czwartek, 4 lipca 2013

Diez


...Na tych rozmyślaniach zleciała mi cała droga do domu. Wracam do siebie, a gdy zapalam światło w korytarzu, z mojego gardła wydobywa się przeraźliwy okrzyk. Na mojej wycieraczce jest bowiem bardzo niespodziewany gość…

10.
Paweł Woicki leży pod moimi drzwiami, zalany w trzy dupy, patrzący na mnie mglistym wzrokiem i śpiewający między jednym a drugim czknięciem „Cztery Osiemnastki”. Wciąż jestem dogłębnie przerażona, ale postanawiam wziąć się w garść. Każę mu natychmiast wstać, a on- tylko odrobinę przeze mnie podtrzymywany wchodzi do domu i siada na mojej kanapie. Okazało się, że wcale nie był taki pijany, na jakiego wyglądał, bo zachowywał w miarę przyzwoitą trzeźwość umysłu. Siadam na drugim końcu kanapy i wciąż przyglądam mu się zaniepokojona.
- Paweł, do jasnej cholery, co ci się stało?- pytam, nerwowo wyłamując palce. Co jak co, ale tego się nie spodziewałam. Chłopak patrzy na mnie z miną zbitego psa, spod wachlarza jasnych rzęs.
- Życie mi się psuje, Gabrysia- bełkocze, a potem wzdycha ciężko. Czekam w ciszy na dalszy rozwój wypadków.- Przyszedł Nicolas, ja się już zupełnie nie liczę w zespole, nawet na żaden mecz nie wejdę, tylko siedzę na tej ławce. Już nie ma dla mnie przyszłości- pożalił się, a jego jęczenie brzmiało jak głos potrąconego kota. Może przez zmęczenie wydał mi się nagle bardzo denerwujący. Marzyłam tylko o ciepłej kąpieli i śnie, bo wystarczająco dużo dzisiaj miałam wrażeń. Coś jednak we mnie było, ta cząstka, do której pijani ludzie lgnęli, a gdy stawałam przed nimi od razu otwierali przede mną serce i duszę, a język rozplątywał im się na dobre. Woicki był tego świetnym przykładem. Taki wybrałam sobie zawód i muszę to teraz przecierpieć.
- Pawełku, co ty mówisz!- staram się go pocieszyć, ale głowa ciąży mi tak bardzo, że muszę przymknąć oczy.- To tylko chwilowe załamanie, w życiu sportowca takie rzeczy muszą mieć miejsce! Zresztą, nie wiem, co jutro będziesz z tej rozmowy pamiętał. Porozmawiamy rano. A teraz idziemy spać- zakomenderowałam, a on, co bardzo mnie zdziwiło, bez słowa potulnie ułożył się na kanapie. Przykryłam go kocem i udałam się do siebie. Kolejny ciężki dzień za mną, a wiele podobnych jeszcze przede mną…
Z bardzo surrealistycznego snu wybudził mnie drażniący uszy dzwonek do drzwi. Wstałam, i z wciąż przymrużonymi powiekami, złorzecząc pod nosem, dotarłam w końcu do drzwi. Dzwonek nie przestawał głośno brzęczeć.
- Idę, przecież się nie pali!- wrzasnęłam skrzekliwym głosem i odchrząknęłam. Przekręciłam klucz w zamku i nawet nie spoglądając kto dobija się do mnie o tak nieludzkiej porannej godzinie, otworzyłam drzwi. A tam stał on, oparty o framugę, z nonszalanckim uśmiechem, czerwoną różą w dłoni i kruczoczarnymi włosami opadającymi na czoło. Wszystko psuło tylko ogromne limo pod okiem. Widząc go zmarszczyłam brwi i na wszelki wypadek uszczypnęłam się w rękę. Przecież mogłam wciąż śnić. Nie zdążyłam się nawet przywitać, bo z salonu wyszedł Paweł w samych bokserkach.
- Co tu się dzieje?- zapytał chrapliwie i podrapał się po głowie- mam kaca giganta- dodał, nawet nie zauważając Facundo stojącego w drzwiach, któremu ,nawiasem mówiąc cały uśmiech spełzł z twarzy, a w oczach nie pozostało już ani trochę pewności siebie. Spojrzałam po nich skonsternowana. Zupełnie zapomniałam, że poprzedniej nocy Woicki spał u mnie na kanapie. Conte zlustrował wzrokiem najpierw Pawła, a potem mnie, na nieszczęście ubraną w kusą koszulkę klubową, która aktualnie służyła mi za piżamę. Skojarzywszy fakty, otworzył usta ze zdumienia i wycofał się w głąb korytarza.
- Nie będę wam przeszkadzać- wyjąkał wyraźnie zszokowany, upuścił kwiatek na wycieraczkę i zatrzasnął drzwi. W bezruchu słuchałam, jak zbiega po schodach, niemalże wyrywa wejście do kamienicy, a potem odjeżdża z piskiem opon.
- Ja pierdolę, ale wybrałem zajebisty moment…- odezwał się niezbyt ładnie Woicki po kilku minutach ciszy.
- No- odpowiadam tylko, bo nie stać mnie na nic więcej. Stoję niczym posąg i wpatruję się w miejsce, w którym jeszcze kilka minut temu stał on. Nie wiadomo czemu czułam, że straciłam coś ważnego.
- Przepraszam- bąknął i wyciągnął ręce, chcąc mnie zapewne uściskać. Pokręciłam jednak głową.
- Poradzę sobie- odszepnęłam, czując, że pod powiekami zbierają mi się łzy. Najchętniej wtuliłabym się w jego ramiona i wypłakała wszystkie żale. Nie chciałam się jednak przed nim rozklejać, bo nawet nie znałam powodu swojego smutku. Przecież chciałam, żeby tak się stało, chciałam, żeby Conte dał sobie spokój. Ale teraz, gdy wszystko dobiegło końca, czułam, że wszystko jest nie tak jak być powinno. Zacisnęłam zęby i udałam się w stronę toalety rzucając tylko przez ramię „zajmuję łazienkę”. Bardzo starałam się, żeby nie drżał mi głos. Przekręciłam klucz w drzwiach i osunęłam się po nich na zimne, kremowe kafelki. Schowałam twarz w dłoniach i dałam łzom swobodnie płynąć. Czemu płakałam? Przecież nic wielkiego się nie stało. Ale naprawdę czułam, że coś bardzo ważnego zostało mi zabrane, ot tak, bez pytania. Słona woda spokojnie spływała po moich policzkach. Miałam ochotę skulić się w kłębek i zbudzić się, gdy skończy się ta cała farsa. Chciałam nie myśleć  o niczym, ale przez głowę przemykały mi tylko wspomnienia związane z Nim...
***
Błądzę uliczkami Bełchatowa, nie mam ochoty wracać do domu. Już od godziny jeżdżę jak idiota po tych dziurawych drogach i nie potrafię poskładać myśli. Nie mam nawet siły być wściekły, tak jak po wyjściu z jej domu. Tępo wpatruję się w przednią szybę, na której pojawiają się ciągle małe kropelki deszczu, wycierane od czasu do czasu przez czarne wycieraczki. Jestem zły na siebie, zły na nią, na Woickiego, na cały świat. Najchętniej wymazałbym to wspomnienie z pamięci. Bo… Ona i on? Razem? W jednym mieszkaniu? Przecież to oczywiste. Zaciskam zęby, po przez ciało przepływa fala furii. Mam ochotę wrócić do jej domu i pochlastać mordę tego kurdupla, żeby mu się na dobre poprzestawiała ta piękna facjata! Gdy tylko pomyślę, że on ma prawo być z Gabrielą, rozmawiać z nią, pocieszać, dotykać, całować… Od razu coś się we mnie gotuje, chcę temu zapobiec, chcę ich rozdzielić, chcę, żeby Gabriela była ze mną!  Z ilości kotłujących się myśli zaczyna mi się kręcić w głowie. Przystaję na poboczu i uderzam głową w kierownicę, rozlega się dźwięk klaksonu, który płoszy kilka ptaków z pobliskich drzew. Uderzam ręką o drzwi samochodu, a z mojego gardła wydobywa się okrzyk. Okrzyk pełen wściekłości, zagubienia i bezradności jednocześnie.
***
- Gabrysia, wszystko w porządku?- słyszę zatroskany głos dobiegający zza drzwi. Otępiała podnoszę się z pozycji leżącej i ocieram oczy. Zupełnie straciłam poczucie czasu. Kafelki w łazience były lodowate, aż trzęsłam się z zimna. Ten fakt dopiero teraz stał się ważny, pół godziny leżenia jakoś nie robiło mi wcześniej różnicy.
- Wszystko okej- odpowiadam zachrypniętym głosem, który pokazuje, że wcale nie jest dobrze. Biorę z wieszaka ręcznik, otulam się nim i znów kładę na podłodze. Teraz jest mi naprawdę wszystko jedno.
- Kiedy masz zamiar stamtąd wyjść?- pyta Paweł, a ja podkurczam nogi i zamykam oczy. Tak dobrze mi się spało, po co to kończyć?
- Nigdy- odburknęłam- daj mi spokój!- dodaję, zatykając uszy. Chciałam znowu wrócić do krainy otępienia, tam było tak przyjemnie… A po przebudzeniu wróciło przykre wspomnienie dzisiejszego poranka.
- Nie wygłupiaj się!- skarcił mnie Woicki i szarpnął za klamkę. Brawo Sherlocku, drzwi są zamknięte. Uśmiechnęłam się z satysfakcją i ponownie przymknęłam oczy. Chłopak jednak się nie poddał i zaczął majstrować coś przy zamku. Po kilku minutach rozległo się ciche kliknięcie, a drzwi się otworzyły.- Wyłaź- zarządził triumfalnie. Nawet nie śniło mi się stąd ruszać.
- Odwal się- warknęłam groźnie i zacisnęłam zęby. Paweł westchnął i pochylił się nade mną. Bez zbędnych ceregieli przerzucił mnie przez ramię i przeniósł do salonu. Mimo krzyków, protestów, kopania i okładania go pięściami pozostawał twardy jak skała. Sama nie wiem, czemu zachowywałam się jak rozpieszczona dziewczynka. Chciałam po prostu spać. Albo się napić. Tak, to była dobra opcja. Chłopak zrzucił mnie ze swoich pleców na kanapę i usiadł naprzeciw mnie.
- Dziewczyno, co ty wyrabiasz?- zapytał, świdrując mnie wzrokiem.

- Nie wiem- przyznałam, skruszona spuszczając głowę. Naprawdę nie rozumiałam, co się działo. Paweł pokręcił z dezaprobatą głową i przygarnąwszy mnie do siebie rozczochrał włosy, niczym młodszej siostrzyczce. Siedzieliśmy tak wtuleni przez kilkanaście minut, a ja zastanawiałam się, co mną kierowało przez to całe popołudnie. I wtedy zdałam sobie sprawę, że to było serce- chyba po raz pierwszy w życiu. Szkoda tylko, że obudziło się ono o chwilę za późno.
_____________________________________
Cześć Mordeczki! :) No to co, mamy dychę? Rozdział trochę wcześniej niż zwykle, ale jest taki króciutki w porównaniu do poprzedniego, a ja chciałabym do Was pomówić już dzisiaj! :D Żadna z Was nie zgadła, kto był pod drzwiami Gaby, mam nadzieję, że było to spore zaskoczenie. Trochę nie grałam z Wami fair play, bo Woicki od następnego sezonu nie będzie grał w Skrze (a szkoda! Gdyby nie parametry fizyczne to byłby chyba najlepszym rozgrywającym w Polsce obecnie- to tak moim zdaniem :)), a ten rozdział pisałam, zanim ta informacja wyszła i nie chciałam już nic zmieniać... I rozdział jest ogólnie taki nudno-refleksyjny, ja sama nie wiem, co mnie napadło, żeby to napisać. Chyba jedyną rzeczą, która trzyma ten średni poziom, są notki z narracją Facundo, bo reszta to dno totalne :c
Tyle o rozdziale, a ja chciałabym Wam podziękować za ponad 3000 wejść! Jesteśmy coraz bliżej miliona, JEJEJJE :D
I jeszcze jedno- spotkam się z kimś w Starych Jabłonkach w sobotę? :D bo udało mi się znaleźć bilety, także jakbyście kogoś tam widzieli i czuli szalone fluidy, to to będę ja XD
No, to się pochwaliłam podróżą życia.. :D A z informacji praktycznych: postaram się jeszcze dodać jedenastkę przed wyjazdem (a wyjeżdżam w 11 i wracam 18 lipca) ale nie wiem, czy zdążę Was powiadomić o rozdziale. Zaglądajcie więc śmiało w tym czasie, przynajmniej podbijecie trochę licznik :D
I jeszcze chciałam Wam zareklamować pewnego bloga. Dwie dziewczyny, które podjęły się zadania zgromadzenia wszystkich siatkarskich blogów na jednej stronie. One tworzą historię! :D
Adres to http://opowiadania-siatkarskie.blogspot.com - wchodźcie, zapisujcie się i całujcie dziewczyny po stopach, że coś takiego dla tej blogowej społeczności robią!
I wpadłam teraz sobie na pomysł: Co powiecie na jakieś konkursicho z okazji tej zacnej dziesiątki? Dziesięć pytań dotyczących opowiadania, a ja na ten czas zamknę dostęp do bloga, żebyście nie mogli oszukiwać! Tylko co mogłabym Wam dać jako nagrodę... Może jakiś autograf? Co Wy na to? Jeśli znajdę co najmniej 10 chętnych (A CO, SZALEŃSTWO!) to podam dokładne zasady konkursu. A jeśli nie, to przełożymy to na 20 rodział :D
Ściskanko i do następnego! :*
Edit: Jeeeeżu, ten wywód jest prawie rozmiaru rodziału... To ja jeszcze coś dodam: oglądacie tenisa? (ostatnio pewnie tak, bo POLSKA XD) Ja oglądam od wielu lat i powiem Wam w sekrecie, że bardzo marzy mi się finał Djokovic- Janowicz. Chociaż wtedy sama nie wiem, komu bardziej bym kibicowała... Zlinczujcie mnie, ale dla mnie Novak jest najwspanialszym sportowcem na świecie i nic tego nie zmieni :D Ale, on już swoje wygrał, a Jerzy nie. To co, Vamos Polonia? :)
P.S. Tam na górze jest mój wywiader, możecie mi zadawać pytania jeśli chcecie. Trochę się nudzę w ten wakacyjny czas... :P

11 komentarzy:

  1. Tego się nie spodziewałam, biedny Paweł, biedna Gabi, Facundo też biedny, Gabi się chyba zakochała i nie chce się do tego przyznać....

    Ja oglądam od dłuższego czasu, zaciekawił mnie ten sport. Szkoda, że Radwańska nie przeszła do finału ;/

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O dziewczyno, uwielbiam Cię! :3 Pawła to ja bym się w życiu tam nie spodziewała. Zrujnowałaś moje wyobrażenie na jego temat - Woicki zalany w trzy dupy? Tego sobie nie wyobrażałam. Nie no, żartuję. Każdemu się zdarza, a ja coś o tym wiem. Pawełek wybrał sobię najcudowniejszy moment na wielkie wejście. Już sobie wyobrażam minę Conte. Ale on (Conte) taki piękny z kwiatkiem, omg, bym się chyba rozpłynęła. Znam te uczucie Gaby, taka przeogromna strata, mimo że z tym drugim człowiekiem nie łączyło ich aż tak wiele. A jednak! I to jest moment kluczowy, bo ona już się sama przekonuje do tego, że sam Facundo nie jest jej obojętny, a to DUŻY KROK dla ludzkości i egzystencji samego Argentyńczyka (ale pier*olenie kotka za pomocą młotka). Pozbiera się dziewczyna, wierzę w nią. A Conte się opamięta (też to wiem), bo on dla Gaby zrobi wszystko. Jak się dowie, że to był przypadek to mu wszystko przejdzie i znowu: wszystkie chwyty dozwolone!
    Ja się piszę na konkurs, bardzo. I tak wiem, że nic nie wiem (bo szybko zapominam) a pamiętam tylko BARDZO kluczowe momenty, także jeśli będzie ten konkurs, to większość moich odpowiedzi będzie zła. Ja siebie znam jak nikt inny. Jedziesz do Starych Jabłonek? O ty kurde, ja też chcę! Próbuję rodziców przekabacić. A siostra już im coś napominała właśnie o Jabłonkach i nie powiedzieli nie. Także wszystko na dobrej drodze, aczkolwiek wątpię, abym pojechała tam w sobotę. A wiesz, że chciałabym Cię zobaczyć? Ty byś się przeraziła, jakbyś zobaczyła taką rudą wiewiórę (czyt. mnie). Czy oglądam tenis? Tak jest, oczywiście! I niczym innym nie żyję. Mój plan dnia wygląda aktualnie tak: wstaję, plażówka, wimbledon, plażówka, wimbledon, wimbledon, wimbledon.... i wreszcie wimbledon. :D Zgadzam się w pełni, Novak jest świetny. Żebyś wiedziała jak ja płakałam po meczu Jerzego z Kubotem O.O Jak głupia. Jeszcze nigdy się nie popłakałam po meczu Wimbledonu, a tu co! A teraz właśnie leci tego powtórka. Moje serce stało MUREM za Kubotem (naprawdę chciałam, żeby wygrał, bo jest tak jakbym ostatnim Mohikaninem starego stylu gry) a rozum podpowiadał, żeby kibicować jednak Janowiczowi, bo przyznaję, że chłopak jest bardzo odporny na taką jakby ,,presję" i radzi sobie w takich momentach. Jerzy bardzo się zmienił od zeszłego roku. Powstrzymuje teraz nerwy i nie jest już taki w gorącej wodzie kąpany. Teraz trzymam za niego kciuki, bo rozstrzela Murray'a rozstrzela.
    Chaotyczny komentarz, bo parę godzin temu wróciłam z Mazur + strasznie długo wujek siedział w domu. A szkoda gadać. :D
    Pozdrowienia i udanego wyjazdu, szczęściaro! :* Ale to długie *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie wszystko już nadrobiłam. Chciałam już wczoraj być, ale burza pokrzyżowała moje plany. Tak więc jestem dopiero dzisiaj ;)
    Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie i nie chce nawet słyszeć że jest totalnym dnem. Facundo się zakochał, tak na poważnie, że jego wszelkie sztuczki, których zawsze używał, teraz na nic się zdają. Ona też go kocha, ale boi się do tego przyznać. Ucieka i ja zupełnie nie rozumiem dlaczego. Wmawia sobie, ze jest bez uczuciową suką, ale przecież tak nie jest. Coś czuje na pewno, bo by tak nie zareagowała jak tego ranka, kiedy on pojawił się u niej i niestety zobaczył też Pawła. I choć nic jej nie łączy z Woickim to on sobie dopowiedział kilka faktów. Mam nadzieje, że jednak pójdzie po rozum do głowy i będzie chciał z nią jednak porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Wiecznie przecież, nie można uciekać ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego mężczyźni zawsze potrafią sobie różne rzeczy dopowiedzieć do niefortunnych i niewinnych zdarzeń! No precież wcale nie musiał uciekać! Ot co! jestem sobie wstanie wyobrazć pijanego Woickiego, ale pijanego i śwpiewającego akurat TEN hit disco polo to już nie:). Na szczęście nie musi się tym kłopotać, bo rywalizować z Nikolasem nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, ale mi szkoda Conte :C A Woicki - brawo! Trafiać we właściwym momencie, to jest to!
    Gaba się zakochała? :** Jejejej!
    Bardzo podoba mi się ten Twój komentarz : " (...) ponad 3000 wejść! Jesteśmy coraz bliżej miliona, JEJEJJE :D" Hahahha, jesteś mistrzem :)
    Czekam na następny z niecierpliwością (jak zresztą zawsze, bo Cię kocham) :**

    OdpowiedzUsuń
  6. ja polubiłam tenis przed rokiem, gdy to nasza Isia dostała się do finału:) wiem, trochę pachnie "sezonowcem", ale sezonowiec dawno by już dał sobie spokój i dopiero teraz zaczął kibicować, a ja kibicuję od tamtego czasu nadal, do teraz. teraz trochę głośniej o tym tenisie bo Polacy zrobili całkiem dobre show (poryczałam się widząc wzruszający wyraz twarzy Jerzyka). kocham tenis, kocham siatkówkę, kocham sport. to nic, że wkrótce znowu o tenisie ucichnie...
    komu kibicujesz w finałach? ja kibicuję Lisickiej i Nole, a ty?:) chociaż zdaniem mojego brata powinnam kibicować Murrayowi, bo wtedy będzie, że Jerzyk przegrał ze zwycięzcą Wimbledonu... no coś w tym jest, ale to i tak nie zmieni mojego nastawienia do Djoko, okropnie polubiłam tego gościa i jego grę, on zawsze będzie moim nr 1:)
    zazdroszczę tych biletów... ja do Starych Jabłonek mam heeen daleko.
    gratuluję tylu wejść, nie dziwię się, że jest już ich tyle, bo to opowiadanie zasługuje i wciąga;*!

    jejku, jak mi szkoda Conte... ale tak to już musi być, coś się dziać! biedni.. i co teraz? Woik weźmie sprawy w swoje ręce czy może znowu będzie się użalać nad sobą? ciekaawe:D czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  7. łał, łał, łał. Na tak ciekawy blog pod względem postaci jeszcze nie trafiłam. Oryginalne, i świetnie napisane ;]
    Zapraszam do mnie, tak, muszę to tymi słowami napisać niestety :D
    dyyed.blogspot.com początek opowieści
    passionatevalerie.blogspot.com dalsza część : ]

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć ! Zaczynam nowe opowiadanie, jeśli I rozdział Cię zainteresuje to zapraszam, jeśli nie, to przepraszam za zawracanie głowy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja to nie lubię za bardzo pana Woickiego i jeszcze bardziej się wkurzyłam jak to właśnie on popsuł wszystko. I przyznaje racje, narracja Facundo jest mistrzowska... Taka tajemnicza i pełna emocji! Więcej !!! A no i jeszcze co do Novaka to w pełni się zgadzam szkoda, że nie wygrał :( Pozdrawiam i zapraszam na kolejny http://od-pierwszego-przeswietlenia.blogspot.com/2013/07/8.html

    OdpowiedzUsuń