-
Zwierzęta domowe?- pytam, upijając łyk miętowej herbaty z ogromnego kubka.
-
Pies, wabi się Zeus- odpowiada, a mnie oczy zaczynają się świecić. Zawsze
chciałam mieć pieska!
-
Plus za imię- mówię, a on uśmiecha się wesoło.
- A
co, interesuje cię mitologia?- drąży, a ja staram się być tajemnicza, lecz nie
bardzo mi wychodzi, bo mam ochotę śmiać się cały czas.
- Mitologia to zaszyfrowana
księga wiedzy o człowieku- szepczę, bo to jedna z niewielu sentencji, którą
potrafię w swoim stanie fizycznym poprawnie przetłumaczyć na hiszpański.
- Mądre słowa- chwali mnie, a ja
błyskam zębami.
- Nie są moje, ale dzięki.
- Ulubiona postać w mitologii?-
dalej toczymy tę dziwną zabawę, która trwa niemalże od półtorej godziny. Ja w
dziwny sposób nieco wytrzeźwiałam i byłam z tego powodu bardzo dumna- w końcu
mogłam z Sebastianem prowadzić normalną konwersację. W ciągu tych
kilkudziesięciu minut wie o mnie więcej, niż nie jeden bliski znajomy, a i on
szczerze odpowiada na każde zadane pytanie.
- Chyba Hades. Lubię czarne
charaktery- wyjaśniam, a on z zamyśleniem kiwa głową.
- Ale on nie był do końca taki
zły! Przecież kochał Persefonę, to dlatego ją porwał. A z Demeter doszli do
porozumienia- bronił swojego mitycznego ulubieńca.
- Niby tak, ale zgodził się na
to, żeby Kora powróciła do matki dopiero po tym, jak zesłała na ziemię klęskę i
zahamowała rozwój żniw- wykłócałam się.
- Hades zrobił to z miłości- mówi
z pewnością Bastian, a ja już nie mam siły mu się sprzeciwiać. Mierzymy się
tylko chwilę spojrzeniami, po chwili wybuchając śmiechem.
- Cześć?- słyszymy nieśmiałe
zająknięcie dochodzące z okolic wejścia. W drzwiach stoi wysoki brunet,
dzierżący w obu dłoniach reklamówki z zakupami.
- Hej Bruno!- zrywa się z kanapy
Sebastian, o mało co nie wylewając mojej herbaty. Mrożę go za to wzrokiem i
stabilizuję poziom płynu w kubku.- To moja znajoma, Gabrysia. Może z nami
zostać do mojego wyjazdu?- pyta, a ja wstaję i uśmiecham się zza pleców mojego
rosłego kompana. Z wysiłkiem przesuwam Argentyńczyka i podaję dłoń jego
przyjacielowi. On odwzajemnia uścisk i uśmiecha się szeroko. Widzę, jak puszcza
oczko do Sole, lecz on w odpowiedzi jedynie wywraca oczami.
- Dobrze, że zrobiłem trochę
zapasów na jutro- unosi pakunki do góry i odwraca się, aby zanieść je do
kuchni.
- Która godzina?- krzyczy w jego
stronę środkowy, a ja rozglądam się za zegarkiem, lecz po chwili uświadamiam
sobie, że w salonie takowego nie ma.
- W pół do drugiej!- odkrzykuje,
a my spoglądamy na siebie z Sebastianem zdziwieni. Trochę się zagadaliśmy…
- To co, czas spać?- pyta
chłopak, zacierając ręce. Patrzę na niego z uniesionymi brwiami, a on śmieje
się donośnie i czochra mi włosy. Zachowujemy się jakbyśmy znali się od lat, a
taka sytuacja jest dla mnie dość… Intrygująca. Bo to przecież facet, którego
znam od zaledwie kilku godzin!- Mamy tylko dwa łóżka, więc wybieraj: Bruno, czy
ja?- mruga zalotnie rzęsami, a ja robię minę cierpiętnicy.
- Podłoga?
- Nie wygłupiaj się! Łóżko jest
naprawdę duże, a ja mimo tego, że chciałbym być dżentelmenem, to nigdzie
indziej się nie prześpię, chyba że na stole w kuchni, albo ewentualnie na
klatce schodowej- zasypuje mnie miliardem argumentów, a ja uśmiecham się pod
nosem.
- A jakie łóżko ma Romanutti?-
pytam, lubując się zabawnym brzmieniem jego długiego nazwiska.
- Malutkie, malusieńkie. Na pół
osoby.- wyjaśnia szybko Sebastian, a ja parskam śmiechem.- Zresztą, strasznie
chrapie. I się ślini.- dodaje, a z wnętrza kuchni słychać okrzyk pełen
oburzenia.
- Słyszałem!- odzywa się obrażony
Bruno, a my parskamy śmiechem.
- No, to chyba mnie kupiłeś-
odpowiadam i szturcham go w ramię.
- Jeśli chcesz, to możemy spać na
waleta- proponuje, a ja krzywię się z obrzydzeniem.
- Fuj! Wybacz, ale nie uśmiecha
mi się wąchanie twoich stóp…- odpowiadam zgorszona, a on robi bardzo urażoną
minę.
- Mam czyściutkie stopy!- zarzeka
się- Mam ci pokazać?- już zdejmuje skarpetkę z chęcią uraczenia mnie tym
wspaniałym widokiem, ale wzbraniam się, unosząc ręce.
- Madre mía! Zabierz te
śmierdzące nogi!- krzyczę, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Wspominałam, że
jednak byłam ODROBINKĘ pijana? Bastian pokazuje mi łazienkę, a ja przez
piętnaście minut stoję pod prysznicem i zmywam napięcie z całego dnia. Myję
włosy szamponem Romanuttiego (Garnier do kręconych włosów, przywracający
zniewalający blask?! W dodatku z ekstraktem z winogron. Albo Bruno mieszka z
dziewczyną, która wyjechała na jakiś czas, albo już rozumiem, czemu Sole nie
chciał spać z nim w jednym łóżku…). Wyszczotkowałam zęby, równocześnie
przesuszając włosy ręcznikiem. Zmyłam makijaż i standardowo wysmarowałam się
kremem do twarzy- cud, że chociaż to ze sobą wzięłam! Jak dobrze, że nie
podkusiło mnie do zabrania skąpej, koronkowej piżamy- zamiast tego założyłam o
kilka numerów za dużą, żółtą koszulkę z logiem Skry i czarne, króciusieńkie
spodenki. Weszłam do salonu, w którym mieliśmy spać i sceptycznym wzrokiem
zmierzyłam łóżko- trzeba będzie wyznaczyć swoją połowę.
- Matko Boska, kobieta bez
makijażu!- wrzasnął Sole i szybko schował się pod kołdrę.
- Bardzo śmieszne!- nachmurzyłam
się i rzuciłam w niego tym, co akurat miałam pod ręką, czyli kosmetyczką. Chłopak
jęknął z bólu i wyjrzał spod góry pościeli. Zmierzył mnie od góry do dołu, po
czym cicho zagwizdał.
- Możesz zgasić światło- pozwolił
z ironicznym uśmieszkiem.
- A ty już wykąpany?- zapytałam,
patrząc na niego ze skrzywioną miną- Nie śpię z brudasami!
- Bruno ma dwie łazienki-
odpowiada, a ja aż sapię ze zdziwienia.
- Miejsca jak w budzie dla psa, a
ten sobie walnął dwie toalety?- zapytałam, gramoląc się do łóżka. W
ciemnościach zawadziłam nogę Latynosa i wylądowałam z twarzą w prześcieradle.
Otrzepałam się szybko i z impetem wpadłam w poduszki.
- Było tak, zanim się wprowadził-
wyjaśnia, a mnie stać tylko na krótkie „aha”, gdyż jestem zajęta szukaniem
swojego skrawka kołdry. Dwumetrowiec w łóżku to prawie to samo co kłoda. Albo
niedźwiedź. Uporawszy się ze swoją częścią łoża, postanowiłam postawić kilka
zasad.
- Parę spraw, tak dla jasności.
To jest moja połowa, a to twoja- mówię, chociaż do końca nie wiem, którą stronę
pokazuję. Moje oczy jeszcze nie przyzwyczaiły się do ciemności.- Jeżeli
„przypadkowo” podczas snu złapiesz mnie za tyłek, to ja przypadkowo się zamachnę
i dostaniesz w pysk. A jeśli byś miał ochotę na powtórkę, to wiedz, że mam
brata i potrafię unieruchomić jednym chwytem- syczę, a Sebastian śmieje się pod
nosem.
- Nawet takiego miśka jak ja
jesteś w stanie załatwić? Aż jestem ciekaw…
- Nie jesteś pierwszym wysokim
osobnikiem, z jakim miałam do czynienia. Pracowałam przecież w Skrze.- mówię,
wskazując na swoją koszulkę. W ciemnościach widzę już jego oczy, nos i usta, a
reszta twarzy jawi mi się za mgłą.
- Pracowałaś?- zwraca uwagę na
czas przeszły, a ja odwracam się do niego tyłem.
- Tak, kiedy wrócę, składam
wymówienie.- odpowiadam niewzruszona, czując, że pod moimi powiekami zbierają
mi się łzy.- Dobranoc- szepczę i otulam się szczelniej kołdrą. Naprawdę nie mam
ochoty o tym rozmawiać.
- Buena noche, Bella!
Jeden. Podnosi się z łóżka. Dwa.
Wychodzi. Trzy. Wraca. Cztery. Odchyla powolutku kołdrę i uśmiecha się
delikatnie. Spod półprzymkniętych powiek widzę, jak otwiera swoje pełne,
brzoskwiniowe usta, żeby powiedzieć…
- Dupa do góry śpiochu! Ktoś musi
iść po bułki.- Cały magiczny nastrój pryska, a ja otwieram oczy i od razu mam
ochotę zmiażdżyć go wzrokiem. Ten w odpowiedzi czochra tylko moje włosy i
śmieje się wesoło.
- Żartowałem, Bruno już poszedł.
- Która godzina?- pytam,
przecierając zmęczone oczy. Mam nadzieję, że nie są tak opuchnięte jak
zazwyczaj po nieprzespanej nocy.
- Dziewiąta. Słuchaj, dopóki nie
ma Romanuttiego, musimy koniecznie porozmawiać- nagle robi się poważny i siada
obok mnie na łóżku. Ja zdenerwowana podnoszę się na łokciach.
- Płakałaś wczoraj w nocy-
bardziej stwierdza, niż pyta, a ja biorę głęboki oddech.
- Bzdura- bronię się i szybko
wstaję, z zamiarem udania się do łazienki.
- Gabriela, przecież słyszałem…-
łapie mnie za nadgarstki i odwraca, co umożliwia mu spojrzenie mi w oczy.
- Musiało ci się przyśnić-
odpowiadam najpewniej jak potrafię, po czym uśmiecham się szeroko.- Może po
prostu chrapałam?- wyrywam się i idę we wcześniej wymierzonym kierunku,
chwytając uprzednio swój niebieski ręcznik. Zamykam za sobą drzwi do łazienki i
puszczam wodę z kranu. Zsuwam się po ścianie na podłogę i podkurczam nogi.
Bujam się w przód i w tył, a łzy lecą strumieniem po moich policzkach- przecież
wiem, co zrobiłam, wreszcie zaczynają do mnie docierać skutki tych wszystkich
wybryków. W ciągu trzech dni straciłam chłopaka, najlepszego przyjaciela i
najprawdopodobniej posadę w Skrze. Całe życie waliło mi się na łeb, na szyję, a
ja nie potrafiłam tego zahamować. Wiem, że będę musiała się pożegnać z
Sebastianem, z jedyną, pojedynczą iskierką, która dawała mi trochę siły i
wprawiała w dobry nastrój. Bo co bym bez niego zrobiła? Najprawdopodobniej
opychałabym się trzecim z rzędu opakowaniem lodów czekoladowych w jakimś
rynsztoku, zapłakując się aż do odwodnienia. A gdy on był przy mnie to czułam…
Czułam, że jeszcze wszystko może się ułożyć. Wtem rozlega się pukanie do drzwi.
Ocieram łzy brzegiem koszulki i zakręcam kran.
- Lubisz pomidory?- słyszę zza
drzwi i niespodziewanie chce mi się śmiać z tak błahego zapytania.
- Nie znoszę!- odkrzykuję i
podnoszę się z podłogi.
- To dobrze, bo ja też nie.- mówi
na odchodne i słyszę oddalające się kroki. Uśmiecham się delikatnie i znów
tamuję łzy gromadzące się w kącikach oczu. Wielokrotnie opłukuję twarz zimną
wodą i doprowadzam się do porządku. Zakładam dżinsy i czarny golf, ozdabiam
rzęsy tuszem. Włosy rozczesuję szczotką i zostawiam rozpuszczone. Wychodzę z
łazienki, a do kuchni ciągnie mnie niepokojąca woń spalenizny. Marszczę nos i
pędem biegnę w stronę tegoż zapachu. Zastaję tam totalnie bezradnego Sebastiana,
który ścierką wachluje fajczący się posiłek. Cała patelnia płonie, a chłopak
wpatruje się w nią przerażonym wzrokiem i swoim machaniem jedynie wznieca
większy płomień. Wyrywam ścierkę z jego rąk i zakrywam patelnię.
- Najważniejsze jest to, żeby
zahamować dostęp do tlenu- wyjaśniam, po czym zdejmuję nieco przypalony ręcznik
z patelenki i wstawiam ją do zlewu.
- A mogłem zostać przy
kanapkach…- mruknął, drapiąc się po głowie. Był zupełnie inny niż Facundo,
chyba nawet nie powinnam ich obydwu porównywać. Tamten, romantyk, amant, ciągle
roztaczający wokół siebie aurę pełną tajemniczości, wspaniały kucharz, czujący
się na miejscu zawsze i wszędzie. A Bastian? Bastian był ciągle roztrzepany,
żartował ze wszystkiego, zawsze mówił to co myślał i kompletnie nie radził
sobie z gotowaniem. Był bardzo otwarty dla mnie, ale czułam, że kryje się w nim
ta urocza nieśmiałość, której próbuje się wyprzeć.
- Ważne, że się starałeś-
pochwaliłam z uśmiechem. Czułam, jak w jakiś niewyjaśniony sposób wraca mi
dobry humor- przy tym chłopaku nie sposób było się nudzić.
- Puta Madre!- wydarł się
wchodzący do pokoju Romanutti. W prawej dłoni dzierżył reklamówkę wypchaną
bułkami pełnoziarnistymi. Rozejrzał się strwożony po zadymionym wnętrzu.- Madre
mia, czy to jest patelnia mojej mamusi…? Sole, ty pieprzony idioto!- z wrażenia
rzucił pieczywo w kąt i podbiegł do środkowego. Ten tylko uchylił się i dzięki
temu uniknął ciosu od kolegi- To już trzecia patelnia, do jasnej cholery! A
wiesz, ile tu jesteś dni? CZTERY! To wynosi jedną patelnie dziennie!- drze się
jak opętany, a ja marszczę czoło.
- Zaraz, ale to wcale nie…- Bruno
ucisza mnie gestem dłoni, gdy próbuję sprzeciwić się jego obliczeniom
matematycznym. Przygważdża Sole do ściany i dyszy, cały czerwony.
- Bruno!- krzyczę i próbuję
rozdzielić „walczących”- To ja podpaliłam tę patelnię, zupełnie nie orientuję
się w tej twojej kuchence…- mówię bezradnym głosikiem, a Sebastian aż otwiera
usta ze zdziwienia.- Odkupię ci ją, obiecuję!- dodałam, a Romanutti wreszcie
puścił swojego kompana. Zmarszczył brwi i po chwili zastanowienia westchnął
rozdzierająco.
- To żeście się dobrali z tymi
umiejętnościami kulinarnymi…- jęknął, spoglądając na nas obojga spod byka. Po
chwili przyjmujący opuszcza kuchnię, a my spoglądamy na siebie z Sebastianem.
- Nie musiałaś tego robić- mówi
Sole, próbujący najwidoczniej jakoś odbudować swoje poczucie dumy.
- Jestem ci coś winna- odpowiadam z uśmiechem,
który po chwili zostaje odwzajemniony.- Rób te kanapki, ja muszę gdzieś
zadzwonić. Tylko nie spal domu!- rzucam na odchodne i udaję się do salonu.__________________________________
Ktoś może mi podesłać jakieś inne przekleństwo po hiszpańsku niż puta madre? Bo ostatnio zdecydowanie go nadużywam. Jak tam u Was pierwszy tydzień szkoły? Ja muszę przyznać, że bardzo pozytywnie. Stęskniłam się za znajomymi, klasą, a nawet niektórymi nauczycielami! I jeszcze na początku tygodnia, czyli w poniedziałki mam trening! Lepiej się ułożyć nie mogło :)
A co do rozdziału, to takie pściu bździu, nie wiadomo jak to wszystko skomentować, bo nudy. Ale przecież przejściówki muszą być, co nie? Ah, i Erin Corleone ma kategoryczny zakaz prorokowania co się wydarzy! Bo zawsze cholera trafia i ja się czuję wtedy taka ogromnie przewidywalna :C
Standardowo zapraszam na fejsa i widzimy się za 25 komentarzy.
I przepraszam z góry, jeżeli nie wyrobię się w czytaniu Waszych opowiadań. Będę się starała nadrabiać wszystko w weekendy, ale wiadomo, że to nie zawsze wychodzi. :)
Całuski! :*
Edit: Czy tylko ja uważam, że Sivozhelez z tą brodą wygląda naprawdę HOT? Bez brody jest jakiś taki mniej męski :D
A to Gabi uratowała Sebastiana przed gniewem Romanuttiego;D Ach ten Jego talent kulinarny;) Pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak talenty kulinarne :D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :) Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam ;)
Hmm coraz bardziej przekonuje sie do Sole :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)
omnomnom <3 Jakie to było świetne. Zawsze jak ty piszesz, że rozdział jest nudny i to przejściówka to mi się on tak strasznie podoba. Stworzyłaś genialną postać Sole. Już nie mogę się doczekać jak się to dalej rozwinie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Talenty kulinarne prawie jak moje!! Y=Tylko dzięki niebiosom jeszcze niczego nie podpaliłam:)
OdpowiedzUsuńSebastian robi wrażenie świetnego faceta lae Facu na początku też takie robił więc wolę nie oceniać.
Kochana pisz kolejne bo nie moge sie doczekac :D
OdpowiedzUsuńSole zdobył moje serce w tym opowiadaniu <3 już nie mogę się doczekać kolejnego! :D Pozdrawiam ;* PS. zapraszam do mnie na nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńBo ja wiem, czy przejściowy? Teraz mówię szczerze naprawdę, ale ten rozdział w ogóle nie wygląda jak przejściówka. Mi się podobał, bo rozbawił mnie i poprawił humor. Chyba jeden z moich ulubionych :) te obliczenia matematyczne Romanutti'ego i Sole z tą patelnią, no cóż, było świetne :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHaha :D Z Sole to raczej szefa kuchni nie będzie :p Kupiłaś mnie nowym bohaterem <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
A co do szkoły, to nawet spoko. Nowa klasa fajna, a wychowawczyni przemiła ;)
Zazdroszczę Ci tych treningów, ja nie mam gdzie trenować, a bardzo bym chciała :/
Ściskam mocno :*
Sole podbija serca w opowiadiu i w rzeczywistosci <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)
Akcja z patelnia od mamuśki świetna. Czekam na next ;D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział! Mi się bardzo podobał. Szczególnie ta akcja z patelnią. :D
OdpowiedzUsuńSole jest super! Bardzo go polubiłam. ;)
Pozdrawiam.
PS. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale wcześniej nie miałam czasu tu wpaść. Wiadomo- szkoła. :(
Haha, ta patelnia. :') Super rozdział. Nareszcie się doczekałaś. Dodałam rozdział ;*
OdpowiedzUsuńhttp://kazda-droga-wymaga-poswiecen.blogspot.com/2013/09/rozdzia-7-oczy-mam-wyzej.html :D
Kiedy następny ? ;)
OdpowiedzUsuńI co teraz zrobi jak sie Conte pojawi ? ;)
OdpowiedzUsuńSole i Bruno są słodcy <3
OdpowiedzUsuńnie chce tu Conte o.
Chce albo ich albo Endrjiu <3
Myślę, że o Endrju w tym opowiadaniu nie ma mowy, bo sama nasza bohaterka powiedziała, że go nie kocha. Mam tylko nadzieję, że będzie z Sole i czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Angelika.
ojojojojojoojjojoojojojojojjojojojoojojojjouuuuuuuuuuuuuuuuuuu <3
OdpowiedzUsuńSole poprawia humor jak nic!
Czytam ten rozdział po raz drugi bądź też trzeci ale i tak mi się megmega podoba <333
Czekam na kolejny z niecierpliwością <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWidzę, że umiejętności kulinarne mamy takie same XD
OdpowiedzUsuńCzekam ;)
Świetny rozdział! Sole również podbił moje serce w tym opowiadaniu :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego!
Czekam na next.
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńCzeekam. P
OdpowiedzUsuń