niedziela, 1 września 2013

Dieciocho

Miarowy stukot kół pociągu wprawia mnie w głębokie otępienie. Nie płaczę, nie rozpaczam, nie wyrywam sobie włosów z głowy, nie żałuję. Mam tylko potworne wyrzuty sumienia, które wżerają się w moje wnętrzności jak mitologiczny sęp w brzuch Prometeusza. Wyjechałam o świcie, bez pożegnania. Tym razem nie zostawiłam żadnej kartki- mam zamiar spotkać się z Andrzejem jeszcze w najbliższych tygodniach, oczywiście, jeżeli będzie chciał mnie widzieć po tym wszystkim, co zrobiłam. Czy znowu uciekałam? Sama nie wiem, wydaje mi się, że chciałam po prostu zaszyć się gdzieś na trochę, aby przemyśleć co dalej- w Bełchatowie na pewno nie zagrzeję już miejsca. Moim tymczasowym przystankiem są Kielce- miejsce, które zawsze omijałam szerokim łukiem. Po ponad trzech godzinach jazdy wysiadam z pociągu i wytaszczam stamtąd moją małą walizeczkę- będę musiała jeszcze wrócić do mieszkania, aby zabrać wszystkie rzeczy. Idę kilkanaście minut przez zatłoczone uliczki, upstrzone jesiennymi liśćmi. Czerwień, zieleń i odcienie żółtego mieszają się ze sobą, tworząc przepiękną paletę barw. Staję naprzeciw małego domku z czerwonej cegły. Na tyłach budynku znajdował się piękny ogródek, niewidoczny od frontu. Była tam część przeznaczona na warzywa i owoce, a reszta została niegdyś zagospodarowana dla kwiatów.  Jeszcze osiem lat temu było tu mini boisko do siatkówki i pieczołowicie zbijany z desek domek na drzewie. Wielki dąb został ścięty sześć i pół roku temu i przerobiony na opał, bo nie podobał się nowej lokatorce. Skąd to wszystko wiem? Do piętnastego roku życia spędzałam tu dwa miesiące każdego roku. Stawiam walizkę na marmurowych schodkach i naciskam dzwonek. Z wewnątrz dobiega dźwięk telewizora i wesołe gaworzenie dwójki małych dzieci. Drzwi otwiera mi facet po pięćdziesiątce, w niebieskiej koszuli w kratę i flanelowych, jasnych spodniach. Mimo swojego wieku nadal utrzymuje świetną formę. Ma ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, małe, brązowe oczy i krótkie szpakowate włosy, przyprószone już przy skroniach siwizną. Gdy spogląda na mnie, uśmiech powitalny znika mu z twarzy, a oczy i usta przybierają zdziwiony wyraz.
- Cześć tato- mówię, starając się patrzeć mu w oczy.- Co słychać?
***
- Zamknij się i podaj mi rękę!- wrzasnął jak obłąkany Bruno, zakładając ręcznik na głowę.- Ja i mój turban przepowiemy ci przyszłość!- zaczął zaciekle medytować, a ja pacnąłem się z otwartej dłoni w czoło. Dzisiejszy trening Effectora widocznie nie był zbyt intensywny, bo mojego przyjaciela aż  rozsadzała energia.
- Grzeje cię coś?- zapytałem i odsunąłem się od niego najdalej, jak tylko mogłem.
- Grzeje mnie tylko moc czarownika Romanutututtitiego!- wykrzyknął, machając gwałtownie rękami.
- Dzięki ci Boże za takiego czarodzieja, który nie potrafi wymówić własnego nazwiska- żachnąłem się, nieco znudzony. Bruno był takim typem człowieka, który musi zawsze zakończyć to, co zaczął, nawet jeśli to byłaby najidiotyczniejsza rzecz na świecie.
- Dawaj łapę!- zakomenderował, chwytając moją prawą dłoń. Mruknąłem coś z dezaprobatą, lecz przyjmujący był totalnie w swoim świecie.
- Już nigdy cię nie odwiedzę. Kielce działają ci źle na mózg- zarzekam się, a on ze zmarszczonym czołem przygląda się liniom na moim  nadgarstku.
- Dzisiaj spotkasz kobietę swoich marzeń!- krzyczy, z psychicznym uśmiechem na ustach. Gwałtownie zabrałem rękę.
- Dość mi związków na ten rok- odparłem, a Romanutti zmarszczył brwi niezadowolony i wreszcie nieco spoważniał.
- Stary! Potrzebujesz kobiety. Wybacz, ale ja nie będę sprzątał twoich skarpetek do usranej śmierci!- wytknął mi, a ja udałem obrażonego.
- Nie wyszło mi pięć związków, dlaczego za szóstym razem ma coś zadziałać? Nie potrzebuję laski na szybki numerek- potrzebuję kogoś, kto zostałby ze mną na dłużej- wyznałem, a mój kompan skrzywił się nieznacznie.
- Nie chcę ci nic wypominać, ale co trzecia kobieta marzy o takim mężczyźnie jak ty. A reszta to lesbijki. No, i jeszcze te, które liczą na szybką przygodę.
- Szkoda, że zawsze trafiają mi się te ostatnie- żalę się, a Romanutti klepie mnie przyjacielsko po plecach.
- Kiedyś znajdziesz tę jedyną. Idź do baru, pobaw się. Ja muszę  pojechać na chwilę do siostry, ale jutro powyrywamy dobry towar razem!- obiecał mi, udając składającego przysięgę harcerza. Przewróciłem tylko oczami i ruszyłem za nim do wyjścia. Każda okazja, żeby się napić jest dobra. A miłość? Coś takiego pewnie i tak nie istnieje.
***
Dom wewnątrz jest zupełnie różny od tego, który zapamiętałam. Ukochane przez mamę pastele zastąpiły żywe kolory- w przedpokoju panowała zieleń, salon był pomalowany na czerwono, a kuchnia na żółto. Pod nogami ciągle plątały się trzyletnie bliźniaki: Ola i Olek. Były non stop czymś umazane, a po ich ubrankach można było wywnioskować, że miały częste spotkania z kredkami świecowymi- widocznie dzieciaki pomalowały je według swojego gustu. W kuchni krzątała się Monika- blond włosa pięknotka, którą wzrostem przerastałam prawie o dwie głowy. Ze swoimi dużymi, niebieskimi oczami i dobrotliwym uśmiechem sprawiała wrażenie księżniczki z bajki. Gdy mnie jednak zobaczyła, uśmiech spełzł jej z twarzy, a oczy przybrały srogi wyraz. Miałam wrażenie, że w jej źrenicach rozpętała się burza.
- Marcin, co ona tu robi?- pyta kobieta, a ja uśmiecham się pod nosem. To nie moja wina, że tak bardzo przypominałam swoją matkę.
- To Gabrysia kochanie, nie poznajesz?- oznajmia ojciec, dziwiąc się nad niedoinformowaniem swojej  drugiej żony.
- Poznaję.- syczy Monika, a gdy próbuję spojrzeć jej w oczy, ucieka wzrokiem.- Czy… Ona też przyjechała?- zwraca się do męża, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu, mimo tego, że jestem dwa metry od niej i wszystko słyszę.
- Nie, jestem tylko ja. I nie posiedzę tu długo. Przecież wiem, że nie jestem tu mile widziana- mówię, patrząc prosto na macochę. Ona aż otwiera usta ze zdziwienia- myślała, że nadal się jej boję! Niedoczekanie! Zmieniłam się i żaden kurdupel nie jest w stanie wytrącić mnie z równowagi. A zresztą, teraz to ona powinna mieć teraz duszę na ramieniu. Jak mogłam kiedyś odczuwać przed nią respekt? Miała może z metr sześćdziesiąt wzrostu, wątłe ramionka i chude nóżki. Czemu więc zapamiętałam ją na zawsze jako „panią ciemności”? Westchnęłam i postanowiłam załatwić to, po co przyszłam. Zwróciłam się więc do ojca.
- Od dawna chciałam ci to powiedzieć, ale wtedy myślałam, że należy ci się to, co masz. Teraz, skoro już tu jestem, nie mam sumienia zostawiać cię z czymś takim.- Monika zrobiła się blada na twarzy, gdy spojrzałam na nią wyzywająco- Twoja Ramonka notorycznie cię zdradza. Z tym Burskim, z firmy. Widziałam ich pół roku temu w Łodzi, bardzo miło spędzali czas. Chyba mnie zauważyła, ale jakoś nie miała ochoty się przywitać.  A dzieci? Dzieci też chyba nie są twoje. Oboje mają dołek w brodzie, a żadne z was go nie ma- to jedna z cech dziedzicznych, które otrzymuje się po ojcu. Przejrzyj na oczy, tato- ona cię wykorzystuje i puszcza się na prawo i lewo! Za dużo czasu spędzasz w pracy, a ona nie jest moją mamą- nie będzie pokornie czekała z obiadkiem. Radzę ci się zastanowić i przepraszam, że psuję wam tę sielankę. Uznałam, że powinieneś wiedzieć.- wzruszyłam ramionami i udałam się w stronę wyjścia. Monika po chwili szoku doskoczyła do drzwi i chciała wybiec za mną, byłam jednak szybsza.
- Ty podła suko!- wrzasnęła za mną, a spływające po jej policzkach łzy wściekłości rozmazały cały misternie tworzony makijaż. Wymierzyłam w jej stronę środkowym palcem i ze śmiechem wybiegłam na otwartą drogę. Ojciec od dawna coś przypuszczał, widziałam to w jego oczach- czyż to nie jest najsprawiedliwsza rzecz na świecie? On zdradził, a teraz zdradzono jego. A Pani Ciemności dostała wreszcie za swoje! Zataczając się z przypływu endorfin przysiadłam na najbliższej ławeczce. Zniszczyłam ich małżeństwo, ale czy warto było tkwić w kłamstwie? Tata kiedyś na pewno by poskładał wszystko do kupy, nie był przecież ograniczony. Teraz mam tylko jeden problem- gdzie ja się do cholery podzieję przez następną noc?  
W parku wszędzie widziałam zakochanych. Toczyli się w kolejkach do sklepu, przytulali, przechadzając przez zakurzone chodniki i namiętnie całowali przy drzewach, myśląc zapewne, że nikt ich nie widzi. Postanowiłam udać się  gdzieś, gdzie aura miłości nie będzie przytłaczała mnie z każdej możliwej strony.

W barze panował półmrok, na suficie słabo przyświecały cztery małe lampki, każda w innym kolorze. Na scenie swój koncert grał jakiś jazzowy zespół, którego wokalista koił moje nerwy swoim pięknym, egzotycznym głosem.
- Co podać?- zapytał przyjaźnie barman, czyszcząc jedną ze szklanek.
- Wódkę- odparłam przygnębiona. W pomieszczeniu gromadziło się stopniowo coraz więcej ludzi, w końcu było już po dziewiętnastej. A ja nadal nie miałam gdzie przenocować.
- Z colą, spritem, czy może hawajskim drinkiem?- dopytywał, a ja spojrzałam na niego z głębokim westchnieniem.
- Poproszę czystą- brwi mężczyzny uniosły się do góry, ale z pokorą poleciał spełniać moją prośbę. Gdy czekałam na swój trunek, przy barze usiadł pewien chłopak. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę był wzrost- miał chyba ponad dwa metry, wysportowane, umięśnione ciało i postawną sylwetkę. Kruczoczarne, ułożone w nieładzie włosy i ciemna karnacja świetnie kontrastowały z jasną koszulką z bordowym motywem. Młody Bóg w Kielcach? A to ciekawa sprawa. Spojrzał na mnie przelotnie, a w jego ogromnych, czarnych jak węgiel oczach dostrzegłam błysk. A może to po prostu jedna z jarzeniówek odbijała się od jego rozszerzonych źrenic? Barman przyniósł moje zamówienie i oddalił się obsługiwać innych klientów. Wychyliłam szklaneczkę jednym haustem, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Nieznajomy wciąż przygląda mi się z zaciekawieniem, a ja topię smutki w następnej kolejce.
- Szkoda, że piękne dziewczyny mają zajęte serca albo wcale ich nie mają- szepcze po hiszpańsku, a ja zamieram, z kieliszkiem w połowie drogi do ust.
- Szkoda, że przystojni faceci to idioci- odparowuję w tym samym języku, a on unosi brwi i uśmiecha się półgębkiem, co sprawia, że w jego prawym policzku pojawia się uroczy dołeczek.
- Nie wszyscy!- broni swojej prymitywnej rasy, a ja przewracam oczami.
- Chcesz mi powiedzieć, że tylko ja mam takiego pecha i trafiam na gburów?- pytam, przechylając płyn w szklaneczce.
- A może po prostu odrzucasz tych dobrych?- zasugerował, a ja prawie wypuściłam drinka z ręki. Spojrzałam na niego nieco przeszklonymi oczami. Byłam ostatnio piekielnie rozdrażniona.
- Chyba właśnie to robię- odpowiadam, a nieznajomy, wyczuwszy niewygodny temat, ukradkiem spogląda na moją torbę.
- Po co ci walizka w barze? Masz tam bombę?- pyta i próbując mnie rozśmieszyć zabawnie porusza brwiami.
- Nie, mam chytry plan upicia się do nieprzytomności i puszczenie w niepamięć faktu, że nie mam gdzie się dzisiaj podziać. A to tylko taki dodatek- odpowiadam, zupełnie nieskora do żartów. Trzy kolejki robią swoje i zaczynam okropnie marudzić. Mam ochotę położyć głowę na ramieniu tego chłopaka i wyryczeć mu się w rękaw. Mimo to, głupia, wciąż silę się na nonszalancję.
- A może ja cię przenocuje?- myśli na głos, a ja zamieram w pół gestu poprawiania włosów.
- Mogę cię przecież okraść. Albo zabić- ganię jego skrajną nieodpowiedzialność.
- To mieszkanie kolegi, a zresztą, nie wyglądasz mi na kogoś, kto mógłby skrzywdzić muchę.- zauważył, a ja prychnęłam urażona.- To co, stoi?- zapytał, a ja spojrzałam mu w oczy. Biła z nich ogromna szczerość. Ale… Czy właśnie nie przyjmowałam oferty nocowania u poznanego dziesięć minut wcześniej nieznajomego w niewiadomo jakim miejscu i niewiadomo jakich warunkach? Byłam wariatką.
- Stoi- odparłam i uśmiechnęłam się, nieco rozluźniona- Najwyżej zapewnie tobie i koledze prywatną orgię- dodałam, na co on wybuchnął śmiechem.
- Naprawdę wyglądam na typa spod ciemnej gwiazdy?- mówi, ustawiając się do mnie prawym profilem i robiąc dzióbek, wydyma usta. Parskam śmiechem.
- Nie, ale mama kiedyś mi mówiła, że pozory mylą- odpowiadam i wypijam ostatnią, czwartą już kolejkę.- Mam nadzieję, że to niedaleko- chwiejnie podnoszę się na nogach i chwilę później czuję, że grunt usuwa mi się pod nogami. W ostatniej chwili brunet chwyta mnie w talii i unosi na łokciach.
- Dzięki- rzucam speszona- nie jestem przyzwyczajona do picia alkoholu...
Idziemy kilkanaście minut chodnikiem. Nieznajomy cały czas trzyma mnie pod rękę, chroniąc przed upadkiem. Ciepło bijące od jego ciała ogrzewa moje ramiona, a nozdrza pieści woń słodkich perfum- chyba najładniejszych, z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia. Walizka ze stukotem kółeczek opornie sunie się za nami.
- Nie zapytałam nawet jak masz na imię- zauważyłam, wtulając się szczelniej w jego ramię. Zaczynało się robić coraz zimniej.
- Sebastian, a ty?- pyta, przylegając do mnie mocniej. Widocznie zauważył, jaka jestem zmarznięta.
- Gabriela.
- Ładnie- odpowiada, a ja uśmiecham się i wtulam twarz w swój kolorowy szalik.
- Jesteśmy na miejscu- szepcze wprost do mojego ucha, a po całym moim ciele przechodzi przyjemny dreszcz. Ganię się w myślach. Jestem pijana, a mimo to rejestruję wszystkie bodźce, jak nigdy. Wchodzimy na klatkę schodową. Sebastian sięga za klamkę na pierwszym piętrze, lecz te są zamknięte. Wyciąga klucze i po chwili wpuszcza mnie do mieszkania.
- Wiesz, zawsze chciałam mieszkać w Hiszpanii- wyznałam, ściągając buty.- Jak to jest?- zapytałam, podczas gdy on wieszał nasze płaszcze na wieszakach.- Całym rokiem słońce, plaża…
- Nie mam pojęcia- przyznał, uśmiechając się zawadiacko.- W zamian za to mogę ci opowiedzieć, jak jest w Argentynie- odparł, a ja momentalnie zbladłam. Czemu znowu musiałam trafić na Latynosa?!
- A czym się zajmujesz?- zaczęłam przesłuchanie, a on poprowadził mnie do salonu. Miałam coraz więcej dziwnych przeczuć, zważywszy na jego nieprzeciętny wzrost. Koszykarz, oby to był pieprzony koszykarz! Albo skoczek wzwyż. Biegacz? A może pływak? Mógłby nawet pracować w argentyńskiej Biedronce, byle nie…
- Jestem siatkarzem- odparł, dumnie wypinając pierś, a ja ze zrezygnowaniem opadłam na kanapę. Oparłam głowę na jej wezgłowiu i zacisnęłam usta.

- No to zapowiada mi się powtórka z rozrywki…- mruknęłam w ojczystym języku, patrząc na niego ze zbolałą miną.
________________________________________
Cześć Kwiatuszki! Jak obiecałam, tak jest nowy rozdział.
Spodziewałyście się na początku, kto będzie nowym bohaterem opowiadania? A może jeszcze nie wiecie? Imię, pochodzenie i opis powinno wystarczyć, ale kto wie... :)
Po ostatnim rozdziale widzę, że posypały się komentarze ganiące postawę Gabrieli: ale czy Wy, dziewczyny, chciałybyście się dusić w związku bez perspektyw? Ja już wiem, co zrobię, ale Wy nie, więc bądźcie cierpliwe :D
I na koniec chciałabym Wam powiedzieć, że nie będzie problemu z dodawaniem nowych rozdziałów, większy będzie z czytaniem Waszych opowiadań. Zaczyna się szkoła, a dla mnie ten rok jest bardzo ważny, zważywszy na to, że to już ostatni na tym etapie edukacji. Będę się starała nadrabiać wszystko w weekendy i na raty, mam nadzieję, że mi się uda.
Następny rozdział za 25 komentarzy! :)
I serdecznie zapraszam do polubienia fejsbukowej stronki, gdzie zamieszczam info o nowych rozdziałach: https://www.facebook.com/pages/Un-Poco-De-Amor/1413617445530588
I wiecie co? Dzięki, że jesteście :)

25 komentarzy:

  1. Czyżby Sebastian Sole??;) Rzeczywiście, po co Gabi miałaby się męczyć z Wroną w związku skoro woli być jego przyjaciółką;) Ciekawa jestem teraz co Facu myśli Sobie o Gabi i czy zmienił choć trochę to dziwne podejście do niej;>
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. I okazało się, że nie pierwsza. ugh. ALE SIĘ JARAM, SOLE, JA PIER*OLE. A nawet mi sie zrymowało. Postaram się więcej nie używać przekleństw w tym komentarzu. Tak mnie napadało ^^ Jajajaj, SOLE :3 Kolejny Argentyńczyk? Czy mogę już umrzeć? Powiedz, że tak. Ja na początku myślałam, że to może być Romanutti, a tu masz jaki suprajs. Zabiję tego Facundo, niech się facet weźmie w garść, bo nie mam już na niego siły. Oj Gabryś, nieładnie tak wyjeżdżać bez słowa. Najgorszego, ale jednak słowa. Dla Andrzeja to zawsze byłoby coś. A wiesz, że uwielbiam imię Andrzej? Mój tata ma tak na imię. A jak byłam mała, to wszystkie pluszaki tak nazywałam :3 Ta druga żonka jej ojca to niezła była babka. Powiesiłabym ją na haku szczerze mówiąc. Swoją drogą dobrze, że wywlekła tą sprawę ze zdradą na wierzch. Lepiej dla jej taty, lepiej dla niej.
      Nie rozumiem mojego komentarza, wybacz mi słonko :* Chwilowo miałam fazę, aczkolwiek tylko na początku mojego wywodu (to widać, bo potem starałam się być poważniejsza) ponieważ iż dlatego że oglądałam Czas Honoru i się jaram, bo było dużo Rudej :3 A Ruda bywa wredna, pewnie bym się z nią dogadała.
      Ostatni rok w tym etapie edukacji? A nawet się Ciebie jeszcze nie pytałam do której ty klasy chodzisz #onlyme. To powodzenia jutro :3 Co ja tu w ogóle napisałam O.O

      Usuń
  3. Też mi się wydaje, że to Sole jest. Ale ale! Ja chcę Wronę! Kurde wiem, że ona chce być tylko jego przyjaciółką, no ale może jednak? A zresztą, zobaczymy jak to będzie na koniec. Oby tylko nie Conte, go nie zdzierżę :D ach współczuję powrotu do szkoły :p ja jeszcze mam mc laby, chociaż sama bym wróciła do szkoły :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli to jest Sole, to muszę ci powiedzieć, że kocham cie, że wprowadzasz go do akcji <3 nawiasem mówiąc to mój ulubiony zagraniczny siatkarz <3 Rozdział jak zwykle świetny :D Czekam z niecierpliwością na następny c; Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy
    czekam na kolejny rozdział :)


    Całuski ;*

    Zapraszam na mój nowy projekt na na-przekor-innym.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No to mamy kolejnego siatkarzyka! Tym razem Sebastian. Ciekawe czy on eż okaże sie dupkiem, a może to Bruno będzie tym jedynym?

    OdpowiedzUsuń
  7. Conte, Romanutti i jeszcze teraz Sole o nie mogę same ciacha :) A rozdział świetny szkoda że tak krótko... No nic czekam jak to dalej się rozwinie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że szybko dobijemy do 25 komentarzy, bo ja chcę już następny rozdział xD
    Myślałam, że wszystko już się ukierunkuje. W sensie, że będzie już tylko Gaba, Facundo i Andrzej. A tu widzę, że wprowadzasz nową osobę... To lubię!
    Czekam, czekam <3
    I wiesz co? Też się cieszę, że jesteś! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. A kocham ten rozdział<3 Już nie mogę się doczekać co będzie dalej... Byleby szybko wskoczyło te 25 komentarzy, bo nie wyrobie długo bez ciągu dalszego ;D
    Czekam na więcej i w wolnym czasie zapraszam do mnie na:
    nigdy-wiecej-ciebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaskoczyłaś mnie porządnie ( biedny Andrzej. jadę go pocieszyć. pewnie się zamartwia)
    Gaba to am szczęście. ja bym chyba nie poszła. chociaz nie wiem
    iśka

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam do mnie :) http://lovebyskijumpers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. JESTEM PIEPRZONYM JASNOWIDZEM, WIEDZIAŁAM, ŻE KOGOŚ SPOTKA, NO PO PROSTU WIEDZIAŁAM! :D
    A to, że jest to oczywiście Sebastian Sole jeszcze bardziej mnie oczywiście cieszy :D
    Ciekawa jestem jak potoczy się ta ich znajomość, ale czuje, że tym razem wszystko będzie zmierzać ku dobremu. Gabi za dużo się już nacierpiała, należy jej się teraz odrobina dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Sole?! O kurde! Nie spodziewałam się, jestem pozytywnie zaskoczona takim obrotem spraw. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Obstawiam, że to Sole :p
    Myślałam, że już bardziej mnie nie zaskoczysz, a tu proszę :p
    Podobała mi się akcja z macochą :D
    Świetny jak każdy, czekam na dalszy ciąg ;)
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział świetny. Twój blog mi się bardzo podoba i jeszcze nigdy nie czytałam czegoś tak fascynującego. Podoba mi się bardzo.
    To opowiadanie jest w 1 dziesiątce tych, których czytałam dotychczas

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział świetny. Twój blog mi się bardzo podoba i jeszcze nigdy nie czytałam czegoś tak fascynującego. Podoba mi się bardzo.
    To opowiadanie jest w 1 dziesiątce tych, których czytałam dotychczas

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawy rozdział. Może to jest rozwiązanie dla Gabrysi- niby ta ,,powtórka z rozrywki", ale z innym zakończeniem? ;)
    Ja rozumiem Gabi. Wolałam, żeby była z Facundo, niż z Andrzejem. Wronka był dla niej po prostu dobrym kumplem i nie wyobrażałam sobie, żeby byli razem. Mam tylko nadzieję, że oboje wyjaśnią ze sobą tą sytuację i nadal będą się przyjaźnić. :D
    Odnośnie Conte- jeśli się nie zmieni (a tracę wiarę to, że się opamięta), to Sebastian powinien być z Gabi. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział. ;)
      http://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/2013/09/rozdzia-v_5.html#comment-form

      Usuń
  18. Czekam na więcej, proszę wstaw już rozdział, bo usycham ;D

    OdpowiedzUsuń
  19. Opowiadanie super ;D Zaskoczyłaś mnie tym pojawieniem się Sole. Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  20. Hmm czyzby w tym mieszkaniu mialby pojawic sie takze Facu ? :D
    Czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  21. Proszę dodaj, bo czekam na więcej ;D

    OdpowiedzUsuń
  22. Proosze dodaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Super rozdział! Proszę Cię, dodaj następny jak najszybciej. :D

    OdpowiedzUsuń