciał spać z nim w jednym łóżku…). Wyszczotkowałam zęby, równocześnie przesuszając włosy ręcznikiem. Zmyłam makijaż i standardowo wysmarowałam się kremem do twarzy- cud, że chociaż to ze sobą wzięłam! Jak dobrze, że nie podkusiło mnie do zabrania skąpej, koronkowej piżamy- zamiast tego założyłam o kilka numerów za dużą, żółtą koszulkę z logiem Skry i czarne, króciusieńkie spodenki. Weszłam do salonu, w którym mieliśmy spać i sceptycznym wzrokiem zmierzyłam łóżko- trzeba będzie wyznaczyć swoją połowę.
- Matko Boska, kobieta bez makijażu!- wrzasnął Sole i szybko schował się pod kołdrę.
- Bardzo śmieszne!- nachmurzyłam się i rzuciłam w niego tym, co akurat miałam pod ręką, czyli kosmetyczką. Chłopak jęknął z bólu i wyjrzał spod góry pościeli. Zmierzył mnie od góry do dołu, po czym cicho zagwizdał.
- Możesz zgasić światło- pozwolił z ironicznym uśmieszkiem.
- A ty już wykąpany?- zapytałam, patrząc na niego ze skrzywioną miną- Nie śpię z brudasami!
- Bruno ma dwie łazienki- odpowiada, a ja aż sapię ze zdziwienia.
- Miejsca jak w budzie dla psa, a ten sobie walnął dwie toalety?- zapytałam, gramoląc się do łóżka. W ciemnościach zawadziłam nogę Latynosa i wylądowałam z twarzą w prześcieradle. Otrzepałam się szybko i z impetem wpadłam w poduszki.
- Było tak, zanim się wprowadził- wyjaśnia, a mnie stać tylko na krótkie „aha”, gdyż jestem zajęta szukaniem swojego skrawka kołdry. Dwumetrowiec w łóżku to prawie to samo co kłoda. Albo niedźwiedź. Uporawszy się ze swoją częścią łoża, postanowiłam postawić kilka zasad.
- Parę spraw, tak dla jasności. To jest moja połowa, a to twoja- mówię, chociaż do końca nie wiem, którą stronę pokazuję. Moje oczy jeszcze nie przyzwyczaiły się do ciemności.- Jeżeli „przypadkowo” podczas snu złapiesz mnie za tyłek, to ja przypadkowo się zamachnę i dostaniesz w pysk. A jeśli byś miał ochotę na powtórkę, to wiedz, że mam brata i potrafię unieruchomić jednym chwytem- syczę, a Sebastian śmieje się pod nosem.
- Nawet takiego miśka jak ja jesteś w stanie załatwić? Aż jestem ciekaw…
- Nie jesteś pierwszym wysokim osobnikiem, z jakim miałam do czynienia. Pracowałam przecież w Skrze.- mówię, wskazując na swoją koszulkę. W ciemnościach widzę już jego oczy, nos i usta, a reszta twarzy jawi mi się za mgłą.
- Pracowałaś?- zwraca uwagę na czas przeszły, a ja odwracam się do niego tyłem.
- Tak, kiedy wrócę, składam wymówienie.- odpowiadam niewzruszona, czując, że pod moimi powiekami zbierają mi się łzy.- Dobranoc- szepczę i otulam się szczelniej kołdrą. Naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Buena noche, Bella!

Jeden. Podnosi się z łóżka. Dwa. Wychodzi. Trzy. Wraca. Cztery. Odchyla powolutku kołdrę i uśmiecha się delikatnie. Spod półprzymkniętych powiek widzę, jak otwiera swoje pełne, brzoskwiniowe usta, żeby powiedzieć…
- Dupa do góry śpiochu! Ktoś musi iść po bułki.- Cały magiczny nastrój pryska, a ja otwieram oczy i od razu mam ochotę zmiażdżyć go wzrokiem. Ten w odpowiedzi czochra tylko moje włosy i śmieje się wesoło.
- Żartowałem, Bruno już poszedł.
- Która godzina?- pytam, przecierając zmęczone oczy. Mam nadzieję, że nie są tak opuchnięte jak zazwyczaj po nieprzespanej nocy.
- Dziewiąta. Słuchaj, dopóki nie ma Romanuttiego, musimy koniecznie porozmawiać- nagle robi się poważny i siada obok mnie na łóżku. Ja zdenerwowana podnoszę się na łokciach.
- Płakałaś wczoraj w nocy- bardziej stwierdza, niż pyta, a ja biorę głęboki oddech.
- Bzdura- bronię się i szybko wstaję, z zamiarem udania się do łazienki.
- Gabriela, przecież słyszałem…- łapie mnie za nadgarstki i odwraca, co umożliwia mu spojrzenie mi w oczy.
- Musiało ci się przyśnić- odpowiadam najpewniej jak potrafię, po czym uśmiecham się szeroko.- Może po prostu chrapałam?- wyrywam się i idę we wcześniej wymierzonym kierunku, chwytając uprzednio swój niebieski ręcznik. Zamykam za sobą drzwi do łazienki i puszczam wodę z kranu. Zsuwam się po ścianie na podłogę i podkurczam nogi. Bujam się w przód i w tył, a łzy lecą strumieniem po moich policzkach- przecież wiem, co zrobiłam, wreszcie zaczynają do mnie docierać skutki tych wszystkich wybryków. W ciągu trzech dni straciłam chłopaka, najlepszego przyjaciela i najprawdopodobniej posadę w Skrze. Całe życie waliło mi się na łeb, na szyję, a ja nie potrafiłam tego zahamować. Wiem, że będę musiała się pożegnać z Sebastianem, z jedyną, pojedynczą iskierką, która dawała mi trochę siły i wprawiała w dobry nastrój. Bo co bym bez niego zrobiła? Najprawdopodobniej opychałabym się trzecim z rzędu opakowaniem lodów czekoladowych w jakimś rynsztoku, zapłakując się aż do odwodnienia. A gdy on był przy mnie to czułam… Czułam, że jeszcze wszystko może się ułożyć. Wtem rozlega się pukanie do drzwi. Ocieram łzy brzegiem koszulki i zakręcam kran.
- Lubisz pomidory?- słyszę zza drzwi i niespodziewanie chce mi się śmiać z tak błahego zapytania.
- Nie znoszę!- odkrzykuję i podnoszę się z podłogi.
- To dobrze, bo ja też nie.- mówi na odchodne i słyszę oddalające się kroki. Uśmiecham się delikatnie i znów tamuję łzy gromadzące się w kącikach oczu. Wielokrotnie opłukuję twarz zimną wodą i doprowadzam się do porządku. Zakładam dżinsy i czarny golf, ozdabiam rzęsy tuszem. Włosy rozczesuję szczotką i zostawiam rozpuszczone. Wychodzę z łazienki, a do kuchni ciągnie mnie niepokojąca woń spalenizny. Marszczę nos i pędem biegnę w stronę tegoż zapachu. Zastaję tam totalnie bezradnego Sebastiana, który ścierką wachluje fajczący się posiłek. Cała patelnia płonie, a chłopak wpatruje się w nią przerażonym wzrokiem i swoim machaniem jedynie wznieca większy płomień. Wyrywam ścierkę z jego rąk i zakrywam patelnię.
- Najważniejsze jest to, żeby zahamować dostęp do tlenu- wyjaśniam, po czym zdejmuję nieco przypalony ręcznik z patelenki i wstawiam ją do zlewu.
- A mogłem zostać przy kanapkach…- mruknął, drapiąc się po głowie. Był zupełnie inny niż Facundo, chyba nawet nie powinnam ich obydwu porównywać. Tamten, romantyk, amant, ciągle roztaczający wokół siebie aurę pełną tajemniczości, wspaniały kucharz, czujący się na miejscu zawsze i wszędzie. A Bastian? Bastian był ciągle roztrzepany, żartował ze wszystkiego, zawsze mówił to co myślał i kompletnie nie radził sobie z gotowaniem. Był bardzo otwarty dla mnie, ale czułam, że kryje się w nim ta urocza nieśmiałość, której próbuje się wyprzeć.
- Ważne, że się starałeś- pochwaliłam z uśmiechem. Czułam, jak w jakiś niewyjaśniony sposób wraca mi dobry humor- przy tym chłopaku nie sposób było się nudzić.
- Puta Madre!- wydarł się wchodzący do pokoju Romanutti. W prawej dłoni dzierżył reklamówkę wypchaną bułkami pełnoziarnistymi. Rozejrzał się strwożony po zadymionym wnętrzu.- Madre mia, czy to jest patelnia mojej mamusi…? Sole, ty pieprzony idioto!- z wrażenia rzucił pieczywo w kąt i podbiegł do środkowego. Ten tylko uchylił się i dzięki temu uniknął ciosu od kolegi- To już trzecia patelnia, do jasnej cholery! A wiesz, ile tu jesteś dni? CZTERY! To wynosi jedną patelnie dziennie!- drze się jak opętany, a ja marszczę czoło.
- Zaraz, ale to wcale nie…- Bruno ucisza mnie gestem dłoni, gdy próbuję sprzeciwić się jego obliczeniom matematycznym. Przygważdża Sole do ściany i dyszy, cały czerwony.
- Bruno!- krzyczę i próbuję rozdzielić „walczących”- To ja podpaliłam tę patelnię, zupełnie nie orientuję się w tej twojej kuchence…- mówię bezradnym głosikiem, a Sebastian aż otwiera usta ze zdziwienia.- Odkupię ci ją, obiecuję!- dodałam, a Romanutti wreszcie puścił swojego kompana. Zmarszczył brwi i po chwili zastanowienia westchnął rozdzierająco.
- To żeście się dobrali z tymi umiejętnościami kulinarnymi…- jęknął, spoglądając na nas obojga spod byka. Po chwili przyjmujący opuszcza kuchnię, a my spoglądamy na siebie z Sebastianem.
- Nie musiałaś tego robić- mówi Sole, próbujący najwidoczniej jakoś odbudować swoje poczucie dumy.
- Jestem ci coś winna- odpowiadam z uśmiechem, który po chwili zostaje odwzajemniony.- Rób te kanapki, ja muszę gdzieś zadzwonić. Tylko nie spal domu!- rzucam na odchodne i udaję się do salonu.
__________________________________
Ktoś może mi podesłać jakieś inne przekleństwo po hiszpańsku niż puta madre? Bo ostatnio zdecydowanie go nadużywam. Jak tam u Was pierwszy tydzień szkoły? Ja muszę przyznać, że bardzo pozytywnie. Stęskniłam się za znajomymi, klasą, a nawet niektórymi nauczycielami! I jeszcze na początku tygodnia, czyli w poniedziałki mam trening! Lepiej się ułożyć nie mogło :)
A co do rozdziału, to takie pściu bździu, nie wiadomo jak to wszystko skomentować, bo nudy. Ale przecież przejściówki muszą być, co nie? Ah, i Erin Corleone ma kategoryczny zakaz prorokowania co się wydarzy! Bo zawsze cholera trafia i ja się czuję wtedy taka ogromnie przewidywalna :C
Standardowo zapraszam na fejsa i widzimy się za 25 komentarzy.
I przepraszam z góry, jeżeli nie wyrobię się w czytaniu Waszych opowiadań. Będę się starała nadrabiać wszystko w weekendy, ale wiadomo, że to nie zawsze wychodzi. :)
Całuski! :* 
Edit: Czy tylko ja uważam, że Sivozhelez z tą brodą wygląda naprawdę HOT? Bez brody jest jakiś taki mniej męski :D

26 komentarzy:

  1. A to Gabi uratowała Sebastiana przed gniewem Romanuttiego;D Ach ten Jego talent kulinarny;) Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma to jak talenty kulinarne :D
    Fajny rozdział :) Czekam na kolejny :)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm coraz bardziej przekonuje sie do Sole :D
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. omnomnom <3 Jakie to było świetne. Zawsze jak ty piszesz, że rozdział jest nudny i to przejściówka to mi się on tak strasznie podoba. Stworzyłaś genialną postać Sole. Już nie mogę się doczekać jak się to dalej rozwinie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Talenty kulinarne prawie jak moje!! Y=Tylko dzięki niebiosom jeszcze niczego nie podpaliłam:)
    Sebastian robi wrażenie świetnego faceta lae Facu na początku też takie robił więc wolę nie oceniać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana pisz kolejne bo nie moge sie doczekac :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Sole zdobył moje serce w tym opowiadaniu <3 już nie mogę się doczekać kolejnego! :D Pozdrawiam ;* PS. zapraszam do mnie na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Bo ja wiem, czy przejściowy? Teraz mówię szczerze naprawdę, ale ten rozdział w ogóle nie wygląda jak przejściówka. Mi się podobał, bo rozbawił mnie i poprawił humor. Chyba jeden z moich ulubionych :) te obliczenia matematyczne Romanutti'ego i Sole z tą patelnią, no cóż, było świetne :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha :D Z Sole to raczej szefa kuchni nie będzie :p Kupiłaś mnie nowym bohaterem <3
    Czekam na kolejny :)
    A co do szkoły, to nawet spoko. Nowa klasa fajna, a wychowawczyni przemiła ;)
    Zazdroszczę Ci tych treningów, ja nie mam gdzie trenować, a bardzo bym chciała :/
    Ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Sole podbija serca w opowiadiu i w rzeczywistosci <3
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Akcja z patelnia od mamuśki świetna. Czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajny rozdział! Mi się bardzo podobał. Szczególnie ta akcja z patelnią. :D
    Sole jest super! Bardzo go polubiłam. ;)
    Pozdrawiam.
    PS. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale wcześniej nie miałam czasu tu wpaść. Wiadomo- szkoła. :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Haha, ta patelnia. :') Super rozdział. Nareszcie się doczekałaś. Dodałam rozdział ;*

    http://kazda-droga-wymaga-poswiecen.blogspot.com/2013/09/rozdzia-7-oczy-mam-wyzej.html :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy następny ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. I co teraz zrobi jak sie Conte pojawi ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Sole i Bruno są słodcy <3
    nie chce tu Conte o.
    Chce albo ich albo Endrjiu <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę, że o Endrju w tym opowiadaniu nie ma mowy, bo sama nasza bohaterka powiedziała, że go nie kocha. Mam tylko nadzieję, że będzie z Sole i czekam na następny.
    Pozdrawiam, Angelika.

    OdpowiedzUsuń
  19. ojojojojojoojjojoojojojojojjojojojoojojojjouuuuuuuuuuuuuuuuuuu <3
    Sole poprawia humor jak nic!
    Czytam ten rozdział po raz drugi bądź też trzeci ale i tak mi się megmega podoba <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam na kolejny z niecierpliwością <3

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  20. Widzę, że umiejętności kulinarne mamy takie same XD
    Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział! Sole również podbił moje serce w tym opowiadaniu :)

    Już nie mogę się doczekać kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  22. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń