-
Pięknie dzisiaj wyglądasz- usłyszałam tuż przy uchu, gdy otwierałam drzwi do
swojego gabinetu. Owionął mnie przyjemny dreszcz. Odwróciłam się i wyzywająco
spojrzałam w oczy swojemu dzisiejszemu prześladowcy.
-
Spadaj, wstrętny amancie- odparowałam, oblizując wargi. Spojrzał na nie i
zmrużył oczy.
-
Prowokujesz mnie- tknął mnie w ramię swoim długim, smukłym palcem.
-
Skąd ten pomysł?- zapytałam niewinnie, unosząc brwi w udawanym zdziwieniu.
Facundo zagotował się cały, widząc, że uśmiecham się do niego ponętnie.
-
Jeśli zrobisz to jeszcze raz, to obiecuję, że po tym co JA zrobię, z tego
twojego gabineciku nie pozostaną nawet fundamenty.- warknął ciągnąc mnie lekko
za kucyk. Rozejrzałam się po korytarzu. Nadal byliśmy sami. Znów spojrzałam na
niego spod wachlarza długich rzęs, a on tylko sapnął ze złości.
- W
takim razie życzę ci miłego treningu- odparłam i odwróciłam się na pięcie. Gdy
miałam zamykać drzwi, chłopak przesunął nogę w ich stronę, uniemożliwiając mi
tę czynność. Spojrzałam na niego jawnie zdziwiona. Zdecydowanie ujął moją twarz
w dłonie i pocałował w kącik ust.
-
Tobie również życzę miłego dnia- powiedział, a ze mnie uleciała cała ta
misternie planowana nonszalancja. Teraz stałam tak i patrzyłam na niego jak
cielę w malowane wrota. Chłopak wyprostował się i przeczesał włosy palcami.-
Dziewczyno, nawet nie wiesz jak bardzo mnie kusisz…- szepnął, po czym musnął
wargami moje czoło. I zostawił, tak po prostu, na skraju szaleństwa.
W
takim właśnie stanie zastał mnie Maciek Muzaj, który bezpardonowo wparował do
pokoju i wymierzył we mnie oskarżycielsko palcem wskazującym.
-
Jesteście razem!- wykrzyknął jak ktoś, kto rozwikłał zagadkę Trójkąta
Bermudzkiego.- Czemu mi nie powiedziałaś?- zmienił ton na łagodniejszy, a jego
oczy przybrały smutny wyraz. Ostatnio spotykaliśmy się bardzo często, żeby
pogadać, ale zawsze tak wychodziło, że to on mi się zwierzał, a nie ja jemu.
-
Maciek, spóźnisz się na trening…- zauważyłam speszona, przysiadając na biurku.
-
Nieważne!- odparł z zawziętością, robiąc dwa kroki do przodu. Teraz, żeby
patrzeć mu w oczy, musiałam wysoko zadzierać głowę.
-
Czemu nic nie powiedziałaś?- ponowił pytanie, przybierając minę smutnego
szczeniaka. Spuściłam wzrok.
- Nie
lubię... Dzielić się emocjami. Nie chciałam cię obarczać jakimiś błahymi
sprawami- wyjaśniłam, chociaż do końca to nie była prawda. Po prostu nie
chciałam przyznać się przed samą sobą, że coś rzeczywiście łączy mnie z
Facundo. Maciek w odpowiedzi tylko pokiwał smutno głową. Przez chwilę
mierzyliśmy się spojrzeniami, lecz ja znów uciekłam wzrokiem. Chłopak chwycił
moje dłonie w nadgarstkach.
- Wiesz,
że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć- szepnął, potrząsając moimi rękami.- Ja
mówię ci o swoich problemach, a ty mi o twoich. Wyjaśniamy je razem i potem
wszystko jest dobrze. Gabriela, na tym polega przyjaźń!- wyjaśnił, uśmiechając
się pokrzepiająco. Odwzajemniłam gest z rozczuleniem- jeszcze nigdy na nikim
nie mogłam tak bardzo polegać.
-
Zmykaj na trening, bo przeze mnie dostaniesz burę od Miguela!- zakończyłam szybko
tę ckliwą gadkę i klepnęłam go przyjacielsko w ramię. On ścisnął weselej moją dłoń
i zniknął za drzwiami. Dobrze jest czasem poradzić się przyjaciela, a ja chyba
będę się musiała tej sztuki szybko nauczyć.
Do
końca dnia nikt na całe szczęście nie wpadł na pomysł, aby u mnie rozwiązywać
swój naglący „psychologiczny problem”. W takim stanie, w jakim pozostawił mnie
Facundo, ja sama potrzebowałam pomocy z zewnątrz. Snułam się po hali z
idiotycznym uśmiechem na ustach, który co chwila starałam się maskować. Raz
rozmyślałam nad wspaniałością życia, a chwilę później zbezczeszczałam się w myślach.
Sama już nie wiem, która część mnie była bardziej realna, a która wydawałaby
się być tylko iluzją. Taką właśnie, w połowie korytarza zastał mnie Karol. Na
nieszczęście trafił na gorszą fazę, czyli tę pełną lęków, wahań i wątpliwości.
-
Umarł ktoś?- zapytał niezbyt taktownie, przyglądając mi się spod uniesionych
brwi. Zamrugałam kilkakrotnie, aby uwolnić się z letargu.
-
Nie, skąd ten pomysł?- zapytałam, starając się, żeby mój głos nie brzmiał jak
jęczenie zjawy z zaświatów. Chłopak położył sobie ręce na biodrach i
przekrzywił głowę.
- Mów
co się dzieje- zażądał, a ja nerwowo spuściłam wzrok. Bo co mu niby miałam
powiedzieć? Że ten Facundo, z którego tak śmialiśmy się jeszcze tydzień temu…
Że teraz chyba jesteśmy razem? W odpowiedzi pokręciłam głową i odwróciłam się
na pięcie. Kłos złapał mnie za ramię, obrócił i zmrużył oczy.
- Coś
ewidentnie jest na rzeczy- mruknął, przykładając mi dłoń do czoła- Nie, to nie
gorączka.- dodał, drapiąc się po brodzie. Wywróciłam oczami i znów spróbowałam
się odwrócić. Po raz kolejny mnie zatrzymał. Chwycił moją dłoń i przyjrzał się
moim paznokciom. Zachowywał się jak doktor od siódmych boleści, a mnie
zaczynało to poważnie denerwować. Wyrwałam rękę i spojrzałam na niego groźnie.
- Co
ty wyrabiasz? Spieszę się- warknęłam, chociaż miałam jeszcze pół godziny
wolnego. Karol uśmiechnął się tajemniczo i dał mi pstryczka w nos.
- Już
wiem! Zakochałaś się!- wycelował we mnie palcem, a ja poczułam, że cała
pąsowieję. Dla chłopaka był to widocznie świetny żart, jeszcze nie zdawał sobie
sprawy, że trafił w dziesiątkę. Gdy nie odgryzłam się żadnym półsłówkiem,
zmarszczył brwi. Kilkanaście sekund zajęło mu przyswajanie faktów. – Ale… jak
to?- jęknął, a jego oczy zwiększyły się do rozmiaru spodków kosmicznych.- Kto
to?! Andrzej?- zapytał, a ja prychnęłam i pokręciłam głową.- Maciek?- znów ten
sam gest.- Paweł?
-
Który?- odbiłam piłeczkę.
-
Wszystko jedno!- wrzasnął rozhisteryzowany i potrząsnął moimi ramionami.
Zaprzeczyłam.- Mój Boże…- zbladł, a jego usta zwęziły się w cieniutką linię-
Ja?- spytał z przerażeniem w głosie.- Boże, co ja powiem Oli… Nie zrozum mnie
źle, jesteś wspaniała, ale… Rany, co ja zrobię, muszę… Muszę…- jęczał, nie
usłyszawszy nawet odpowiedzi.
- Nie
ty, Karol!- skróciłam jego cierpienia. Kłos przystanął i otarł niewidzialny pot
z czoła.
-
Kamień z serca. Więc kto?- dopytywał się, a ja wciąż milczałam jak zaklęta.
Chyba nagle jakiś trybik zakołował w jego głowie, bo czułam, jakby nad głową
chłopaka zapalała się niewidzialna lampka- Conte?- wyszeptał, a gdy nie zaprzeczyłam,
to aż otworzył usta ze zdziwienia. Stał tak przez jakiś czas, a ja nie
wytrzymawszy parsknęłam śmiechem.
- Jak
to jest możliwe?!- sapnął, wciąż patrząc na mnie rozbieganymi oczkami. W
odpowiedzi wzruszyłam ramionami.
-
Jakoś tak wyszło- poparłam ten gest krótkim zdaniem. Karol zacisnął zęby i
pokręcił głową.
- O
nie. Tak łatwo się nie wywiniesz. Idziemy na kawę, a ty mówisz mi jak się to
wszystko potoczyło. Ja wszystko rozumiem, Gabi, ale… Latynos? Widziałaś ten
jego śmieszny zarost?- zaczął zaciekle gestykulować, aby pokazać, jak bardzo
wypaczony mam gust.
-
Och, zamknij się!- warknęłam i pociągnęłam go za sobą do wyjścia. Jeszcze
detektywistycznego oka Kłosa mi tu brakowało!
Dojście
do kawiarenki zajęło nam aż piętnaście minut (po drodze mijaliśmy trzy inne,
ale Karol był nieugięty, bo w tej pierwszej kasjerka kiedyś źle policzyła mu
resztę, a pół roku temu w tej drugiej spotkał swoją byłą dziewczynę, a w
ostatniej fotele były niewygodne). Zabawne, że zaprowadził mnie do tego samego
miejsca, do którego regularnie przychodziliśmy z Maćkiem. Kasjerka spojrzała na
mnie zgorszona i przewróciła oczami jakby chciała powiedzieć „ach, ci młodzi”.
Zignorowałam ją i usadziłam Kłosa na fotelu. Zamówiliśmy po kawie i szarlotce.
Gdy wertowałam kartę dań, Karol cały czas przyglądał mi się badawczo. Odłożyłam
menu i spojrzałam na niego wyzywająco. W
odpowiedzi zaśmiał się tylko i przeczesał włosy palcami.
- Nie
zwiedzie mnie ten fałszywy pancerz, mała- zachichotał, a ja chciałam dać mu w
brzuch za tę „małą”. Chociaż, ze swoimi niecałymi 180 centymetrami wzrostu w
porównaniu z nim rzeczywiście byłam dość filigranowa. W odpowiedzi prychnęłam
gniewnie i zaczęłam uporczywie wpatrywać się w ścianę naprzeciw mnie. Chłopak
wciąż rozbawiony, wyciągnął rękę i potargał mi całą, misternie tworzoną rano
fryzurę. Sapnęłam wściekła i spojrzałam na niego jadowitym wzrokiem.- Mów, co i
jak, albo policzysz się ze mną!- zagroził, machając rękami.
- Już
się boję- mruknęłam sceptycznie. Mimo to, zaczęłam opowiadać. Po skończonej
historii poznania z Facundo, (którą swoją drogą skróciłam do granic możliwości)
Karol nadal nie był usatysfakcjonowany.
-
Kochasz go?- zapytał, a ja prawie zakrztusiłam się kawą.
- Co
to za pytanie?!- oburzyłam się, ganiąc go spojrzeniem.
-
Jedno z wielu, które zadaje się zakochanej osobie. Kochasz go?- ponowił
pytanie.
- Nie
wiem- odparłam nieco ciszej, zgodnie z prawdą. Chłopak westchnął ciężko.
- A
chcesz z nim być?
- Nie
wiem…- szepnęłam, spuszczając wzrok.
- A
on chce?- pytał dalej, a ja robiłam się coraz bardziej zdołowana.
- No
nie wiem!- powtarzałam te słowa jak mantrę, tak jakby nic innego nie było w stanie
mi przejść przez gardło.
- No
to przerąbane, dziewczyno- podsumował Karol, upijając łyk swojej latte.
-
Wiem przecież- westchnęłam, załamując ręce.
- Ale
bez załamania. KD cię ocali!- wykrzyknął, a para siedząca obok zaczęła się przysłuchiwać
naszej rozmowie.
-
KD?- powtórzyłam, nie potrafiąc
rozszyfrować tego skrótu.
- No,
Karol Debeściak. Czy jakoś tak... W każdym razie, pomogę ci, jeśli tego
potrzebujesz- dodał już zupełnie poważnie. W odpowiedzi uśmiechnęłam się
ciepło.
-
Dzięki. To dobrze, że na Super Kłosa zawsze można liczyć…- odwzajemniłam
uśmiech.
-
Wiesz co? Super Kłos jest nawet lepszy niż Karol Debeściak.- zauważył, ponownie
ukazując rząd białych zębów.
______________________________________
Cześć! Matko, jest taka piękna pogoda, że nie siedzę w ogóle w opowiadaniach. Tylko o pierwszej w nocy piszę nowe rozdziały na bloga, a na nic innego nie mam ochoty. Ale dzisiaj już się zbieram, już nadrabiam. Słowo harcerza, którym notabene wcale nie jestem :)
Jak Wam się podoba rozdział? Trzynastka nie jest pechowa, bardziej nazwałabym ją bezpłciową. Mnie szczerze mówiąc podoba się średnio- fala nudy wkradła się do unpocodeamora, ale obiecuję, że niedługo zasypię Was taką ilością newsów, że nadrobimy za wszystkie czasy wrażeń! :D Wczoraj skończyłam pisać 17 rozdział i dodawanie tej trzynastki jest dla mnie taką jakby koniecznością, żeby dojść do punktu, w którym teraz jestem, a bardzo chciałabym się już z Wami podzielić dalszymi częściami! No, ale ja i Wy musicie jeszcze trochę poczekać. Chociaż, mam wrażenie, że mnie większą frajdę sprawia pisanie nowych partów, aniżeli Wam czytanie. Oby nie! :)
Buziaki i do następnego.
A, i jakby co, to nowy rozdział zawsze pojawia się w piątek, sobotę lub niedzielę, a jeśli będą jakieś zmiany, to będę Was informowała :)
(...) Mój Boże…- zbladł, a jego usta zwęziły się w cieniutką linię- Ja?- spytał z przerażeniem w głosie.- Boże, co ja powiem Oli… Nie zrozum mnie źle, jesteś wspaniała, ale… Rany, co ja zrobię, muszę… Muszę…- jęczał, nie usłyszawszy nawet odpowiedzi.
OdpowiedzUsuń- Nie ty, Karol!- skróciłam jego cierpienia. Kłos przystanął i otarł niewidzialny pot z czoła.
- Kamień z serca
Świetne :D czytałam to chyba z osiem razy bo taki mi się spodobało :P
Pozdrawiam :) czekam już na kolejny
Kłos skradł tutaj moje serducho!! Wystraszył się biedak, a ja śiałam się do rozpuku!!
OdpowiedzUsuńConte chyba musi podjąć bardziej zdecydowane kroki i zapytać czy ona zechce z nim chodzić:), bo ona nie wie na czym stoi:)
Sama jesteś bezpłciowa. Ten rozdział jest jak najbardziej płciowy! ;) O ten Facundo, amant, alvaro, dżolero itp,. itd. Miesza jej w tej ułożonej główce i śmie prowokować. Z resztą ona nie lepsza :D A Maćko co taki smutny? Niech się cieszy i weseli, bo z tą ich panią psycholog dzieje się coś dobrego. No i Karol. Rozwaliłaś mnie nim na łopatki. Biedny, co on musiał przeżywać przez te parę chwil, domyślając się Bóg wie czego. No, ale potem było już tylko lepiej.
OdpowiedzUsuńWpadłam w depresję, bo wszyscy piszecie nowe rozdziały, a ja stoję z tym starym *.* I nawet napisałaś z wyprzedzeniem. Moje rozdziały ,,na zaś" skończyły się wraz z dziesiątką :D Buziaki :*
Zrobię Ci spam tutaj, wybacz :) Jest wreszcie osiemnasty rozdział u Grześka. Matko, katusze :*
UsuńFacudno, oj Facundo - widać, że coraz odważniej sobie poczynia :D
OdpowiedzUsuńhahahaha, Kłos jest mistrzem, uwielbiam go totalnie :D
Ciekawi mnie czy Conte dalej chce tylko "zaliczyć" czy chodzi mu o coś więcej. Mam nadzieje, że o coś więcej ;)
Pozdrawiam ;)
Mi czytanie tego sprawia ogromną przyjemność :) Mam nadzieje, że z Super Kłosem to będzie gruba akcja ;) A i dalej czekam na Wronkę ;p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Z tego Conte to niezły amant :D A Kłos to po prostu debeściak :) Świetny rozdział! :D Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńJeśli masz czas i ochote to wpadnij: http://po-prostu-kochaj-siatkowke.blogspot.com/
Ten romans coraz bardziej się rozkręca :p Jestem ciekawa jak Karol Debeściak, a raczej Super Kłos ;p pomoże Gabi zrozumieć, jakim uczuciem darzy Facu. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Ja nadal jestem za Endriu :D Nie lubię takich amantów jak Conte, ale jemu ta rola świetni pasuje.
OdpowiedzUsuńA Maciek taki fajny z tym wykładem o przyjaźni. A kłos myślący, że to o niego chodzi miażdży system! :D co ja powiem Oli. <3
Super Karol :D i karol debeściak :D
lubię ;3
iśka
Nominowałam cię do The Versatile Blogger, szczegóły u mnie :D
OdpowiedzUsuńCzytając rozmowę Gaby z Kłosem, nie potrafiłam ukryć uśmiechu. Jego zdolność szybkiego kojarzenia faktów jest po prostu nadzwyczajna. xD
OdpowiedzUsuńMaciek jaki zatroskany o panią psycholog! Fajnie, że są przyjaciółmi. :D
Pozdrawiam. :)
Best titanium stud earrings for the first time? - Taylor Swift
OdpowiedzUsuńThe pair titanium plate flat irons has titanium ring a unique and unique ear set that will enhance the unique feel of your hand. The ecm titanium earlaces that titanium canteen you wear are designed for those of us who titanium uses just