piątek, 21 czerwca 2013

Ocho

Obudził mnie uporczywie dzwoniący telefon. Podniosłam głowę wtuloną w poduszkę i sięgnęłam upierdliwe urządzenie.
- Halo?- odezwałam się nieprzytomnym głosem, łapiąc się za głowę. Byłam taka niewyspana!
- Gabriela, gdzie jesteś?- słyszę głos zmartwionego Falaski. Patrzę na zegarek i zrywam się jak oparzona z miejsca
- Jezus Maria, zaraz będę w pracy!- wykrzykuję i biegnę w stronę łazienki. Zza drzwi wychyla się mała blond główka. Cholera, zupełnie zapomniałam, że mam Arka pod opieką- Przepraszam cię najmocniej Miguel, chyba zaspałam…- tłumaczę się, porywając ubrania z szafy.
- Nie ma sprawy, martwiłem się tylko. Nigdy się nie spóźniłaś- zauważył
- Będę za piętnaście minut- mówię i rozłączam się.- Pojedziemy dzisiaj na trening?- pytam Juniora, a on rozpromienia się na samą myśl o spędzeniu poranka z ojcem. Ogarnięcie siebie i Arka zajmuje mi trochę dłużej niż piętnaście minut, ale gdy mija dwadzieścia pięć, jestem już pod halą. Witam się z pracownikami, prowadząc chłopczyka za rączkę. Gdy wchodzimy na halę, mały wydaje z siebie rozdzierający okrzyk i biegnie do Wlazłego. Ten łapie go pod pachy i wykonuje młynek. Junior śmieje się wesoło, a ja zostawiam ich samych. Mariusz dziękuje mi bezgłośnie za opiekę i dalej bawi się z synkiem. Podchodzę do Miguela i przepraszam jeszcze raz. Gdyby takie coś przytrafiło mi się za rządów Nawrockiego, dostałaby mi się niezła bura. Po skończonym treningu (Szampon musi trochę popracować, więc ja zajmuję czymś jego syna) zbieramy się wszyscy w jednym miejscu.
- Urządzam dzisiaj parapetówkę!- oznajmia wesoło Wrona, który wreszcie wykończył mieszkanie. Rozlegają się wiwaty i gwizdy.- Ale, ale- grozi nam przyszły gospodarz palcem- alkohol zapewniacie sami- miny niektórych chłopaków rzedną, ale zaraz się zmieniają. Co to dla nich za problem, w imię dobrej, zakrapianej imprezy? Andrzej mówi jeszcze, że impreza zaczyna się o dwudziestej, tłumaczy niektórym zawodnikom jak dojechać do mieszkania i wesoło oznajmia, że możemy przyprowadzić osobę towarzyszącą. Potem wszyscy rozchodzą się, a ja wracam do domu i jedyne czego pragnę, to popołudniowa drzemka.
***
Jestem na miejscu. Uznałem, że lepiej będzie przyjść tutaj pieszo, niż jechać samochodem- w końcu nie zamierzam być dzisiaj abstynentem. Wciskam dzwonek do drzwi, otwiera mi uśmiechnięta twarz. Witam się z Andrzejem, zdejmuję kurtkę. Gospodarz prowadzi mnie w głąb mieszkania, na miejscu są już Karol z wspomnianą kiedyś przez Gabrielę dziewczyną, Daniel, dwóch Pawłów i Gaba. Muszę przystanąć na chwilę, aż cofa mnie do tyłu z wrażenia. Dziewczyna wygląda pięknie, a nazwanie jej aniołem to zdecydowanie zbyt mało. Ma błyszczącą, czarną sukienkę sięgającą do połowy uda, wysokie, czerwone obcasy i małą, czarną torebkę. Włosy lekko kręcone i rozpuszczone, idealnie pomalowane oczy, które nagle wydają się błyszczeć jak dwa najpiękniejsze szmaragdy. Kuszące, pociągnięte czerwoną szminką usta rozciągają się w pięknym uśmiechu, kiedy omawia coś z Kłosem. Szturcha go przyjacielsko w ramię, a we mnie budzi się jakiś dziwny gniew. Czemu nie rozmawia teraz ze mną? Chcę ją mieć tylko dla siebie, chcę patrzeć na nią godzinami, rozmawiać z nią, dotykać… Potrząsam głową, aby pozbyć się natrętnych myśli. Witam się ze wszystkimi, a na nią staram się nie patrzeć. W końcu stajemy naprzeciw siebie, a ona unosi butelkę z piwem na znak toastu. Ja też wyposażyłem się w ten trunek. Powtarzam jej gest.
- Pięknie wyglądasz- mówię, a ona rumieni się lekko. Po wymianie kilku zdań ktoś zabiera ją do kuchni, bo brakuje tam kogoś rozsądnego. Stoję sam, co jakiś czas podchodzą do mnie zawodnicy. Rozmawiamy, lecz ja jestem w innym świecie. Jestem przy niej, nie mogę wyrzucić tej dziewczyny z mojego umysłu. Plączę się po domu, wypijam kolejne piwo. Chłopaki uczą mnie i Nicolasa polskich piosenek, na chwilę się odprężam. Nie jestem pijany, czuję się trzeźwy ja nigdy, w ten jeden wieczór, kiedy chciałbym odpocząć, zachowywać się tak nieodpowiedzialnie, jak się da. Idę do łazienki, patrzę w lustro i mam ochotę splunąć w swoje odbicie. Co się stało z tym pewnym siebie facetem, który mógł mieć każdą kobietę? Czemu nie mogłem potraktować tego jako przygodę, jedną z wielu? Albo dlaczego nie mogłem zwyczajnie odpuścić? Opłukałem twarz zimną wodą. Nigdy nie czułem się taki bezsilny, samotny. A przy niej było inaczej. Kiedy była obok mnie, czułem że nic nie może zakłócić mojego spokoju. Z westchnieniem opuściłem pomieszczenie. Kiedy odwróciłem się po zamknięciu drzwi, zderzyłem się z drobną postacią. Dziewczyna zachichotała i spojrzała w górę.
- Myślałam, że jesteś ścianą!-  wybełkotała, wciąż się śmiejąc. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
- Gabriela, jesteś pijana- zauważyłem sceptycznie. Dziewczyna czknęła i uśmiechnęła się niczym mała dziewczynka, przyłapana na czymś, czego nie powinna robić.
- Tylko troszeczkę- przyznała wesoło- Chodź, zatańczymy!- wykrzyknęła i złapała mnie za rękę, po czym zachwiała się groźnie. W porę ją złapałem i zamknąłem w szczelnym uścisku. Było już po drugiej, nie dziw, że zdążyła tyle wypić.
- Zatańczmy tutaj- zaproponowałem, a ona wtuliła się we mnie niczym w pluszowego misia. Łapczywie wąchałem jej włosy, nawet zapach alkoholu nie mógł stłumić jej mocnych, słodkich perfum. Przetańczyliśmy dwa kawałki w ciemnym korytarzu. Właściwie „tańczyliśmy” nie było tutaj odpowiednim słowem, gdyż bujaliśmy się po prostu na boki, jakby spojeni w jedno ciało. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Zabierz mnie stąd- wyjęczała dziewczyna, a gdy podniosła głowę w jej szmaragdowych oczach ujrzałem smutek. Jeszcze tego brakowało, żeby zaczęła płakać. Jezu, co miałem z nią zrobić? Wszystkie pokoje były zajęte, bo kilku chłopaków zamierzało nocować u Andrzeja. Z westchnieniem posadziłem dziewczynę na podłodze, przyniosłem nasze kurtki z przedpokoju, okryłem ją płaszczem i wziąłem na ręce. Bezszelestnie zamknąłem za sobą drzwi. Była lekka jak piórko.
- Masz klucze do domu?- zapytałem, a ona przylgnęła do mojej klatki piersiowej.
- Chodźmy do ciebie…- wyszeptała, a jej głos stłumiony był przez moją marynarkę.
- Gdybyś na trzeźwo była taka chętna…- mruknąłem, przewracając oczami. Takie rozwiązanie było poniekąd korzystniejsze, do mojego mieszkania  było dwa razy bliżej. Po kilku minutach marszu znaleźliśmy się pod domem. Przekręciłem zamek i podtrzymując kolanem drzwi wszedłem do środka. Gabriela chyba już spała, jej miarowy oddech unosił  drobne ciało w jednostajnym rytmie. Ułożyłem ją na swoim łóżku, a sam zamierzałem przespać się na kanapie. Czego się nie robi dla pięknych kobiet? Gdy miałem zamykać drzwi, spod kołdry rozległ się cichy jęk. Zatrzymałem się w pół ruchu, nasłuchując.
- Zostań ze mną- wyszeptała dziewczyna, a mnie przeszedł dreszcz. Jest pijana, potrzebuje towarzystwa. To na pewno nie ze względu na to, że chce abym to akurat JA z nią był. Posłusznie podszedłem do łóżka i usiadłem obok niej. Uśmiechnęła się półprzytomnie i położyła głowę na moim brzuchu. Kaskady jej falowanych włosów rozlały się, zasłaniając twarz. Odsłoniłem jedno pasmo, aby móc na nią patrzeć. Znowu zasypiała. Nie mam pojęcia, ile czasu gładziłem jej gęste włosy, czując jej ciepło, wiedząc, że jest obok mnie. Jakiś czas później zasnąłem, dłonią tuląc ją do siebie.
***
Otworzyłam leniwie oczy, a pierwsze co poczułam to wściekle pulsująca czaszka, jakby ktoś zdzielił mnie kijem baseballowym w tył głowy. Mrużąc oczy rozejrzałam się po jasnym pomieszczeniu i o mało nie wrzasnęłam z przerażenia. Zerwałam się za to z łóżka, co przypłaciłam karuzelą w głowie. Gdy upadek był już nieuchronny, czyjeś silne ręce schwyciły mnie w talii. Facundo posadził mnie z powrotem na łóżku, a sam przyglądał mi się badawczo.
- Nie powinnaś wykonywać gwałtownych ruchów będąc na kacu- polecił, patrząc na mnie tym cholernie opanowanym wzrokiem. Zamrugałam kilkakrotnie rzęsami. Przenajświętszy Jezu, nie pamiętałam kompletnie nic. Od przyjścia do domu Andrzeja do pobudki miałam w głowie wielką, czarną dziurę. Szybko rzuciłam okiem na swój strój. Byłam ubrana tak jak wczoraj, brakowało tylko butów.
- Czy ja… czy my…?- próbowałam zapytać, ale żadne słowo nie mogło mi przejść przez gardło. Chłopak zaśmiał się i zmierzwił włosy dłonią.
- Nie stresuj się, nic nie zaszło- uspokoił mnie, nadal się uśmiechając.
- Więc… co ja tutaj robię?- zastanowiłam się. Byłam taka bezsilna. I jeszcze ten okropny ból głowy…
- Impreza ci się znudziła, więc poprosiłaś mnie, żebym odstawił cię do domu- wytłumaczył, a mnie nadal nic się nie zgadzało.
- Czemu więc nie jestem u siebie?- zapytałam, nie rozumiejąc już kompletnie nic.
- Cóż… Wybrałaś tę drugą opcję- uśmiechnął się tajemniczo.
- Tę drugą opcję?- powtórzyłam skrajnie przerażona. Boże, co ja narobiłam!
- Wolałaś przespać się u mnie- podsumował, wciąż się uśmiechając. Dobrze, że nie usłyszałam słów „ze mną”. Był na wygranej pozycji, on pamiętał wszystko z wczorajszego wieczoru. Złapałam się załamana za głowę. Dawno nie czułam się tak beznadziejnie.
- Facundo, naprawdę ogromnie cię przepraszam… Zazwyczaj nie piję, ale tak jakoś wyszło…- plątałam się, a on łaskawie skrócił moje katusze
- To była dla mnie czysta przyjemność- wyznał, a ja spąsowiałam- Masz ochotę na jajecznicę?- zapytał ni stąd, ni zowąd, jakbyśmy byli starym, dobrym małżeństwem.
- Chętnie- odparłam nieco zbita z tropu. Chłopak oznajmił, że zawoła mnie, kiedy wszystko będzie gotowe. Pokazał mi łazienkę, dał jedną ze swoich luźniejszych koszulek (dzięki Bogu, że sięgała mi prawie do kolan…) i pozostawił sam na sam z myślami. Weszłam do dużej, wyłożonej niebiesko-białymi kafelkami łazienki i spojrzałam w lustro. Nie dość, że czułam się okropnie, to wyglądałam jak potwór. Rozmazany makijaż, chociaż ze szminki na szczęście już nic nie zostało. Zmęczona, szara twarz i oklapnięte, rozczochrane włosy. Pierwszy raz doceniłam swoją zapobiegawczość i chciałam wycałować tę siebie sprzed szesnastu godzin, która włożyła szczoteczkę do zębów i płyn do demakijażu do torebki. O szczotce do włosów i tuszu do rzęs nawet nie wspomnę. Szkoda, że nie znalazłam tam spodni albo chociaż jakiejś normalnej bluzki. Doprowadziłam się do porządku, a gdy wróciłam do sypialni na łóżku spoczywała złożona w kostkę, fioletowa bluza z białym motywem. Była jeszcze obszerniejsza niż koszulka. Musiałam podwinąć rękawy, żeby w niej nie utonąć. Do kuchni zwabił mnie oszałamiający zapach. Nie wiedziałam, że jajecznica może tak wspaniale pachnieć. Facundo zmierzył mnie przelotnie i zatrzymał wzrok na moich nogach. Uśmiechnął się szeroko i zaprosił do stołu. Cholera, chyba znowu się zarumieniłam.
- Gdybym wiedziała, że tak świetnie gotujesz, to chodziłabym za tobą krok w krok- wyznałam, kosztując kolejny kęs boskiego posiłku. Mimo jego wyśmienitości zjadłam niewiele, wciąż czułam się jakby przejechał mnie walec.
- Wszystko można jeszcze nadrobić- zauważył i zabawnie poruszył brwiami. Szturchnęłam go w ramię, a on udał, że zwija się z bólu. Resztę śniadania spędziliśmy w milczeniu, a ja próbowałam przypomnieć sobie chociaż kilka szczegółów z wczorajszej nocy.
- Jak właściwie się tu znalazłam?- zapytałam, bo nie sądzę, żebym była w stanie iść o własnych siłach. Może zamówił taksówkę? Mam nadzieję, że nie prowadził pod wpływem.
- Zaniosłem cię- odparł z prostotą, a ja zakrztusiłam się herbatą. Postanowiłam jednak jakoś przełknąć tę informację. To przecież jeszcze nie koniec świata.
- Gdzie spaliśmy?- zadałam kolejne pytanie, starając się, żeby mój ton brzmiał obojętnie.
- W łóżku- odpowiedział znów zwięźle. Jego dyplomatyka doprowadzała mnie do szału.
- Razem?- pisnęłam i poczułam, że cały kolor odpływa mi z twarzy. Facundo uśmiechnął się uspokajająco. Przecież mówił, że nic między nami nie zaszło, prawda?
- Gabriela, uspokój się. Nie skrzywdziłbym cię, rozumiesz?- szukał potwierdzenia, patrząc mi głęboko w oczy. Kiwnęłam lekko głową- A zresztą, po pijaku to żadna frajda…- dodał, za co został porządnie dźgnięty widelcem.
- Przepraszam, ale naprawdę nic nie pamiętam. Mogłabym odbyć podróż dookoła świata, odkryć nową cywilizację i tańczyć rumbę z żyrafami, a za Chiny ludowe sobie niczego nie przypomnę…- mówiłam zdenerwowana, a jego najwyraźniej rozbawił mój wywód. Kiedy byłam roztrzęsiona gadałam różne głupoty.

- Nie masz się czym martwić. Po prostu… spaliśmy- wyjaśnił, a przez jego twarz przemknął cień uśmiechu, który najwyraźniej starał się ukryć. Cóż, nie pozostawało mi nic innego jak wierzyć mu na słowo.
_____________________________________________
OHOHO, Oliwia bawi się narracją... Szał XD 
Cześć Mordeczki! To co, oceny wystawione, można dodawać nowy rozdział :)
Co do treści: ja wiem, że jest tak cukierkowo i słodko na razie, ale daję Wam to co mam po prostu :D Jak się Wam podoba ten rozdział? Planuję jeszcze kilka "zabaw narracją" i jakieś krótkie notki z perspektywy Facundo. Co Wy na to? :)
Primero: Chciałabym Was ogromnie przeprosić za tę nieobecność na Waszych blogach. W poniedziałek wszystko ogarnę, bo jutro jadę na całodniowy maraton zumby, a w niedzielę jest dzień ojca, więc wyciągam tatę na jakąś wycieczkę rowerową, czy coś w tym stylu XD Zresztą, po co ja to Wam mówię. Nadrabiam wszystko od poniedziałku.
Segundo: jedna wielka uwaga: INFORMACJE O NOWYCH ROZDZIAŁACH NA WASZYCH BLOGACH TYLKO W RUBRYCE SPAM! Komentarze zamieszczone gdzieś indziej będę ignorowała. Wybaczcie, że tak radykalnie, no ale inaczej się nie da. Gubię się w tym trochę i naprawdę ułatwiacie mi robotę, bo jak mam czas to wszystko sobie czytam :D
Tercero: Dziękuję Wam za oglądalność! Stuknęło nam już ponad 2000 wejść :) Mamy najwięcej gości z okolic Rosji, a reszta to: Holandia, Ukraina, USA, Niemcy, Francja, UK, Brazylia i Arabia Saudyjska. Ja wiem, że te wejścia są na 100% przypadkowe i przecież nikt z np. Brazylii tego opowiadania nie zrozumie. Ale to i tak fajnie wygląda, kiedy jest tyle wejść z różnych miejsc :)
No i dzisiaj gramy z Fracją. I tutaj zadaję mam nadzieję bardzo oczywiste pytanie: KTO WYGRA MECZ?! :)
A w wielkim skrócie, dla tych którym tego wywodu nie chciało się czytać:
1. Przepraszam
2. Upominam
3. Dziękuję
4. Przypominam
Buziaki i do następnego! :*

10 komentarzy:

  1. Jaki Conte ♥ Ojacieżniemogę :3 Ja chcę mieć takiego Facundo dla siebie. ;] Ja mu się dam zabawić Gabą to aż mu bokiem wyjdzie. O jak najbardziej - chcę trochę perspektywy Facundo ;] Moim zdaniem Conte jest uroczy, tak że ojeju ;3 To powodzenia na maratonie zumby. Ja dzisiaj nic nie robię, znaczy wieczorem jadę na grilla. A w niedzielę będę świętowała Dzień Ojca na zawodach strażackich, także OK. Nie ma to jak biegać w sztafecie z prądownicą i w bojówce z mokrymi wężami *.* Także trzymaj za mnie kciuki, żebym się na prostym odcinku nie wyrżnęła. Jejuu, co się dzieje z naszymi chłopakami? Nie mogę się wbić w tą swoją siatkówkę, do której się przyzwyczailiśmy :(
    Rozdział jest świetny, po prostu go kocham. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. OMg dalej ta słodkość. :) Po tej narracji to już myślałam że Facu się na nią rzuci normalnie(czekam na więcej jego notek),a potem to juz wgl tylko awwww :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jaka tam słodkość? zrobiło się fajnie, uroczo, ten Conte coraz bardziej mi się podoba:D tak wgl szkoda, że coś wiecej z nimi nie zaszło... XD
    czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Imprezy sa fajne xd
    Wlazły junior też *.*
    Każdemu zdarza się czasem przesadzić z alkoholem.
    Conte się zakochał. Nie ma opcji. :D
    Fajnie, że jej nie wykorzystał. Naprawdę fajnie :)
    Polskie piosenki rządzą <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojejku, a Facundo się zakochał <3 jak słodko <3
    dobrze, że jest teraz tak cukierkowo, nie bój się, czasem tak trzeba, przecież nie można męczyć cały czas bohaterów xD
    Bardzo ( kurczę brakuje mi słowa, bo nie powiem, że 'fajnie'. Hmm...) stosowne było z jego strony, że jej nie wykorzystał i nie potraktował jak zabawkę. To oznacza, że chce ją jako kogoś bliższego niż 'zabawkę na jedna noc'.
    pozdrawiam i zapraszam na epilog u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja tam lubię takie cukierkowe momenty :D Fajnie jest ^^
    I za nic nie musisz przepraszać, zaczynają się wakacje, więc dam sobie rękę uciąć, że żadnych zaległości nie będzie ;* mam tak samo :)
    Całuję,
    K.

    OdpowiedzUsuń
  7. łii.. przeczytałam ostatni rozdział iii niefajnie, że nie mam już co czytać :( boo wciąga ta historia ojj wciąga :) ii bardzo fajnie, że jest tak cukierkowo. i fajnie, że głównym bohaterem jest Conte :) nie ma o nim (chyba) opowiadań, a jeśli już to baaardzo mało, więc taka 'świeżość' w opowiadaniowym świecie się przyda :)
    i czeeeekam na więcej ;) pozdrawiam! ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Słodko + Conte = mogę umierać!

    OdpowiedzUsuń
  9. Conte jest cudowny <3 Ciekawe jak to się dalej potoczy? Karol jeszcze się pojawi?
    Super, że przedstawiłaś nam perspektywę Facundo.
    A co do naszych siatkarzy, to mam nadzieję, że w piątek w końcu się przełamią. Niestety awans do finału stał się teraz mało realny... ale jakaś nadzieja jeszcze jest. Mam nadzieję, że ta forma wreszcie przyjdzie, jak nie teraz, to przecież są jeszcze Mistrzostwa Europy :)
    Na pewno nie przestanę im kibicować BO KIBICEM SIĘ JEST, A NIE BYWA. Teraz się pzrynajmiej przekonamy ilu jest sezonowców :p
    Sory, że się tak rozpisałam, ale to przeżywam :p
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, za tak długą nie obecność ale dopiero odzyskałam laptop z naprawy. Wszystko już nadrobiłam :)
    Conte się zakochał :) Lubię gdy jest tak słodko :P :)
    Nie mogę doczekać się kolejnego :)


    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń