Obudził mnie uporczywie dzwoniący
telefon. Podniosłam głowę wtuloną w poduszkę i sięgnęłam upierdliwe urządzenie.
- Halo?- odezwałam się
nieprzytomnym głosem, łapiąc się za głowę. Byłam taka niewyspana!
- Gabriela, gdzie jesteś?- słyszę
głos zmartwionego Falaski. Patrzę na zegarek i zrywam się jak oparzona z miejsca
- Jezus Maria, zaraz będę w
pracy!- wykrzykuję i biegnę w stronę łazienki. Zza drzwi wychyla się mała blond
główka. Cholera, zupełnie zapomniałam, że mam Arka pod opieką- Przepraszam cię
najmocniej Miguel, chyba zaspałam…- tłumaczę się, porywając ubrania z szafy.
- Nie ma sprawy, martwiłem się
tylko. Nigdy się nie spóźniłaś- zauważył
- Będę za piętnaście minut- mówię
i rozłączam się.- Pojedziemy dzisiaj na trening?- pytam Juniora, a on
rozpromienia się na samą myśl o spędzeniu poranka z ojcem. Ogarnięcie siebie i
Arka zajmuje mi trochę dłużej niż piętnaście minut, ale gdy mija dwadzieścia
pięć, jestem już pod halą. Witam się z pracownikami, prowadząc chłopczyka za rączkę.
Gdy wchodzimy na halę, mały wydaje z siebie rozdzierający okrzyk i biegnie do Wlazłego.
Ten łapie go pod pachy i wykonuje młynek. Junior śmieje się wesoło, a ja
zostawiam ich samych. Mariusz dziękuje mi bezgłośnie za opiekę i dalej bawi się
z synkiem. Podchodzę do Miguela i przepraszam jeszcze raz. Gdyby takie coś
przytrafiło mi się za rządów Nawrockiego, dostałaby mi się niezła bura. Po
skończonym treningu (Szampon musi trochę popracować, więc ja zajmuję czymś jego
syna) zbieramy się wszyscy w jednym miejscu.
- Urządzam dzisiaj parapetówkę!-
oznajmia wesoło Wrona, który wreszcie wykończył mieszkanie. Rozlegają się
wiwaty i gwizdy.- Ale, ale- grozi nam przyszły gospodarz palcem- alkohol
zapewniacie sami- miny niektórych chłopaków rzedną, ale zaraz się zmieniają. Co
to dla nich za problem, w imię dobrej, zakrapianej imprezy? Andrzej mówi
jeszcze, że impreza zaczyna się o dwudziestej, tłumaczy niektórym zawodnikom
jak dojechać do mieszkania i wesoło oznajmia, że możemy przyprowadzić osobę
towarzyszącą. Potem wszyscy rozchodzą się, a ja wracam do domu i jedyne czego
pragnę, to popołudniowa drzemka.
***
Jestem na miejscu. Uznałem, że lepiej będzie przyjść
tutaj pieszo, niż jechać samochodem- w końcu nie zamierzam być dzisiaj
abstynentem. Wciskam dzwonek do drzwi, otwiera mi uśmiechnięta twarz. Witam się
z Andrzejem, zdejmuję kurtkę. Gospodarz prowadzi mnie w głąb mieszkania, na
miejscu są już Karol z wspomnianą kiedyś przez Gabrielę dziewczyną, Daniel,
dwóch Pawłów i Gaba. Muszę przystanąć na chwilę, aż cofa mnie do tyłu z
wrażenia. Dziewczyna wygląda pięknie, a nazwanie jej aniołem to zdecydowanie
zbyt mało. Ma błyszczącą, czarną sukienkę sięgającą do połowy uda, wysokie,
czerwone obcasy i małą, czarną torebkę. Włosy lekko kręcone i rozpuszczone,
idealnie pomalowane oczy, które nagle wydają się błyszczeć jak dwa
najpiękniejsze szmaragdy. Kuszące, pociągnięte czerwoną szminką usta rozciągają
się w pięknym uśmiechu, kiedy omawia coś z Kłosem. Szturcha go przyjacielsko w
ramię, a we mnie budzi się jakiś dziwny gniew. Czemu nie rozmawia teraz ze mną?
Chcę ją mieć tylko dla siebie, chcę patrzeć na nią godzinami, rozmawiać z nią,
dotykać… Potrząsam głową, aby pozbyć się natrętnych myśli. Witam się ze
wszystkimi, a na nią staram się nie patrzeć. W końcu stajemy naprzeciw siebie,
a ona unosi butelkę z piwem na znak toastu. Ja też wyposażyłem się w ten trunek.
Powtarzam jej gest.
- Pięknie wyglądasz- mówię, a ona rumieni się lekko. Po
wymianie kilku zdań ktoś zabiera ją do kuchni, bo brakuje tam kogoś rozsądnego.
Stoję sam, co jakiś czas podchodzą do mnie zawodnicy. Rozmawiamy, lecz ja
jestem w innym świecie. Jestem przy niej, nie mogę wyrzucić tej dziewczyny z
mojego umysłu. Plączę się po domu, wypijam kolejne piwo. Chłopaki uczą mnie i
Nicolasa polskich piosenek, na chwilę się odprężam. Nie jestem pijany, czuję
się trzeźwy ja nigdy, w ten jeden wieczór, kiedy chciałbym odpocząć, zachowywać
się tak nieodpowiedzialnie, jak się da. Idę do łazienki, patrzę w lustro i mam
ochotę splunąć w swoje odbicie. Co się stało z tym pewnym siebie facetem, który
mógł mieć każdą kobietę? Czemu nie mogłem potraktować tego jako przygodę, jedną
z wielu? Albo dlaczego nie mogłem zwyczajnie odpuścić? Opłukałem twarz zimną
wodą. Nigdy nie czułem się taki bezsilny, samotny. A przy niej było inaczej.
Kiedy była obok mnie, czułem że nic nie może zakłócić mojego spokoju. Z westchnieniem
opuściłem pomieszczenie. Kiedy odwróciłem się po zamknięciu drzwi, zderzyłem
się z drobną postacią. Dziewczyna zachichotała i spojrzała w górę.
- Myślałam, że jesteś ścianą!- wybełkotała,
wciąż się śmiejąc. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
- Gabriela, jesteś pijana- zauważyłem sceptycznie.
Dziewczyna czknęła i uśmiechnęła się niczym mała dziewczynka, przyłapana na
czymś, czego nie powinna robić.
- Tylko troszeczkę- przyznała wesoło- Chodź, zatańczymy!-
wykrzyknęła i złapała mnie za rękę, po czym zachwiała się groźnie. W porę ją
złapałem i zamknąłem w szczelnym uścisku. Było już po drugiej, nie dziw, że
zdążyła tyle wypić.
- Zatańczmy tutaj- zaproponowałem, a ona wtuliła się we
mnie niczym w pluszowego misia. Łapczywie wąchałem jej włosy, nawet zapach
alkoholu nie mógł stłumić jej mocnych, słodkich perfum. Przetańczyliśmy dwa
kawałki w ciemnym korytarzu. Właściwie „tańczyliśmy” nie było tutaj odpowiednim
słowem, gdyż bujaliśmy się po prostu na boki, jakby spojeni w jedno ciało.
Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Zabierz mnie stąd- wyjęczała dziewczyna, a gdy
podniosła głowę w jej szmaragdowych oczach ujrzałem smutek. Jeszcze tego
brakowało, żeby zaczęła płakać. Jezu, co miałem z nią zrobić? Wszystkie pokoje
były zajęte, bo kilku chłopaków zamierzało nocować u Andrzeja. Z westchnieniem
posadziłem dziewczynę na podłodze, przyniosłem nasze kurtki z przedpokoju,
okryłem ją płaszczem i wziąłem na ręce. Bezszelestnie zamknąłem za sobą drzwi.
Była lekka jak piórko.
- Masz klucze do domu?- zapytałem, a ona przylgnęła do
mojej klatki piersiowej.
- Chodźmy do ciebie…- wyszeptała, a jej głos stłumiony
był przez moją marynarkę.
- Gdybyś na trzeźwo była taka chętna…- mruknąłem,
przewracając oczami. Takie rozwiązanie było poniekąd korzystniejsze, do mojego mieszkania
było dwa razy bliżej. Po kilku minutach
marszu znaleźliśmy się pod domem. Przekręciłem zamek i podtrzymując kolanem
drzwi wszedłem do środka. Gabriela chyba już spała, jej miarowy oddech unosił drobne ciało w jednostajnym rytmie. Ułożyłem
ją na swoim łóżku, a sam zamierzałem przespać się na kanapie. Czego się nie
robi dla pięknych kobiet? Gdy miałem zamykać drzwi, spod kołdry rozległ się
cichy jęk. Zatrzymałem się w pół ruchu, nasłuchując.
- Zostań ze mną- wyszeptała dziewczyna, a mnie przeszedł
dreszcz. Jest pijana, potrzebuje towarzystwa. To na pewno nie ze względu na to,
że chce abym to akurat JA z nią był. Posłusznie podszedłem do łóżka i usiadłem
obok niej. Uśmiechnęła się półprzytomnie i położyła głowę na moim brzuchu.
Kaskady jej falowanych włosów rozlały się, zasłaniając twarz. Odsłoniłem jedno
pasmo, aby móc na nią patrzeć. Znowu zasypiała. Nie mam pojęcia, ile czasu
gładziłem jej gęste włosy, czując jej ciepło, wiedząc, że jest obok mnie. Jakiś
czas później zasnąłem, dłonią tuląc ją do siebie.
***
Otworzyłam
leniwie oczy, a pierwsze co poczułam to wściekle pulsująca czaszka, jakby ktoś
zdzielił mnie kijem baseballowym w tył głowy. Mrużąc oczy rozejrzałam się po
jasnym pomieszczeniu i o mało nie wrzasnęłam z przerażenia. Zerwałam się za to
z łóżka, co przypłaciłam karuzelą w głowie. Gdy upadek był już nieuchronny,
czyjeś silne ręce schwyciły mnie w talii. Facundo posadził mnie z powrotem na
łóżku, a sam przyglądał mi się badawczo.
- Nie
powinnaś wykonywać gwałtownych ruchów będąc na kacu- polecił, patrząc na mnie
tym cholernie opanowanym wzrokiem. Zamrugałam kilkakrotnie rzęsami.
Przenajświętszy Jezu, nie pamiętałam kompletnie nic. Od przyjścia do domu
Andrzeja do pobudki miałam w głowie wielką, czarną dziurę. Szybko rzuciłam
okiem na swój strój. Byłam ubrana tak jak wczoraj, brakowało tylko butów.
- Czy
ja… czy my…?- próbowałam zapytać, ale żadne słowo nie mogło mi przejść przez
gardło. Chłopak zaśmiał się i zmierzwił włosy dłonią.
- Nie
stresuj się, nic nie zaszło- uspokoił mnie, nadal się uśmiechając.
-
Więc… co ja tutaj robię?- zastanowiłam się. Byłam taka bezsilna. I jeszcze ten
okropny ból głowy…
-
Impreza ci się znudziła, więc poprosiłaś mnie, żebym odstawił cię do domu-
wytłumaczył, a mnie nadal nic się nie zgadzało.
-
Czemu więc nie jestem u siebie?- zapytałam, nie rozumiejąc już kompletnie nic.
-
Cóż… Wybrałaś tę drugą opcję- uśmiechnął się tajemniczo.
- Tę
drugą opcję?- powtórzyłam skrajnie przerażona. Boże, co ja narobiłam!
-
Wolałaś przespać się u mnie- podsumował, wciąż się uśmiechając. Dobrze, że nie
usłyszałam słów „ze mną”. Był na wygranej pozycji, on pamiętał wszystko z
wczorajszego wieczoru. Złapałam się załamana za głowę. Dawno nie czułam się tak
beznadziejnie.
-
Facundo, naprawdę ogromnie cię przepraszam… Zazwyczaj nie piję, ale tak jakoś
wyszło…- plątałam się, a on łaskawie skrócił moje katusze
- To
była dla mnie czysta przyjemność- wyznał, a ja spąsowiałam- Masz ochotę na
jajecznicę?- zapytał ni stąd, ni zowąd, jakbyśmy byli starym, dobrym małżeństwem.
-
Chętnie- odparłam nieco zbita z tropu. Chłopak oznajmił, że zawoła mnie, kiedy
wszystko będzie gotowe. Pokazał mi łazienkę, dał jedną ze swoich luźniejszych
koszulek (dzięki Bogu, że sięgała mi prawie do kolan…) i pozostawił sam na sam
z myślami. Weszłam do dużej, wyłożonej niebiesko-białymi kafelkami łazienki i
spojrzałam w lustro. Nie dość, że czułam się okropnie, to wyglądałam jak
potwór. Rozmazany makijaż, chociaż ze szminki na szczęście już nic nie zostało.
Zmęczona, szara twarz i oklapnięte, rozczochrane włosy. Pierwszy raz doceniłam
swoją zapobiegawczość i chciałam wycałować tę siebie sprzed szesnastu godzin,
która włożyła szczoteczkę do zębów i płyn do demakijażu do torebki. O szczotce
do włosów i tuszu do rzęs nawet nie wspomnę. Szkoda, że nie znalazłam tam
spodni albo chociaż jakiejś normalnej bluzki. Doprowadziłam się do porządku, a
gdy wróciłam do sypialni na łóżku spoczywała złożona w kostkę, fioletowa bluza
z białym motywem. Była jeszcze obszerniejsza niż koszulka. Musiałam podwinąć rękawy,
żeby w niej nie utonąć. Do kuchni zwabił mnie oszałamiający zapach. Nie
wiedziałam, że jajecznica może tak wspaniale pachnieć. Facundo zmierzył mnie
przelotnie i zatrzymał wzrok na moich nogach. Uśmiechnął się szeroko i zaprosił
do stołu. Cholera, chyba znowu się zarumieniłam.
-
Gdybym wiedziała, że tak świetnie gotujesz, to chodziłabym za tobą krok w krok-
wyznałam, kosztując kolejny kęs boskiego posiłku. Mimo jego wyśmienitości
zjadłam niewiele, wciąż czułam się jakby przejechał mnie walec.
- Wszystko
można jeszcze nadrobić- zauważył i zabawnie poruszył brwiami. Szturchnęłam go w
ramię, a on udał, że zwija się z bólu. Resztę śniadania spędziliśmy w
milczeniu, a ja próbowałam przypomnieć sobie chociaż kilka szczegółów z
wczorajszej nocy.
- Jak
właściwie się tu znalazłam?- zapytałam, bo nie sądzę, żebym była w stanie iść o
własnych siłach. Może zamówił taksówkę? Mam nadzieję, że nie prowadził pod
wpływem.
-
Zaniosłem cię- odparł z prostotą, a ja zakrztusiłam się herbatą. Postanowiłam
jednak jakoś przełknąć tę informację. To przecież jeszcze nie koniec świata.
-
Gdzie spaliśmy?- zadałam kolejne pytanie, starając się, żeby mój ton brzmiał
obojętnie.
- W
łóżku- odpowiedział znów zwięźle. Jego dyplomatyka doprowadzała mnie do
szału.
-
Razem?- pisnęłam i poczułam, że cały kolor odpływa mi z twarzy. Facundo
uśmiechnął się uspokajająco. Przecież mówił, że nic między nami nie zaszło,
prawda?
-
Gabriela, uspokój się. Nie skrzywdziłbym cię, rozumiesz?- szukał potwierdzenia,
patrząc mi głęboko w oczy. Kiwnęłam lekko głową- A zresztą, po pijaku to żadna
frajda…- dodał, za co został porządnie dźgnięty widelcem.
-
Przepraszam, ale naprawdę nic nie pamiętam. Mogłabym odbyć podróż dookoła
świata, odkryć nową cywilizację i tańczyć rumbę z żyrafami, a za Chiny ludowe
sobie niczego nie przypomnę…- mówiłam zdenerwowana, a jego najwyraźniej
rozbawił mój wywód. Kiedy byłam roztrzęsiona gadałam różne głupoty.
- Nie
masz się czym martwić. Po prostu… spaliśmy- wyjaśnił, a przez jego twarz
przemknął cień uśmiechu, który najwyraźniej starał się ukryć. Cóż, nie
pozostawało mi nic innego jak wierzyć mu na słowo.
_____________________________________________
OHOHO, Oliwia bawi się narracją... Szał XD
Cześć Mordeczki! To co, oceny wystawione, można dodawać nowy rozdział :)
Co do treści: ja wiem, że jest tak cukierkowo i słodko na razie, ale daję Wam to co mam po prostu :D Jak się Wam podoba ten rozdział? Planuję jeszcze kilka "zabaw narracją" i jakieś krótkie notki z perspektywy Facundo. Co Wy na to? :)
Primero: Chciałabym Was ogromnie przeprosić za tę nieobecność na Waszych blogach. W poniedziałek wszystko ogarnę, bo jutro jadę na całodniowy maraton zumby, a w niedzielę jest dzień ojca, więc wyciągam tatę na jakąś wycieczkę rowerową, czy coś w tym stylu XD Zresztą, po co ja to Wam mówię. Nadrabiam wszystko od poniedziałku.
Segundo: jedna wielka uwaga: INFORMACJE O NOWYCH ROZDZIAŁACH NA WASZYCH BLOGACH TYLKO W RUBRYCE SPAM! Komentarze zamieszczone gdzieś indziej będę ignorowała. Wybaczcie, że tak radykalnie, no ale inaczej się nie da. Gubię się w tym trochę i naprawdę ułatwiacie mi robotę, bo jak mam czas to wszystko sobie czytam :D
Tercero: Dziękuję Wam za oglądalność! Stuknęło nam już ponad 2000 wejść :) Mamy najwięcej gości z okolic Rosji, a reszta to: Holandia, Ukraina, USA, Niemcy, Francja, UK, Brazylia i Arabia Saudyjska. Ja wiem, że te wejścia są na 100% przypadkowe i przecież nikt z np. Brazylii tego opowiadania nie zrozumie. Ale to i tak fajnie wygląda, kiedy jest tyle wejść z różnych miejsc :)
No i dzisiaj gramy z Fracją. I tutaj zadaję mam nadzieję bardzo oczywiste pytanie: KTO WYGRA MECZ?! :)
A w wielkim skrócie, dla tych którym tego wywodu nie chciało się czytać:
1. Przepraszam
2. Upominam
3. Dziękuję
4. Przypominam
Buziaki i do następnego! :*
Jaki Conte ♥ Ojacieżniemogę :3 Ja chcę mieć takiego Facundo dla siebie. ;] Ja mu się dam zabawić Gabą to aż mu bokiem wyjdzie. O jak najbardziej - chcę trochę perspektywy Facundo ;] Moim zdaniem Conte jest uroczy, tak że ojeju ;3 To powodzenia na maratonie zumby. Ja dzisiaj nic nie robię, znaczy wieczorem jadę na grilla. A w niedzielę będę świętowała Dzień Ojca na zawodach strażackich, także OK. Nie ma to jak biegać w sztafecie z prądownicą i w bojówce z mokrymi wężami *.* Także trzymaj za mnie kciuki, żebym się na prostym odcinku nie wyrżnęła. Jejuu, co się dzieje z naszymi chłopakami? Nie mogę się wbić w tą swoją siatkówkę, do której się przyzwyczailiśmy :(
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, po prostu go kocham. Buziaki :*
OMg dalej ta słodkość. :) Po tej narracji to już myślałam że Facu się na nią rzuci normalnie(czekam na więcej jego notek),a potem to juz wgl tylko awwww :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńjaka tam słodkość? zrobiło się fajnie, uroczo, ten Conte coraz bardziej mi się podoba:D tak wgl szkoda, że coś wiecej z nimi nie zaszło... XD
OdpowiedzUsuńczekam na więcej!
Imprezy sa fajne xd
OdpowiedzUsuńWlazły junior też *.*
Każdemu zdarza się czasem przesadzić z alkoholem.
Conte się zakochał. Nie ma opcji. :D
Fajnie, że jej nie wykorzystał. Naprawdę fajnie :)
Polskie piosenki rządzą <3
Ojejku, a Facundo się zakochał <3 jak słodko <3
OdpowiedzUsuńdobrze, że jest teraz tak cukierkowo, nie bój się, czasem tak trzeba, przecież nie można męczyć cały czas bohaterów xD
Bardzo ( kurczę brakuje mi słowa, bo nie powiem, że 'fajnie'. Hmm...) stosowne było z jego strony, że jej nie wykorzystał i nie potraktował jak zabawkę. To oznacza, że chce ją jako kogoś bliższego niż 'zabawkę na jedna noc'.
pozdrawiam i zapraszam na epilog u mnie :)
A ja tam lubię takie cukierkowe momenty :D Fajnie jest ^^
OdpowiedzUsuńI za nic nie musisz przepraszać, zaczynają się wakacje, więc dam sobie rękę uciąć, że żadnych zaległości nie będzie ;* mam tak samo :)
Całuję,
K.
łii.. przeczytałam ostatni rozdział iii niefajnie, że nie mam już co czytać :( boo wciąga ta historia ojj wciąga :) ii bardzo fajnie, że jest tak cukierkowo. i fajnie, że głównym bohaterem jest Conte :) nie ma o nim (chyba) opowiadań, a jeśli już to baaardzo mało, więc taka 'świeżość' w opowiadaniowym świecie się przyda :)
OdpowiedzUsuńi czeeeekam na więcej ;) pozdrawiam! ;))
Słodko + Conte = mogę umierać!
OdpowiedzUsuńConte jest cudowny <3 Ciekawe jak to się dalej potoczy? Karol jeszcze się pojawi?
OdpowiedzUsuńSuper, że przedstawiłaś nam perspektywę Facundo.
A co do naszych siatkarzy, to mam nadzieję, że w piątek w końcu się przełamią. Niestety awans do finału stał się teraz mało realny... ale jakaś nadzieja jeszcze jest. Mam nadzieję, że ta forma wreszcie przyjdzie, jak nie teraz, to przecież są jeszcze Mistrzostwa Europy :)
Na pewno nie przestanę im kibicować BO KIBICEM SIĘ JEST, A NIE BYWA. Teraz się pzrynajmiej przekonamy ilu jest sezonowców :p
Sory, że się tak rozpisałam, ale to przeżywam :p
Pozdrawiam i czekam na kolejny :*
Przepraszam, za tak długą nie obecność ale dopiero odzyskałam laptop z naprawy. Wszystko już nadrobiłam :)
OdpowiedzUsuńConte się zakochał :) Lubię gdy jest tak słodko :P :)
Nie mogę doczekać się kolejnego :)
Pozdrawiam :)