Mordeczki! Słowo wstępu. Właśnie się dowiedziałam, że autorka bloga kibicowelove nominowała mnie do listy 40 najlepszych blogów (w jej opinii). Jest to dla mnie ogromny zaszczyt i bardzo się cieszę, że ktoś docenił moją pracę! :) Chciałabym bardzo podziękować za to wyróżnienie i poprosić Was o pewną rzecz: Jeżeli podoba Wam się ten blog, to głosujcie na niego pod tym linkiem: http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html
Byłoby mi bardzo miło, jeżeli oddałybyście kilka głosów na un-poco-de-amor właśnie :)
Z góry dzięki! :*
_______________________________________________
Gdy otwierałam drzwi frontowe, z wnętrza mojej skórzanej torebki rozległ się natarczywy dźwięk telefonu. Szukając urządzenia próbowałam jednocześnie sięgnąć za klamkę- moje wygibasy spełzły na niczym, bowiem gdy już to prawie zrobiłam, z ręki wypadły mi klucze. Cudem zdołałam odebrać telefon i stopą przesunąć kluczyki przez próg.
Byłoby mi bardzo miło, jeżeli oddałybyście kilka głosów na un-poco-de-amor właśnie :)
Z góry dzięki! :*
_______________________________________________
Gdy otwierałam drzwi frontowe, z wnętrza mojej skórzanej torebki rozległ się natarczywy dźwięk telefonu. Szukając urządzenia próbowałam jednocześnie sięgnąć za klamkę- moje wygibasy spełzły na niczym, bowiem gdy już to prawie zrobiłam, z ręki wypadły mi klucze. Cudem zdołałam odebrać telefon i stopą przesunąć kluczyki przez próg.
-
Cześć skarbie- przywitał mnie grobowy ton matki, a ja wyczułam, że ma mi do
powiedzenia coś ważnego.
- Co
się stało?- zapytałam od razu, rzucając torbę w kąt i zamykając za sobą drzwi.
-
Kontaktowałaś się ostatnio z Oskarem?- zapytała, a mnie w głowie zapaliła się
ostrzegawcza lampka. Nie rozmawiałam z bratem prawie od miesiąca. Miałam tyle
innych spraw na głowie…
- Nie
mieliśmy kontaktu od jakiegoś czasu- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Mama
wzięła głęboki oddech.
-
Mogłabyś spróbować go odnaleźć? Wiem, że jesteś w Bełchatowie i najpewniej nie
masz czasu, ale… Ty najlepiej do niego dotrzesz- wyjaśniła mi. Czułam, że ma
ogromne wyrzuty sumienia, powierzając mi tę robotę. Sama miała większe
problemy. Postanowiłam poruszyć jeden z nich.
- A
co na to ojciec?- rzuciłam niby obojętnie, chociaż wiem, jak bardzo zabolało ją
to pytanie. Nie chciałam jej ranić, po prostu musiałam wiedzieć.
-
Jest ze swoją nową panienką na wakacjach. Gówno go obchodzą problemy syna.-
warknęła, jeszcze bardziej spięta niż na początku rozmowy. Jej relacje z mężem
były zawsze dość skomplikowane.
-
Pogadam z Oskarem jak najszybciej- obiecałam tylko i życzyłam jej dobrej nocy.
Jakby życie było niewystarczająco niepoukładane, to jeszcze mój młodszy
braciszek zadecydował sobie zniknąć na pewien czas w jakiejś dziurze.
Telefonowałam- komórka wyłączona. Obdzwoniłam wszystkich znajomych- to nic, że
była już dwudziesta druga, bo i tak nikt nie wiedział, gdzie Oskar się
podziewa. Od jego przyjaciela dowiedziałam się, że zerwał z dziewczyną i pewnie
opija gdzieś swoje smutki. Szkoda tylko, że ta farsa trwa już drugi tydzień.
Nie miałam samochodu, a ostatnie autobusy do Gdańska (tam ostatnio go widziano)
odjechały już kilka godzin temu. Nie mogłam czekać do jutra- musiałam go
odnaleźć dzisiaj. Pierwszą osobą która przyszła mi na myśl, aby szukać pomocy
był Facundo. Nie zważając na późną porę wykręciłam numer i przyłożyłam
słuchawkę do ucha. Po kilku sygnałach z aparatu dobiegała głośna muzyka. Prawie
nie słyszałam swojego rozmówcy.
- Halo?-
odezwał się Conte, a po chwili jazgot ucichł do znośnego progu.
-
Gdzie jesteś?- zapytałam, obgryzając paznokcie. Paskudny nawyk, ale gdy się
denerwowałam nie mogłam się powstrzymać.
- W
domu- odpowiedział całkiem poważnie, bez zająknięcia. Uniosłam brwi zdziwiona,
chociaż wiedziałam, że nie może mnie teraz zobaczyć.
- W
takim razie skąd ta muzyka?- dociekałam, sama nie wiem dlaczego. Dzwoniłam
przecież w zupełnie innym celu. Po drugiej stronie zapadła cisza.
-
Słuchałem nowej płyty, Nico mi ją wczoraj pożyczył- powiedział w końcu, a ja nie
chcąc drążyć tego bezsensownego tematu, przeszłam do sedna sprawy.
-
Nieważne, zresztą, nie w tej sprawie dzwonię. Mam ogromną prośbę: mógłbyś mnie
zawieźć do Gdańska?- zapytałam, zdenerwowana skubiąc dolną wargę. Facundo wydał
z siebie głośne sapnięcie.
-
Kiedy?- zapytał, a muzyka na chwilę znów zrobiła się głośniejsza. Po chwili
jednak wszystko wróciło do poprzedniego stanu.
-
Dzisiaj, najlepiej jak najszybciej- odparłam, na co on chrząknął tylko
zszokowany.
- Ale
kochanie…- jęknął.- Jutro od rana jest trening, jak niby mam cię zawieźć do
Trójmiasta i wrócić następnego dnia?- nie wiem, czy spodziewałam się usłyszeć
taką odpowiedź. Ale, tak czy inaczej uznałam, że ta rozmowa nie ma sensu.
Argentyńczyk nie był mi w stanie pomóc.
Ale… czy w ogóle ktoś był w stanie wyświadczyć mi tak ogromną przysługę?
-
Wiesz co, masz rację. Głupi pomysł- szepnęłam, czując, że pod powiekami
zbierają się łzy bezradności- Dobranoc- dodałam tylko i czym prędzej się
rozłączyłam.
Kilkanaście
minut tępego wpatrywania się w ekran telefonu uświadomiło mi pewną rzecz: jest
jedna osoba, do której mogłam kiedyś zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, a
ona bez wahania znalazłaby się przy mnie w ciągu kilku minut. Ale… czy ta
oferta nadal będzie aktualna? Nie mając nic do stracenia i chcąc dbać tylko o
dobro Oskara postanowiłam wykonać kolejne połączenie. Jeden sygnał. Dwa, trzy,
cztery. Już mam zrezygnowana odkładać słuchawkę, gdy na linii odzywa się
zaspany głos.
-
Słucham?- ciepły, ochrypły baryton sprawia, że momentalnie się uspokajam.
-
Cześć, tu Gabriela- mówię i wyczuwam, że się uśmiecha.
-
Wiem, mam twój numer. - odpowiada, a mnie stać tylko na krótkie „No tak”. Słuchamy
szumu dochodzącego z obu stron słuchawki przez kilkanaście sekund.
-
Andrzej, mam prośbę. Mógłbyś mnie zawieźć do Gdańska?- pytam, a on zdziwiony
wypuszcza powietrze z płuc.
-
Dzisiaj?- każe mi sprecyzować. Słyszę, że podnosi się z łóżka i zapala światło.
-
Najlepiej jak najszybciej. Muszę tam poszukać Oskara, znowu wplątał się w
kłopoty.- wyjaśniam zdawkowo, a Wronka wzdycha. Mam wrażenie, że właśnie
przewraca oczami.
-
Niedługo osiwiejesz przez tego gnojka- mruczy, a ja słyszę, jak przekręca klucz
w zamku.- Będę za piętnaście minut- kończy rozmowę, a ze mnie wydobywa się
westchnienie pełne ulgi.
Zakładam ciepły sweter, zawiązuję buty, biorę
kilka batonów na drogę i trochę pieniędzy- kilka razy już ratowałam młodego,
płacąc za niego grzywny i długi. Mam nadzieję, że ta sprawa jest równie błaha jak te
poprzednie. I mam nadzieję, że tym razem nie będę tą szczęściarą, która
odwiezie go po raz kolejny na odwyk- myślałam, że ten rozdział już dawno
skończył. Zamykam drzwi i chowam klucz do torby, którą uprzednio przewiesiłam
przez ramię. Nie muszę czekać długo- Andrzej po kilku minutach pojawia się pod
blokiem. Wsiadam do samochodu i zapinam pasy. Chłopak patrzy na mnie z
bezbarwnym wyrazem twarzy. Wyjeżdżamy. Wrona podkręca głośniki w radiu widząc,
że wystukuję rytm znajomej melodii na szybie. Po chwili rozpoznaję, że to jedna
z piosenek happysad- słuchaliśmy tego zespołu jeszcze kilka lat temu, gdy
spędzaliśmy razem niemalże całe dnie. Uśmiecham się delikatnie na samo
wspomnienie i wracam do przerwanej czynności. Krople deszczu zaczynają bębnić o
szyby, zupełnie zakłócając tworzony przeze mnie jednostajny odgłos. Otaczająca
nas cisza pogłębia się, gdy piosenka się kończy- to już ostatnia na jego
płycie. Namiętnie bawię się zamkiem od torby, uporczywie nie spuszczając z
niego wzroku.
-
Zapomniałam ci podziękować- szepczę, tak cicho, że ledwie słychać mnie przez
narastającą ulewę.
- A
ja zapomniałem cię przeprosić- odbija piłeczkę chłopak, zatrzymując się na
światłach- zachowałem się jak skończony dupek. Przecież wiem, że nie łączy nas
już to, co kiedyś. Trochę wtedy wypiłem i… poniosły mnie emocje- wyznał,
przybierając skwaszoną minę. Grupka ludzi przeszła przez pasy, dzierżąc w
dłoniach butelki po piwie i roznosząc za sobą papierosowy dym.
- Ja
też nie byłam najsubtelniejszą osobą na świecie…- mruknęłam, spoglądając na
niego nieśmiało.
-
Wybaczone.- Andrzej wreszcie się uśmiecha.- To co, zgoda?- pyta, kokietując
mnie wachlarzem ciemnych rzęs.
-
Zgoda- odpowiadam i przewracam oczami.- Ale mimo wszystko to przepraszam, że
nie może być tak jak dawniej- mówię, zakładając kosmyk włosów za ucho. Na jego
twarzy pojawia się grymas.
-
Cóż, widocznie nie byliśmy dla siebie stworzeni- odpowiada zgrabnie, a ja
uśmiecham się ponownie.
Droga
do Gdańska dłuży się niemiłosiernie. Czuję, że porywam się z motyką na słońce.
Trójmiasto jest ogromne, a nawet nie mam pewności, że Oskar rzeczywiście tu
jest. Nie mam określonego planu działania, nie mam pojęcia, gdzie mogę go
szukać. Ale mam… pewne przeczucie. Jest jedno miejsce, gdzie zawsze go
znajdywałam. Siedział wtedy sam, zapatrzony na panoramę miasta. Odludne
miejsce, nikt poza nami tam nie zaglądał. To ja pokazałam mu ten zakątek- kiedy
byłam na trzecim roku, on akurat skończył szkołę i chciał znaleźć dorywczą
pracę. Wybrał właśnie nadmorski klimat. Przez większość czasu pilnowałam i
ratowałam go z opresji, ale gdy wyjechałam do Bełchatowa mój młodszy brat nie
miał już swojego Anioła Stróża i najwidoczniej niezbyt dobrze sobie z tym
faktem radził. Zawsze gdy miał jakiś problem, spotykaliśmy się właśnie tam. Mam
nadzieję, że nie przestał kontynuować tego zwyczaju. Na chwilę zamykam oczy, a
ta chwila przemienia się w bardzo długi czas. Powieki mam tak ciężkie, że nie
mam siły ich otworzyć. Czuję szturchnięcie w ramię. Zaspana, z trudem otwieram
oczy i rozglądam się po wnętrzu samochodu.
-
Gdzie dokładnie jedziemy?- pyta Andrzej. Spoglądam na zegarek- jest już trzecia
nad ranem. Spoglądam na jego zaspaną twarz i podkrążone oczy. Mam ochotę
uściskać go za jego poświęcenie.
- Na
Zaspę, na aleję Rzeczypospolitej- pokierowałam go. To było moje dawne
mieszkanie, drogę do wysokiego bloku mogłabym pokonać po omacku. Po półgodzinie
Wrona dojeżdża pod wyznaczony adres. Zatrzymuje samochód na osiedlu, pod
blokiem numer osiem. Wysiadamy, a chłopak cały czas patrzy na mnie zdziwionym
wzrokiem.
-
Jesteś pewna, że wiesz, co robisz?- pyta zdezorientowany, gdy ruszam w stronę
klatki schodowej. Kod do mojego mieszkania był ten sam, mam nadzieję, że przeciągły
dźwięk otwierania drzwi nie obudził żadnego z obecnych mieszkańców. Pociągnęłam
Andrzeja za rękę w stronę windy. Stara maszyna powoli zjechała na dół, a po
chwili z głośnym sapnięciem otworzyły się drzwi. Obskurna klitka z pomazanymi
ścianami, brudnym lustrem i wytartymi guzikami. Wcisnęłam ten ostatni,
prowadzący na najwyższe piętro. Wpatrywaliśmy się nawzajem w swoje odbicia. Ja,
zdeterminowana i z zaciętą miną oraz on- nadal skonsternowany i ze zmarszczonym
czołem. Wjechaliśmy na ostatnie piętro, na którym winda otworzyła się z cichym
piknięciem. Szybko wyciągnęłam stamtąd Andrzeja- machina po kilkunastu
sekundach zwykła była się zamykać i zjeżdżać na sam dół.
-
Podsadź mnie- rzuciłam przez ramię, stając koło drabinki prowadzącej na dach.
-
Zwariowałaś?- zdziwił się chłopak podniesionym szeptem.
-
Mówię poważnie, chodź tutaj!- warknęłam. Po chwili poczułam jego silne dłonie
na swojej talii. Bez problemu złapałam za szczebel i otworzyłam właz,
umożliwiający mi wejście na górę.- Poczekaj tu na mnie- zakomenderowałam,
podtrzymując się ramionami.
-
Żartujesz? Idę z tobą!- obruszył się Endriu, który ze swoim wzrostem i
skocznością nie miał problemu z wejściem na szczyt. Narobił przy tym
niesamowitego rabanu, ale to już drugorzędna sprawa. Wdrapałam się na górę i
stanęłam stabilnie na nogach. Po chwili, dość chwiejnie, dołączył do mnie
Andrzej. Spojrzawszy przed siebie, odetchnęłam z ulgą. Siedział tam, machając nogami,
wystającymi poza budynek. Wyglądał ciekawie poza krawędź bloku i palił
papierosa. Dym unosił się nad jego głową, tworząc szary obłoczek.
-
Oskar…- szepnęłam tylko w mrok, czując narastającą gulę w gardle. Znalazłam go.
Był cały i zdrowy! Gdy upewniłam się w tym przekonaniu nagle cała miłość do
brata mi przeszła i miałam ochotę zwyczajnie zdzielić go w łeb za tę skrajną
nieodpowiedzialność. Młodemu fajka wypadła z ust i niesiona przez wiatr,
spadała ku nierównościom chodnika. Odwrócił się powoli i podkulił dyndające
nogi, jakby nagle zaczął się bać, że spadnie- wcześniej te jedenaście pięter
nie robiło na nim żadnego wrażenia. Oskar zaklął siarczyście, wstał i otrzepał
się z niewidzialnego pyłu. Wrona wciąż stał za mną, a gdy poczuł, jak zaczynam
sapać niczym maszyna parowa i wszystko we mnie gotuje, potrzymał moje ramię.
Może i dobrze, bo jeszcze chwila i rzuciłabym się na tego gnojka.
- Co
tu robisz, siostra?- pyta z wymuszoną nonszalancją, zapalając kolejnego
papierosa. Robię się czerwona ze złości.
- Nie
odzywasz się. Nie odbierasz telefonów. Jechałam tutaj ponad sześć godzin, a
jedyne na co cię stać, to głupie „Co tu robisz”?- wycedzam z siebie, a mój głos
powoli przeistacza się w warkot rozszalałego traktora.- Jesteś parszywym
gnojkiem, egoistą, nie potrafiącym myśleć o niczym innym, tylko o własnej,
zasranej dupie!- wrzeszczę, wyrywając się mojemu wiernemu kompanowi. Chłopak
pozostaje jednak czujny i wciąż trzyma mnie w silnym uścisku. Gdybym tylko
mogła dorwać tego gówniarza, to na pewno rozszarpałabym go na strzępy.- I nie
pal. Tego. Kurewskiego. Świństwa. Przy mnie- syczę, oddzielając każde słowo
długą pauzą. Mój brat wyjmuje papierosa z ust, oniemiały rzuca go na ziemię i
przydeptuje piętą swoich granatowych adidasów. Wciąż patrzę na niego niczym byk
na torreadora- próbuję się uspokoić, głośno wdychając powietrze przez nos.
-
Sorki Gabu. Trochę poniósł mnie melanż- wzrusza ramionami w taki sposób, jakby
mój przyjazd z Bełchatowa do Gdańska był wykonany na skinienie palca. Tak mnie
rozwścieczył, że nie zdziwiłabym się, gdyby para zaczęłaby mi wylatywać uszami.
-
Trzymaj mnie, bo zaraz mu przywalę!- wycharczałam, znowu się wyrywając. Oskar
cofa się o krok i natrafia na krawędź budynku. Całą tę aferę przerywa Andrzej,
zaczynając swoją mowę.
-
Junior!- zwraca się do mojego brata przywołując go tym samym do porządku. Wciąż
błądzi kciukami po moich łopatkach, próbując mnie trochę uspokoić.- twoja
siostra obudziła mnie w nocy, bo nie odbierałeś durnego telefonu. Ona i zapewne
twoja matka wypruwają sobie flaki, tworząc czarne scenariusze na temat tego, co
się z tobą dzieje. Rozumiem, że jesteś nieodpowiedzialnym dupkiem, chamem i
egoistą, który nie potrafi dbać o dobro swoich najbliższych, ale jeden telefon
w tygodniu chyba cię nie zabije, co? Gabriela poświęciła tu swój czas i
możliwe, że posadę w pracy, żeby uratować twój, wcale nie potrzebujący ratunku,
tyłek. Przyjechała tu, obgryzając paznokcie z nerwów, mając nadzieję, że cię tu
zastanie. Jestem tu tylko postronnym obserwatorem, ale powiem ci to, co każdy
jest w stanie zauważyć: zachowujesz się jak rozpieszczony bachor, który
potrzebuje uwagi. Chłopie, masz już dwadzieścia lat! Nie czas dorosnąć?- kończy
Wrona, a mnie i Oskarowi opadają szczęki. Gapimy się na Andrzeja z wywalonymi
gałami, a on tylko zniecierpliwiony przewraca oczami- A teraz przytul siostrę,
bo bardzo tego potrzebuje- dodaje, kierując się w stronę wyjścia- Zostawię was
na chwilę samych- mówi i schodzi na dół. Milczymy przez chwilę, wpatrując się w
siebie bez ruchu. W końcu chłopak przyciąga mnie do siebie i zamyka w szczelnym
uścisku. Przylegam do jego obszernej, bordowej bluzy- pierwszy raz nie
przeszkadza mi, że śmierdzi papierosowym dymem i jawnie zdradza jego pobyt w
knajpie.
-
Przepraszam. Nie wiedziałem, że ktoś… Że się o mnie troszczysz- wyznał, a ja
poczułam, jak pod powiekami zaczynają mi się zbierać łzy.
-
Jesteś moim bratem! Czy chcę, czy nie, zawsze będziesz dla mnie ważny-
odpowiadam, starając się jakoś zamaskować chlipanie. On unosi moją brodę i
kciukiem wyciera spływające po policzkach słone krople. Mimo, że jest ode mnie
trzy lata młodszy, to i tak przewyższa mnie wzrostem o głowę. Wdał się w ojca,
bo tak jak on mierzył już ponad metr dziewięćdziesiąt.
-
Postaram się już nigdy więcej cię nie zranić- obiecał, uśmiechając się
wreszcie. W jego oczach zatańczyły wesołe ogniki.
-
Trzymam cię za słowo- odparłam, mierzwiąc mu włosy, jak kiedyś. Jedyną małą
różnicą było to, że teraz musiałam podskoczyć, żeby go dosięgnąć. Gdy
powtórzyłam ten gest, który zawsze praktykowałam w dzieciństwie, to poczułam,
że coś się między nami zmieniło. Ten monolog Andrzeja chyba pozwolił przejrzeć
Oskarowi na oczy.
- A
ten facet… To twój chłopak?- pyta Młody, udając obojętność. Śmieję się głośno-
wreszcie mogę zrobić to bez żadnego wahania.
-
Nie, to tylko mój najlepszy przyjaciel- odpowiadam i ciągnę brata za rękę w
stronę wyjścia.
__________________________________________________________
Cześć Kwiatuszki! (bez kitu, zaraz skończą mi się powitania...) Jak tam minął Wam tydzień beze mnie? Tak, wiem, okropnie, szaro i monotonnie. A tak serio, czemu spada ilość komentarzy, a oglądalność rośnie? Czyżbym wstawała w nocy i z obcego IP nabijała sobie wyświetlenia? :D (Dzięki za 5500! :))
Także mordeczki komentujcie, mówicie co się nie podoba, a co może zostać, że mnie nienawidzicie i że jestem beznadziejna i wcale nie umiem pisać. Śmiało! :D
A jak podoba Wam się ta czternastka? Mnie szczerze mówiąc się podoba. I to jest chyba pierwszy rozdział, który umieszczam z w miarę zadowoloną miną. Mam nadzieję, że nie ma tutaj licznych błędów stylistycznych, bo wielokrotnie sprawdzałam i chyba wszystko jest okej. Jeśli coś nie tak, to piszcie koniecznie, a to poprawię :) No i coś dla Erin, bo przecież wplotłam trochę Andrzeja! :D
Widzę się z kimś na Grand Prix w niedzielę w Płocku? Musiałam się tym pochwalić, bo po prostu NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ! :) Prawda, że trochę zaspałam z biletami i miejsca nie są bardzo blisko, ale z wysoka też można pooglądać mecz :D
I wiecie co? Przez te ostatnie mecze tegorocznej edycji Grand Prix mam ochotę wykrzyknąć w przestrzeń "Skowrońska, wyjdź za mnie!" bo ta kobieta jest naprawdę wspaniała, a teraz, gdy te wszystkie "gwiazdy" już nie grają, to Kasia wreszcie błyszczy i ciągnie całą grę. W dodatku bardzo spodobała mi się jej wypowiedź z portalu siatkarskaliga.tv, którą sobie tu pozwolę przytoczyć :D : "Dla mnie reprezentacja jest ogromnym wyróżnieniem i ja w niej chcę grać, jeżeli zdrowie mi na to pozwala to zawsze jestem i jeżeli trenerzy mnie widzą w zespole to ja chcę być jego częścią" - I to się nazywa zawodniczka, a nie jakieś fochy! To jest skarb dla polskiej piłki kobiecej i nie tylko polskiej, bo i światowej też :)
No i bardzo bym chciała, żeby Kasia Konieczna dostała szansę zamiast Asi Kaczor, bo ta pierwsza prezentuje o wiele pewniejszy styl gry i więcej myśli na boisku. Ale Aśki też nie neguję, bo to super kobieta jest, tylko na razie odrobinę bez formy. Chociaż we wczorajszym meczu chyba się przełamała i mam nadzieję, że od teraz będzie u niej tylko lepiej.
No nic, ja Wam tylko przypomnę, że jak KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ, a motywacja w pisaniu jest bardzo potrzebna! :) Buziaki i do następnego :*
JEEEZU, Wywód jak pół rozdziału... :D
Nawet sobie nie wyobrażasz mojej miny jak przeczytałam, że Gabi dzwoni do Wrony, mały taniec szczęścia odtańczyłam :D
OdpowiedzUsuńConte znowu mnie wkurza. Raz go akceptuje, a raz nie, a w tym rozdziale akurat dziala mi na nerwy. Nie dam się zwieść tymi gadkami, stawiam, że był w klubie, albo na imprezie, coraz bardziej mnie przez to zaczął denerwować. Ale może to i dobrze, że się nie zgodził, no bo Wrona *.*
On jest i-de-a-łem :D Troszczy sie o Gabi, zależy mu na niej, jest w stanie zrobić dla niej prawie wszystko. Dobrze, że znowu są przyjaciółmi, ale dla mnie to i tak za mało :P
Trochę problemów ten Oskar narobił, ale czuje, że teraz już będzie dobrze. Wrona chyba dał mu do myślenia swoją przemową.
Jak zalgniesz w połowie czytania tego komentarzu to proszę wybacz mi, bo to będzie chyba njnajnajnajdłuższy rozdział na twoim blogu. Tak przeczuwam, ale mogę się mylić, a więc powodzenia.
OdpowiedzUsuńNiegrzecznego ma tego braciszka, ale całe szczęście, że nic mu się nie stało. Jak był na tym dachu i zaczął się cofać to myślałam, że zaraz się rzuci w dół. No po prostu bym jeszcze dobiła tego Oskara za to, że tak rani tą naszą biedną Gabi, która za niego to by życie oddała. Ale ufff, nic takiego się nie stało. Kolejna sprawa. Ty Latynosie jeden, ale masz w łeb, to nawet sobie tego nie wyobrażasz. Już myślałam, że jako pierwszy wyleci ze swojego mieszkania, pięć minut i będzie u niej, a on co? No zawiodłam się na nim, kompletnie się zawiodłam. Ale uwaga, jest tutaj Pomocny Andrzej i za to mu bardzo dziękuję. Stęskniłam się za nim bardzo mocno. Przyjaciel nad przyjaciółmi, brawo! :3 Wstał i tak jakby zdarzało się to codziennie, wsiadł do samochodu i pojechał z nią do Gdańska. Ile ja bym dała, żeby mieć takiego Andrzejka. I ta jego przemowa, um :3 Udała się mu. Oskar się opamiętał, Gabi się lepiej poczuła, a Wronka zadowolony. Uważaj, bo ktoś ci kiedyś powie, ze jesteś beznadziejna. Wspaniała jesteś. ;] A nie poinformowałam Cię tylko dlatego, bo iż dlatego że byłam na meczu. NA MOIM PIERWSZYM MECZU, O JACIE *.* W Płocku, WGP, Polska - Kazachstan, Niemcy - Japonia. I dlaczego Ty będziesz dopiero w niedzielę? Jestem załamana, po prostu załamana, żem Cię nie mogła zobaczyć. No, ale trzeba to przełknąć. I tak się jaram tym meczem, że zaraz ide obejrzeć powtórkę, bo siedziałam zaraz przed boiskiem, pierwszy rząd, sektor K. Dziękuję, mam autograf Różyckiej, Wołosz i Koniecznej. To uciekam oglądać powtórkę :*
No i jeszcze bardziej się załamałam. Kiedyś się spotkamy. W ogóle o tym wyjeździe na mecz się dowiedziałam dwa dni wcześniej. Ale pojechałam. I nie żałuję. Nigdy, przenigdy, w ogóle. Co prawda nasi ,,opiekunowie" chcieli jechać sami, ale dzieciaki im się wtrąciły. Po drodze zabraliśmy Rutki, tak więc z pełnym autokarem jechaliśmy na mecz. A po drodze jak wsiadła jedna z nauczycielek ze szkoły i nas zobaczyła, to tylko się za głowe złapała i stwierdziła,, że nawet w wakacje nie może od nas odpocząć. Na początku byłam w sektorze K1 z siostrą i koleżankami, ale jak zobaczyłam, że wszyscy przeszli na dół to i my tak poszliśmy. Przez całe dwa mecze siedzieliśmy zaraz przed boiskiem.
UsuńOoo, ja jak najbardziej się zgadzam ♥ Możemy, a nawet musimy :) Coś wymyślimy.
I w Starych Jabłonkach też się minęłyśmy. Coś nam nie jest dane zobaczyć siebie nawzajem :* Mój drugi komentarz podchodzi rozmiarami pod pierwszy *.*
Nominowałam Twój blog do konkursu "Najlepsze Opowiadanie 2013 roku". Nie będę już tu więcej gadać, tylko podaję link do posta. Mam prośbę: poproś swoich czytelników o głosowanie na Twój blog!:) http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział czekam na następny ciekawe co bedzię dalej Dziękuje że informujesz mnie o rozdziałach Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńjuz nie mogę się doczekać następnego :D
pisz szybko kolejny :3
zapraszam do mnie:
http://szalonezyciezsiatkarzami.blogspot.com
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńKażdy chciałby mieć takiego przyjaciela jak Andrzej :)
Pozdrawiam ;*
Serce mi zamarło, kiedy przeczytałam, że Gabrysia dzwoni do Andrzeja. Na szczęście wszystko ze sobą wyjaśnili i nadal są przyjaciółmi. Uwielbiam takie happy endy. ;)
OdpowiedzUsuńTylko martwi mnie ta muzyka u Conte. Podczas rozmowy by ją chyba wyłączył, a ona robiła się coraz głośniejsza... Dziwne. :/
Wątek z Oskarem był świetny. :D
Pozdrawiam. :)
Hej! Zapraszam na nowy rozdział. ;)
Usuńhttp://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/ :)
Mówią, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i Gabi chyba właśnie na własnej skórze poznala co to znaczy.
OdpowiedzUsuńCiekawee czy rzeczywiście Conte był grzeczny i tylk,o słuchał muzyki, czy może imprezował na całego??
Jezu, to z młodszym bratem - świetne. Aż chyba pójdę i przytulę mojego xD
OdpowiedzUsuńAndrzej okazał się genialnym człowiekiem. Lubię to!
Muzyka u Conte trochę mnie niepokoi. Bo jeżeli brać pod uwagę to, że on i Gaba są "razem" to powinien pojechać z nią, tak? A jeśli to nie było przesłuchiwanie płyty tylko coś innego, to ....
Zabiję :>
Pozdrawiam <3
PS. Nie jesteś beznadziejna, skończ gadać głupoty xD
Moim zdaniem Conte coś ściemniał... Akcja z młodszym bratem wyszła ci świetnie! :) Polubiłam Wrone w tym opowiadaniu za to co zrobił dla Gabi :D Genialny rozdział! :* Pozdrowionka ;*
OdpowiedzUsuńnanana wreszcie Andrzej jak ja czekałam ale końcówka co ? najlepszy przyjaciel -,- No ale wiem to twoje opowiadanie i wiem że szykujesz coś boskiego z Facu... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)